III: Szczerbatek + dom = Rozpierdol

917 45 15
                                    


,, Znasz to uczucie, kiedy myślisz że wszystko masz pod kontrolą, i przez chwilę tak jest, lecz się to zmienia jak za dotknięciem magicznej różdżki? "

=================

Maraton 1 / 3

Wstałem wcześnie po południu. NO dobraaa.... nie wstałem sam tylko jakieś hałasy na dole mnie obudziły. Ojca już dawno nie powinno być, dla tego na pełnym luzie zszedłem na dół. Pyskacz czasem przychodzi do nas aby mnie pilnować gdy mam karę. Wszedłem do kuchni i to, co tam zobaczyłam, zwaliło mnie z nóg. Nie no, dosłownie. Przede mną, a raczej nade mną leżał mordka liżąc mnie po twarzy.to było takie urocze..... Niestety nie mogłem długo rozmyślać i cieszyć się chwilą. Przecież ojciec może wrócić w każdej chwili! Szybko wstałem i rozejrzałem się po domu. To było straszne. Po całym domu walały się meble powywalane byle jak, ubrania porozrzucane, jedzenie rozgniecione na podłodze, ścianach, a nawet suficie!

- Jaki bajzel! Jakiś huragan przeszedł czy co?!

- nie... to tylko ja... - mruknął szczerbatek

- Czyli huragan - powiedziałem ze zrezygnowaniem.

- Szczerbatek.... jak ojciec się dowie to mnie zabije! Poza tym, zaraz mam SS*!

Nie czekając na nic wziąłem się za sprzątanie. Za dziesięć minut będzie się zaczynało szkolenie, a ja za żadne skarby nie mogę się spóźnić! O na Thora... Nie dam rady sam...W tej właśnie chwili do domu wszedł....

Polsacik.... :p *Smocze Szkolenie

Nie no... żartuje... za krótki ten rozdział...

.... Do domu wszedł Gbur.

- Pyskacz! Jak dobrze że jesteś! Pomóż mi, proszę! Zaraz mam szkolenie, a jak ojciec dowie się co tu się stało....

Mam wielkie szczęście, ponieważ Morda poszedł do spiżarni wyjadać nam ryby.

- Rany! Czkawka, co tu się stało? Dobra już ić na to szkolenie... Ha! Wiedziałem że te szkolenie to za dużo dla chłopaka... popada w depresje!

Szybko pobiegłem do kuchni, na szczęście, lub nie, nie było go tam. Pobiegłem do mojego pokoju. Kamień spadł mi z serca, kiedy zauważyłem, że grzecznie śpi w moim pokoju.

- Szczerbatek! - wołam. - Chodź, idziemy. Zaraz mam szkolenie, a ty nie możesz tu zostać, bo ktoś cię zobaczy! - mówię pół szeptem pół krzykiem. Wygoniłem delikatnie szczerbatka z domu i zaprowadziłem go do doliny, ale tym razem na krucze urwisko.

Szybko pobiegłem na SS. Byłem idealnie na czas. Wszyscy już byli. Dzisiaj ćwiczyliśmy z Śmiertnikiem Zębaczem. Jak zwykle Ojciec nas przepytał. Tym razem był to labirynt. Szybko pobiegliśmy do stoiska z tarczami i bronią. Ja wziąłem tylko tarczę, tę co ostatnio. Nie wiem co jest nie tak z nią, ale jest jakaś dziwna.

Nagle wódz zadął w róg, obwieszczając, że wypuszcza smoka. Niestety dziś byłem tak zajęty szczerbatkiem, że zupełnie zapomniałem wziąć kwiatów. Za to nauczyłem się bardzo przydatnego triku. Jak się pogłaszcze konia pod brodą, smok od razu mdleje. Różne smoki mają w różnych miejscach.

Wybiegliśmy w labirynt i od razu każdy rozbiegł się w swoją stronę. Smok podleciał jak najwyżej się dało i zaczął biegać po wysokim labiryncie. Szedłem jak najciszej, skradając się. Nigdzie nie widziałem smoka. nagle obok mnie wylądował kolec. Dosłownie centymetr od mojej głowy. Dużo nie myśląc zacząłem uciekać. Biegłem z tarczą w ręku próbując zgubić smoka. Wiem że to prawie niemożliwe, ale zawsze warto spróbować, nie?

~*~

Po szkoleniu Sączysmark zaciągnął mnie w jakieś miejsce z dala od ludzi. Nagle zaczął się na mnie wydzierać, że robię wszystko, tylko aby zwrócić na siebie uwagę... że przez to że smok ciągle mnie gania, nie daje szansy zabicia tego smoka... I wogóle....

Do domu wróciłem z podbitym okiem. W drzwiach do chaty zastałem Gbura.

- Czkawka! Wyglądasz jakbyś powiedział Sączysmarkowi, że jest beznadziejnym wikingiem który nie potrafi poderwać zwykłej dziewczyny, zadufanym dupkiem, parszywym egoistą,z fatalnym imieniem, i w ogóle jest żałosny.

*Retrospekcja*

- jesteś beznadziejnym wikingiem który nie potrafi poderwać zwykłej dziewczyny,zadufanym dupkiem, parszywym egoistą, z fatalnym imieniem i w ogóle jesteś żałosny.

*Koniec Retrospekcji*

- No wiesz... eee... jakoś... się złożyło, że... no... może... coś...coś takiego mu powiedziałem....? He he.... - zaśmiałem się bez histerycznie.

- Ta... jasne... No dobra. Trzymaj się Czkawka. - powiedział po czym udał się do swojej chaty.

Szybko skoczyłem jeszcze do Szczerbatka, a następnie udałem się na spoczynek oddając się w objęcia morfeusza.

=================

Jak się podobało? Liczę na wasze komentarze, nawet mi na nich zależy bardziej niż na gwiazdkach, którymi nie pogardzę, oczywiście.


ᴢᴀᴛʀᴀᴄᴏɴʏ ᴡ ᴄɪᴇᴍɴᴏŚᴄɪᴀᴄʜ || ʜɪᴄᴄꜱᴛʀɪᴅOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz