PovMatthew
Wszyscy chodzili dzisiaj, jak na szpilkach. Spowodowane to było rodzinnym obiadem, na którym ojciec miał coś ogłosić. Jeżeli chodzi o mnie, to dalej nie mam swojego skarbu. Mam już 21 lat, a do 22 urodzin muszę znaleść swoją mate, jeżeli się tak nie stanie, luną zostanie Pola- najgorsza i najbardziej puszczalska dziewczyna ze stada, ciekawi dlaczego ona? Otóż, jest ona najsilniejsza betą w stadzie. Niestety, nikt z tego powodu zadowolony nie jest, zwłaszcza ja jak i rodzice, chcieliby aby luna była matką dla stada. A co prezentuje sobą Pola? No właśnie nic, chyba ze siebie samą i usługi za darmo. Dobra powróćmy do rzeczywistości.
Zeszłem do jadalni na śniadanie, gdzie siedzieli już pozostali. Przywitałem się kiwnięcia głowy i usiadłem na swoim miejscu.
- chciałbym wam poinformować o tym, że mój beta sprowadził do naszego szpitala swoją przyrodnia córkę. Jest ona wilkołakiem nie wiadomo jakiej rangi ani watachy. Chciałbym ja poznać dlatego Patric zaproś ja w moim umieniu- zwrócił się tym razem do swojego bety.
- oczywiście Alfo, lecz jest strasznie uparta, nie wiem,czy uda mi się ją namówić- odpowiedział.
- hmm, wymyśl coś, zreszta to polecenie alfy- mruknął, na co skinął głową.
- na obiedzie poinformuje was, O jeszcze jednej ważnej informacji. - dokończył ojciec i w rozmowie minęło nam śniadanie.
Była już 13.15 a na 14 jest obiad.
Jak ja nienawidzę rodzinnych obiadków, pewnie jesteście ciekawi dlaczego? Już wam mowie. Każdy z mojego rodzeństwa ma mate, tylko ja jedyny zostałem. Najstarszy syn bez mate. Dużo kandydatek przyjeżdżało, aby sprawdzić czy któraś nie jest moja wybranka, niestety żadna z nich nią nie była. Tracę powoli nadzieje, urodziny mam za miesiąc, a mojego skarbu nie widać.
Wziąłem prysznic i ubrałem na siebie granatowe spodnie i do tego takiego samego koszule, w której zostawiłem 2 rozpięte guziki.
Ubrałem białe nike i ułożyłem fryz. Popsikałem się jeszcze perfumą i zeszłem do jadalni. Usiadłem na miejscu i zaczęliśmy rozmawiać, czekając na Patrica i jego syna, którzy mieli przyprowadzić tajemniczna nieznajoma.
~wąchaj debilu~ odezwał się mój wilk Shark.
~ co, ciebie? Mam ci mówić żebyś się wykąpał czy co?~ nabijałem się z niego na co warknął.
~ zaraz padnę! Wąchaj powietrze ty przerośnięty glonojadzie~ warczał coraz bardziej pobudzony.
Zrobiłem jak kazał zaciągnąłem się powietrzem, poczułem niebiański zapach.
~ sierściuchu!??? To możliwe?~ spytałem w środku skacząc z radości.
~ bardzo! Niech przyjdzie tu moja kochana~ mruczał.
~ jaka twoja?! Moja~ warknąłem na co pokazał kły.
~ O CHOLERA! Patrz cymbale! To ona!!! Śliczna jaka piękna! Tylko nasza! No popatrz na nią! Chce wiedzieć czy jest nasza!~ darł się coraz głośniej. Odnalazłem dziewczynę wzrokiem, patrząc w jej oczy.
TO ONA!!!! TO NAPRAWDĘ ONA. Dlaczego się na nią patrzą?! Tego już za wiele.
Wstałem tak, że krzesło huknęło ja ziemie, a wzrok spoczął na mnie.
-MOJA- zawyłem , na co rodzice, jak i reszta patrzyli w lekkim szoku.
~ idź do niej ty tłusta dupo~ warczał Shark.
Ruszyłem szybkim tempem, do mojego pięknego ślicznego skarbu i wziąłem w ramiona , wdychając jej zapach.
- moja, tylko moja- powtarzałem jej do ucha, podgryzając jego płatek.
Poczułem drobne ręce, na moich plecach.
Czy? czy? Czy ona mnie przytula?! MOJE KOCHANIE MNIE PRZYTULA.
Przycisnąłem ja bardziej do siebie, a gdy zobaczyłem, że dużo osób patrzy, na mojego skarba warknąłem nisko.
- moja- na co płeć męska odwróciła wzrok, prócz mojego ojca.
Odsunąłem lekko dziewczynę od siebie, dalej trzymając ja blisko i spojrzałem na nią.
Była taka śliczna, jeszcze ta sukienka opinała ja idealnie. Jedyne co mi nie pasowało,to zapach krwi, nie wiedziałem o co chodzi, dopóki nie zobaczyłem zaplamionej sukienki mojego skarba. Podniosłem ja lekko do góry, widząc co tam jest o mało nie zasłabłem.
Moje najdroższe serce, moje życie ma ranę na pół nogi, z której cały czas sączy się krew.
Ocknąłem się i wziąłem ja w stylu panny i pobiegłem do naszego lekarza.
Wyprosił mnie z sali, przez 2 godziny nie wiedziałem co się dzieje z moja mate. Chodziłem po całym korytarzu, rodzina która zdążyła przyjść próbowała mnie uspokoić, lecz na marne. Buzowała we mnie złość, niech tylko dorwę tego, co jej to zrobił. Zaciskałem ręce w pięści, dopóki nie pojawił się lekarz i pozwolił mi wejść. Usiadłem obok mojej ukochanej i patrzyłem na nią.
- nawet nie wiem, jak masz na imię kochanie- powiedziałem i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. Oparłem się o łóżko i nie pamietam kiedy zasnąłem.*****************************************
Heloł guys!Opinie wyrażajcie w komentarzach!
Zapraszam także do gwiazdkowania, jest mi wtedy bardzo miło i cieszę się ze czytacie moje opowiadanie.A tak poza tym? Co u was?
Możecie także zadawać pytania, odpowiem
na każde, bez wyjątku.
ASK QUESTIONS!Pozdrawiam Autorka.🦋
******************************************
CZYTASZ
Jesteś tylko Moja kochanie[ZAKOŃCZONA///
Loup-garouJedno słowo a tak dużo zmienia. Jedno spojrzenie i już wiesz. On na nią czekał, ona na niego. Chcieli miłości, opieki drugiego człowieka? Każdy z ich rodziny kogoś miał. Tylko oni wiecznie sami. On siejący grozę. Ona jedyna w swoim rodzaju. Czy...