Maraton 5/6

4.6K 130 1
                                    

PovRose
Gdy jej wzrok padł na mnie, widziałam w jej wrogie spojrzenie.
- co robisz w sypialni Matta?- zapiszczała, a ja o mało nie ogłuchłam.
-czekam na niego, aż się wykąpie. Kim ty jesteś?- spytałam ciekawa odpowiedzi.
- Pola, przyszła luna i mate Mattusia, a ty to kto? I dlaczego siedzisz w naszej sypialni?- wysyczała.
- tam się składa, że Matt to mój mate- powiedziałam i uniosłam wysoko głowę.
- jak śmiesz tak mówić!? - zaczęła się drzeć, aż
W końcu Matt wyszedł i gdy zobaczył ala POLE widać, że nie był zadowolony naszym gościem.
- kochanie wróciłam! Tęskniłeś?- piszczała i rzuciła się na mojego mate. On jednak odepchnął ją i zaczął mówić niezłe zdenerwowany.
- jak śmiesz tu wchodzić?- warczał na nią, przez co lekko się cofnęła.
- No ale kochanie, ta suka mnie obrażała! Wyrzuć ją! Jestem luną, jak ona śmie?!- zaczęła tłumaczyć się, a ja stałam w szoku.
- co ty pieprzysz,- podeszłam do niej- jedyna suką jaką tu widzę to ty- dźgnęłam ją placem w klatkę piersiowa. - i lepiej trzymaj się zdała od Matta, bo inaczej żaden chirurg ci nie pomoże- wysyczałam i widziałam w jej oczach strach.
O tak bój się.
- wynoś się stąd, nigdy nie wchodź bez pytania i spróbuj nie szanować Rose, to zostaniesz wygnana- warknął głosem alfy na co szybko schyliła głowę, posyłając mi mordercze spojrzenie wybiegła z pomieszczenia.
- nic ci nie zrobiła kochanie?- spytał czule.
- nie, spokojnie jest dobrze- uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
- chodź spać jestem zmęczona- powiedziałam i położyłam się na łóżku, zasypiając poczułam jak Matt przyciąga mnie do siebie i przytula się do moich pleców.

Wstałam gdzieś około 9.30, Matt jeszcze spał wiec stwierdziłam, że pójdę do łazienki. Poszłam do garderoby i wzięłam żółtą sukienkę, do tego pasek i nike. Wzięłam prysznic i założyłam na siebie przygotowane ciuchy.
~ Rose niedługo pełnia, wiesz co to oznacza~ mruknęła podekscytowana Tiara.
~ cholera, zapomniałam~ powiedziałam cicho.
Wyszłam z łazienki była już 11 zostało mi 3 i pół godziny. Zeszłam powoli do kuchni gdzie była jakaś kobieta w podeszłym wieku.
- dzień Dobry- odezwałam się pierwsza.
- oh, witaj luno - odpowiedziała schylając głowę.
- mów mi proszę Rose, nie tytułuj mnie- posłałam jej uśmiech co odwzajemniła.
- oh, Miło mi jestem Julia, czego potrzebujesz?- spytała miło.
- chciałam zrobić śniadanie, dla siebie i Alfy, lecz nie wiem, co alfa lubi- odezwałam się zakłopotana.
- oh, jego ulubionym daniem na śniadanie jest jajecznica z boczkiem, tosty i do tego herbata- odezwała się.
- dziękuje, pomogłabyś mi przygotować?- spytałam na co pokiwała głową.
Po przygotowanym śniadaniu udałam się, do naszego pokoju i zastałam Matta patrzącego na mnie.
- obudziłeś się- uśmiechnęłam się.
- dzień dobry kochanie, tak- odezwał się z poranną chrypką.
- proszę śniadanie, dla mojego mężczyzny- odezwałam się uśmiechając.
Po zjedzonym śniadaniu była już 12.40.
Wtedy do pokoju ktoś zapukał, do środka weszła starsza kobieta z długimi czarnymi włosami i szczupła sylwetka.
- alfo, luno, jestem Larry jestem wiedźma, słyszałam, że luno coś się stało. Mogłabym, zobaczyć ranę?- spytała stojąc na przeciw nas.
- oczywiście- podciągnęłam sukienkę do góry ukazując już mniejsza ranę.
- mogę wiedzieć, jak to się stało i czym? - zapytała.
- byłam w lesie, biegałam a wtedy łowca, wystrzelił strzała i mnie trafiła- powiedziałam.
- mam coś na to, był już taki przypadek- zaczęła grzebać coś, w Torbie a po chwili wyciągnęła jakiś słoik.
- to dla luny, po odkażeniu proszę tym polać, niech luna, to używa przez 2 dni powinno pomoc- powiedziała i się zaczęła zbierać.
- bardzo dziękuje Larry- odezwałam się na co, uśmiechnęła się i już jej nie było.

Jesteś tylko Moja kochanie[ZAKOŃCZONA///Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz