VII: Smoczy jeździec ma zwalony dzień

715 41 3
                                    


Ach.... dzisiaj kolejny piękny dzień... Ale czy na pewno piękny? Cóż, można by tak powiedzieć, słońce grzeje, ptaki śpiewają, smoki się bawią... Wikingowie przypływają.... Tak. To już dzisiaj. Dzisiaj Wikingowie z innej wyspy mają przepłynąć, by prosić o pomoc w wyborze nowego wodza ich wioski. Jak zapewne możecie się domyślać, są oni z wyspy Berk, lecz nasz główny bohater, Czkawka, jeszcze o tym nie wie! (Co dla czytelników jest zapewne oczywistym)

- Czkawka! Zaraz przypłyną! Chodź szybko! - wołała Kathrina. 

- Dziewczyno, spokojnie, nie pali się. To tylko goście. Wikingowie którzy mają z nami sojusz i tyle. Nie trzeba robić z tego wielkiego halo na całą wioskę! Uspokój się, tak? Wdech... i wydech...dobrze. A teraz chodź. - szybko wziął dziewczynę za rękę i poszedł z nią w stronę portu, gdzie mieli przywitać gości.

Kiedy dotarli na miejsce, ich statek właśnie dopływał. Czkawka stanął na górze, mając na to dobry widok. Po chwili namysły zszedł tam do nich. Akurat wszyscy wysiadali. Pierwszą osobą która wyszła ze statku...... był Stoik Ważki. BYŁY ojciec Czkawki. Zdziwienia i zdezorientowanie na twarzy chłopaka było ogromne. Spodziewał się każdego. Dosłownie, nawet Viggo, ale nie Jego!

Na Szczęście chłopak miał na sobie swój strój i hełm. Wziął wielki wór i podszedł do nich doskonale maskując swoje uczucia.

- Broń. - powiedział krótko wystawiając w ich stronę wór. Nie mógł pozwolić aby wandale zabijali smoki na jego wyspie. Obszedł każdego po kolei. Nie chętnie wrzucali broń, ale jednak to zrobili. Stoik najbardziej się rozzłościł, za to z Astrid dużo spędzili czasu na tym, aby oddał całą swoją broń.

Kiedy wszystkim zabrał, ruszył z powrotem do lasu, oddając ich w ręce wodza jego wyspy. Kiedy wszedł do lasu, poprosił Straszliwce, aby czuwały i latały za każdym z członków tamtego statku. Żeby latał za nimi wszędzie. A kiedy zrobią coś nieodpowiedniego, to aby natychmiast go powiadomiły. Z tą misją smoki się rozleciały, a chłopak w spokoju udał się do jego domku.



***



Czkawka siedział na klifie podziwiając zachód słońca. Po powrocie do domku jeszcze wstąpił do smoka na kilkugodzinny lot, który zakończył się jakiś czas temu. Nagle usłyszał szelest. Szybko obrócił się, i złapał lecącą w jego stronę strzałę. Wstał na równe nogi i wyjął piekielnik. Podszedł powoli w stronę krzaków i zapalił piekielnik, tym samym oświetlając to, co było za krzakiem. Zrobił krok do przodu i napotkał tak porzucony sztylet. Podniósł go i dokładnie obejrzał, a raczej zrobiłby to, gdyby nie kolejna strzała lecąca w jego stronę.



Smark pov.



Kiedy dopłynęliśmy na wyspę, już zaraz po tym jak wysiedliśmy, odebrano nam wszelką broń! Niby jak my mamy teraz bronić się przed tymi demonami?! I ten zamaskowany chłopak! Podejrzany jakiś! Zabiję go.

- Dobrze... tak więc witamy na naszej wyspe. Może od razu pokażę wam gdzie są wasze chaty, a później pójdziemy na ucztę! - zaproponował wódz, jak mniemam tego plemienia.

- świetnie! Bardzo dobry pomysł! Może przedstawię ci moją załogę i kandydatów? To jest Astrid - wskazał na blondynkę która skinęła głową.

- Śledzik, Mieczyk, Szpadka, Pyskacz.... i - spojrzał na mnie.

- Sączysmark.... - powiedział.

- Sącz, Sączy, Smark! Smark! Smark! - Wykrzyczałem podnosząc ręce do góry.

- Tak... właśnie.... - powiedział Stoik.

Kiedy wszyscy się już zapoznali, ruszyliśmy do chat i na ucztę. Po drodze nie spotkaliśmy jeszcze żadnego smoka. Wódz tej wyspy coś tam wspominał o smokach, ale nie słuchałem.


REKLAMA

ZOSTAW GWIAZDKĘ! ;)
POMOŻE NA WSZELKIE
POCZUCIE WINY ZA 
NIEZOSTAWIENIE JEJ!

KONIEC REKLAMY


Nagle podleciał do mnie jakiś mały smok, zresztą nie tylko do mnie, ale też do innych. Co jest? Nie oddalał się ode mnie na pół metra!

- Aaaaaaaa! Niech ktoś weźmie ode mnie to coś!!! Pomocy!!!!

Szybko zacząłem uciekać od tego demona. Niech się ode mnie odczepi! Kiedy obejrzałem się za siebie, nie zauważyłem go, więc stanąłem. O boże.... ale to było straszne...

- Ha! Wystraszył się mnie i odleciał! Hahaha!

Kiedy odwróciłem się, przede mną był ten sam smok, Szybko zrobiłem krok do tyłu, ale nie zauważyłem kamienia i wywróciłam się do tyłu. Nagle nogi i ręce zaczęły mi drżeć. Smok skoczył w moją stronę, otworzył swą paszczę i.... Ugryzł mnie! W nos! Mnie!

- AAAAAAAAAAAAAAAA! - Wydarłem się na całą okolicę.



***



Szybko uniknąłem kolejnej strzały i schyliłem się, przed następną. Wszystkie leciały z innego kierunku, tak jakby dla zmylenia było kilka osób, lecz dzięki mojemu doświadczeniu, wiem, że jest tu teraz tylko jedna osoba, która po prostu biega. Pobiegłem szybko odkrywając kierunek strzała. Usłyszałem jak ktoś szybko wpuszcza i wypuszcza powietrze z płuc. Mam go. Stanąłem na drodze tej osoby. Zagradzając przejście, byłem w gotowości aby puścić się w pogoń. Osoba ta miał na sobie duży brązowy płaszcz z kapturem zarzuconym tak, że nie mogłem dostrzec kto to.

Wiem, jedno, nie wiem jaki miał wygląd. heh. Widziałam wiele, osób, i domyślam się, że ta osoba specjalizuje się w walce wręcz. Widać to po jego postawie. Jak się domyśliłem, szybko odrzucił łuk w krzaki, i obie ręce wystawił do przodu gotowy do uderzenia. Prawa noga do przodu, nogi lekko ugięte, lekko pochylony do przodu, prawą rękę trochę z przodu, obie ręce zaciśnięte w pięści. wzrok jak się domyślam skupiony na mnie.

Wykonałem pierwszy ruch. Przybrałem tę samą pozycję, tyle że z zapalonym piekielnikiem w ręku. Ruszyłem do przodu i zaatakowałem.


~~~~~~~~~~~~

POOOOLSAT!!!!! :p Ale jeszcze w tym tygodniu opublikuję kolejny rozdział

ᴢᴀᴛʀᴀᴄᴏɴʏ ᴡ ᴄɪᴇᴍɴᴏŚᴄɪᴀᴄʜ || ʜɪᴄᴄꜱᴛʀɪᴅOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz