Wchodzę do domu jak burza. Mocno trzaskam drzwiami i już nie mogąc wytrzymać opadam na podłogę z głośnym szlochem. Opieram się o zimną ścianę i chowam twarz w dłonie. Staram się oddychać głęboko by nie dostać jakiegoś ataku paniki czy coś.
Co to miało być? Jego słowa mnie totalnie zaskoczyły. Było już tak dobrze, a jemu nagle odbija bez powodu. To przez tą dziewczynę na widowni? Jesteśmy osobami publicznymi i tak będzie wyglądać nasze życie czy tego chcemy czy nie.
Odchylam głowę i wydaję z siebie sfrustrowany okrzyk. Jestem taka zła przez jego dziecinną postawę. Zachował się jak pieprzony nastolatek, a nie jak przyszły ojciec.
Ocieram łzy i wstaję trochę za szybko bo mam mroczki przed oczami przez co muszę przytrzymać się ściany żeby nie upaść. Zerkam na zegarek i aż nie chce mi się wierzyć, że siedziałam tak prawie godzinę po prostu płacząc.
A jego nadal nie ma.
Ruszam w stronę łazienki i rozbieram się powoli. Już naga wchodzę pod parzący strumień. Przyjmuję na twarz kropelki wody, które zmywają moje słone łzy. Zaciskam powieki i odchylam głowę mocząc poplątane włosy.
Myję się dokładnie i golę całe ciało, a następnie owijam się ciasno puchatym ręcznikiem. Po całym pomieszczeniu roznosi się przyjemny zapach arbuza i innych owoców. Przecieram dłonią lustro by zobaczyć w odbiciu swoją czerwoną od płaczu twarz i widoczne worki pod oczami. Wyglądam tragicznie.
Myję zęby i wycieram włosy by z nich nie kapało i w samym satynowym szlafroku wychodzę do salonu. Nasłuchuję z nadzieją, ale zastaję tylko ciszę. Serce mi się ściska ze stresu. Martwię się o tego idiotę.
"Gdzie jesteś?" Wysyłam mu smsa i odrzucam urządzenie na kuchenny blat.
Otwieram lodówkę i korci mnie by sięgnąć po pełną butelkę wina, ale wiem że nie mogę sobie na to pozwolić. Przewracam oczami i wyciągam w ostateczności karton soku pomarańczowego. Biorę kilka łyków nawet nie wyciągając szklanki.
Zaciskam zęby i siadam w ciemnym salonie na dużej kanapie. Opieram głowę o oparcie i patrzę przez okno na panoramę oświetlonego miasta. Gdzie on się podziewa? Jest już po północy, a jego nadal nie ma. Zaczynam się bardzo martwić.
To co powiedział tak kurewsko bolało, ale nie zmienia to moich uczuć do niego. Nic tego nie zmieni. Nawet jeśli zrobił coś głupiego... nie dałabym bez niego rady. Już nie. Za bardzo go kocham.
Sama myśl o tym, że nie bylibyśmy razem przywołuje koleją falę łez. Szlocham cicho, a moje serce bije jak szalone. Moja nerwica wcale nie pomaga przy tak okropnym stanie psychicznym w jakim się właśnie znajduję.
Odpalam telewizor i trafiam na Harrego Pottera więc opieram się wygodnie i ocieram łzy żeby nie mieć zamazanego obrazu. Pomimo tego jak bardzo lubię ten film to moje myśli nie schodzą na inny tor. Mam tak okropnie złe uczucie.
Podskakuję przestraszona gdy słyszę otwierające się drzwi. Wyłączam telewizor i wstaję ruszając w tamtym kierunku w całkowitych ciemnościach. Wychodzę na korytarz i jakie jest moje zdziwienie widząc ogromny bukiet czerwonych róż.
-Claire?- mężczyzna wychyla się zza kwiatów i przygląda mi się dokładnie.
-Gdzie byłeś?- pytam twardo nie odrywając spojrzenia od jego oczu.
-Musiałem.. pomyśleć.- zaciska usta odpowiadając wymijająco.
-Pytałam.. gdzie byłeś?- prawię warczę, ale nienawidzę tajemnic i on dobrze o tym wie.
-Większość czasu siedziałem pod blokiem.- mówi zawstydzony i drapie się po karku.
-Jesteś pewny?- robię krok w jego stronę.
CZYTASZ
First Place *Sebastian Stan* //16+
FanficNiespotykana miłość łączyła ich w przeszłości, z początku trudna i na końcu wspaniała relacja zmieniła się w koszmar. Jeszcze jakiś czas temu Claire Holt oddała by serce dla Sebastiana Stana. A teraz? JEŚLI TU JESTEŚ TO MUSISZ WIEDZIEĆ ŻE JEST TO 2...