Rozdział 4

35K 2.2K 1.3K
                                    

Rodzice Kiary nigdy nie przywiązywali zbytniej wagi do sposobu, w jaki ich córka spędzała wolny czas. Nie ograniczali jej pod tym względem, dopóki nie przekroczyła granicy, która zdawała się dość wyraźnie zaznaczona – ''Dopóki twoje zachowanie nie dobija się w żaden sposób na wizerunku naszej rodziny, możesz robić, co tylko chcesz''.

Gdy wróciła do domu w sobotni wieczór razem z Polly, niemal słaniając się na nogach, ostatecznie przekroczyła granicę, w efekcie czego już następnego dnia matka wysłała ją do nowej siedziby Morton Company na rozmowę z ojcem.

Olivia Morton robiła to zawsze wtedy, gdy nie miała ani czasu, ani chęci, aby sama szczerze porozmawiać z córką.

Kiara wczesnym rankiem pożegnała Polly na lotnisku, a gdy samolot przyjaciółki odleciał, udała się taksówką do ogromnego biurowca w centrum Vancouver. Przeciwsłoneczne okulary chroniły jej oczy przed blaskiem dnia. Niestety ból głowy dał o sobie znać, gdy tylko wjechała windą na najwyższe piętro budynku.

Nagle pożałowała, że pozwoliła sobie na tę chwilę słabości i poprzedniego wieczoru wypiła więcej niż powinna.

Gdy drzwi windy rozsunęły się, Kiara poprawiła materiał luźnej, jeansowej sukienki w nieco spranym, czarnym kolorze i, w duchu modląc się, aby jej ojciec był zbyt zajęty pracą, ruszyła w kierunku jego gabinetu.

Od chwili, w której odwiedziła to miejsce po raz ostatni, budynek był niemal całkowicie pusty. Teraz jego ogromną przestrzeń wypełniały białe, nowoczesne meble.

Gdy dotarła do drzwi opatrzonych nazwiskiem jej ojca, zapukała w ich powierzchnię. Kilka sekund później znajomy głos nakazał jej wejść do środka.

Jon Morton siedział za ciężkim, dębowym biurkiem, za sobą mając rozświetloną panoramę porannego miasta. Nie podniósł głowę znad teczki, którą właśnie przeglądał, nawet gdy Kiara podeszła bliżej.

– Wiesz, jaki byłem w twoim wieku? – Głos ojca był spokojny. Stosunkowo rzadko bowiem czymkolwiek się denerwował. – Imprezowałem ponad miarę. – W końcu uniósł podbródek i, przeczesując placami siwiejące ciemne włosy, odetchnął głęboko. Miał na sobie szary garnitur i bordową koszulę. – Nie jestem na ciebie zły, Kiaro – oznajmił. – W przeciwieństwie do twojej matki. Odbędziemy więc tę rozmowę, aby później nie zawracała mi głowy. – Odchylił się w tył i opadł na oparcie fotela. – Co mam z tobą zrobić, co? Potrzebujesz jakiegoś zajęcia...

– Myślałam o studiach – wtrąciła nagle.

Ojciec zacisnął wargi w cienką linię. Przez moment milczał, po czym rzekł:

– Studia? Cóż... Może to dobry pomysł? – Pochylił się w przód i oparł dłonie na blacie biurka. – W Vancouver jest kilka dobrych uczelni. Twoja matka zapewne nie będzie zadowolona, ale postaram się z nią porozmawiać. Myślałaś o jakimś konkretnym kierunku?

– Może... finanse albo zarządzanie?

Jon Morton skinął.

– Idź już. – Machnął dłonią. – Nie denerwuj więcej matki, a ja postaram się jakoś przekonać ją do twojego pomysłu.

– Dzięki, tato. – Kiara cofnęła się o krok, po czym ruszyła w kierunku wyjścia, ponownie nasuwając okulary na czubek nosa.

Marzyła o tym, aby jak najszybciej wrócić do domu, wziąć tabletkę na ból głowy i zakopać się w pościeli, nie wychodząc z łóżka aż do wieczora.

Pośpiesznie dotarła do windy i, gdy jej drzwi otworzyły się z cichym dźwiękiem, Kiara, nie unosząc głowy, postawiła krok w przód, niefortunnie na kogoś wpadając.

If You Love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz