SEVEN, UNSAID EMILY

560 42 5
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


                Darlene nienawidziła być sama, była tego pewna i wiedziała również, że tym razem to była jej wina.

Ledwo dała radę wrócić do domu, porzuciła swój samochód przed domem Moliny, gdyż zażenowanie i zmartwienie powstrzymało ją przed zebraniem odwagi, by po niego wrócić. Zarówno dlatego, że nakrzyczała na Luke'a, który próbował jej pomóc, kiedy dosłownie płakała na chodniku, a także dlatego, że w zasadzie przyznała, że czuła coś do tego ducha. Bolało ją serce, fizycznie pulsowało w agonii i błagało, aby zobaczyć te zielone oczy, przez które jej bicie serca przyspieszało. Odwróciła głowę, wkładając ją w puchatą poduszkę i krzyknęła, zahaczając zębami o poszewkę.

Miała okropny nawyk pozwalania, by dana chwila ją oszołomiła i to zawsze prowadziło do kłótni. To było jak mechanizm zegarowy, nie była w stanie znieść interakcji z drugim człowiekiem przez zbyt długo, gdyż zaczynała panikować, że zrobi coś nie tak. A wtedy naprawdę robiła coś złego, bo powalała swoim uczuciom się w niej kisić, aż w końcu te przejmowały nad nią władzę. Naprawdę się cieszyła, że była sobota, bo nie musiała widzieć się w szkole z Flynn ani z Julie.

Julie — pomyślała żałośnie. Darlene miała problemy z otworzeniem się przed dziewczyną i zaoferowała jej wsparcie, a jednak robiła awantury przez to, że Luke być może mógł lubić ją bardziej, niż kiedykolwiek lubił Darlene. Jej spięte mięśnie się rozluźniły, gdy otumaniona pomyślała, iż mogłaby się udusić. Wtedy nie musiałaby mierzyć się z konsekwencjami możliwego zniszczenia przyjaźni z chłopakami oraz Julie.

Luke zawsze potrafił zajść jej pod skórę, sprawić, że w jej brzuchu pojawiały się motylki-duchy i zapewnić, by jej skóra zarumieniła się jak płatek róży, gdy ich dłonie się o siebie zaledwie ocierały. To dlatego trzymała się z daleka od niemalże wszystkich po kompromitacji w dziesiątej klasie. Szczególnie unikała otworzenia się przed kimś w jakikolwiek sposób, który pokazałby ją od tej wrażliwej strony.

Jej oczy po raz kolejny wypełniły się łzami, słońce wpadało do jej pokoju, a dzień się w końcu zaczynał. Miała głębokie worki pod oczami ze stresu, jaki przeżywała już od siedmiu godzin. Spała, jakby tylko oczekiwała na rozpoczęcie koszmaru. Słyszała, jak jej babcia wróciła do domu dość późno, długo po tym, jak ona wpadła przez drzwi z zasmarkanym rękawem i śladami łez na policzkach. Wydawało się, że kobieta była zbyt zmęczona na kłótnię i nie wstała o siódmej, jak miała w zwyczaju. Dobrze ci tak. Bądź zmęczona po tych bzdurach, które próbowałaś powiedzieć o mojej mamie i jej bracie.

Przekręciła się na plecy, skupiając wzrok na suficie, do którego poprzyklejane były naklejki w kształcie gwiazdek. Już od dawna nie świeciły i teraz miały jedynie kolor pastelowej zieleni, oceniająco się w nią wpatrującej. Przeczesała palcami swoje splątane loki, przecierając dłońmi twarz.

WAKE UP ━ LUKE PATTERSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz