Namber 11

4.1K 120 7
                                    

PovRose
Wstałam strasznie zmęczona, przypomniały mi się od razu wydarzenia z poprzedniego dnia, przez co łzy znów zaczęły spływać po moich policzkach. Spojrzałam na zegar gdzie widniała 7.30. O 8 jest rodzine śniadanie na którym mamy być. Będę musiała go oglądać.
~wybacz mu, to masz mate kochamy go~ jęczała Tiara.
~ daj mi to przemyśleć, kochamy go to prawda, ale to bardzo boli, co zrobił~ powiedziałam na co kiwnęła z bólem głowa.
Poszłam do łazienki, która znajdowała się w pokoju i wykąpałam się. Ale gdy spojrzałam w lustro, o mało nie dostałam zawału.
Na moim policzku, był ogromny fioletowy siniak.
- muszę to zakryć- powiedziałam i zaczęłam nakładać korektor podkład i przypudrowałam to jeszcze. Nie wyglądało najgorzej, siniaka Prawie nie było widać.
Postanowiłam ubrać żółta  sukienkę i sandałki. Gotowa szlam do jadalni, gdzie siedzieli już wszyscy.
Weszłam niepewnie.
- dzień dobry- mruknęłam cicho, przez co wszyscy popatrzyli na mnie z podejrzliwością .
- dzień dobry- odpowiedzieli.
Szlam na swoje miejsce, obok Matta.
Usiadłam nie zaszczycając go, ani jednym spojrzeniem.
Widziałam kątem oka, wory pod oczami i zmęczenie.
W trakcie jedzenia nic nie tknęłam, po prostu Nie mogłam.
- Rose, coś się stało?- spytała luna, przez co wzrok padł na mnie.
- nie dlaczego pytasz?- spytałam
- nic nie jesz, Nie wyglądasz najlepiej- powiedziała.
- nie wyspałam się, to tylko zmęczenie- powiedziałam i uśmiechnęłam się smutno.
- przepraszam, ale źle się czuje, pójdę do pokoju- powiedziałam i wstałam, lecz poczułam uścisk na dłoni. Spojrzałam na Matta, który trzymał moja dłoń i patrzył w moje oczy z bólem. Wyszarpałam rękę i jak najszybciej odeszłam z jadalni, ze wzrokiem na sobie.

PovMatt
Po tym co stało się wczoraj, nie spałem w ogóle.
Nie mogę patrzeć na siebie wiedząc, że zrobiłem coś mojemu skarbowi.
To wszystko, przez zbliżająca się wojnę.
Druga watacha, wypowiedziała nam wojnę,
Tyle, że oni w swoich szeregach, mają łowców. Boje się, żeby nic się nie stało, mojemu skarbowi, chodziłem także poddenerwowany nie wiedząc, jak obronić siebie rodzine a zwłaszcza mojego kwiatuszka.
~ jak mogłeś ja uderzyć, ty tłusta dupo~ warczał Skark.
~ja? Ty deklu przejąłeś kontrole! To twoja wina.~ warczałem.
I tak wyglądała moja konwersacja w wilkiem,
Wyzywając się, kto dokonał tego niewybaczalnego czynu.

Siedziała obok mnie, ale nie popatrzyła na mnie, nawet na moment. Za to, widziałem na jej policzku fioletowa plamę, która chciała zapewne zakryć.
Co ja zrobiłem.
Gdy złapałem ja, wyszarpała się i uciekła.
Załamany zostałem, dłubiąc coś na talerzu.
- synu? Coś ty zrobił- spytała matka a cała rodzinka popatrzyła na mnie z oczekiwaniem.
- nic- burknąłem.
- MATTHEWIE KOMSTANTY ILONY WHITE MASZ NATYCHMIAST POWIEDZIEĆ CO ZROBIŁEŚ ROSE- powiedziała, a raczej wydarła się mama.
- pokłóciliśmy się zadowoleni?- spytałem.
- nie chcesz coś jeszcze powiedzieć?- spytała wyczekująco.
- uderzyłem ja- wymamrotałem.
- COŚ TY ZROBIŁ?!- krzyknęły siostry i matka razem wstając od razu.
- NIE CHCIAŁEM!- broniłem się, chowając głowę w dłonie.
- synu, jak mogłeś- powiedział rozczarowany ojciec.
- lepiej coś zorganizuj, inaczej nie zbliżaj się do niej- powiedziały kobiety i poszły, zapewne do Rosalie.
- maja racje Matt, spieprzyłeś.
A teraz chodź musimy ustalić szczegóły wojny.- dopowiedział mój ojciec i udaliśmy się do jego gabinetu.




<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<
Bardzo przepraszam was, za nieobecność,
Ale ta nauka i chodzenie z dnia na dzień do szkoły, wykańcza.
Dlatego wrzucam 2 rozdziały i życzę miłego czytania dziubaski.❤️
W razie jakichkolwiek pytań proszę pisać w komentarzu.
<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<

Jesteś tylko Moja kochanie[ZAKOŃCZONA///Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz