Obślizgły Gad
Witaj L.
Twój ostatni list o kowboju,no powiem ci zrobił na mnie wrażenie. Nadal go przeżywam i wyobrażam sobie to rodeo. Wiesz, że moja wyobraźnia jest nieograniczona.
Swoją drogą facet miał inwencję, żeby zarzucić sobie twoja cipkę na twarz. „Ułańska fantazja” w najlepszym wykonaniu. No powiem ci, że chętnie spotkałabym takiego ogiera na swojej drodze.
Oj Lauro! Jak przeczytasz to co się u mnie wydarzyło to się chyba już do mnie nigdy nie odezwiesz. Zrobisz mi bana na social media i zapomnisz o mnie. Sama nie wierzę w to co zrobiłam i mentalne kopię się za to po dupie.
Koszmar jakiś.
To było kilka dni temu, a ja nadal staram się to ogarnąć moim obkurczonym do wielkości mandarynki mózgiem... Nie. Mandarynka to nadal przesada. Groszek, kuleczka groszku. Taki oto rozmiar przybrał mój mózg kilka dni temu i pozostał taki ze wstydu aż do dzisiaj.
W zeszłym tygodniu miałam fatalny dzień w pracy. Jakaś klientka banku awanturowała się do kasjerki. Widziałam na kamerach jak babsko zaczyna wymachiwać rękami, kiedy ochrona w męskim wydaniu zbliżała się do niej. Już wiedziałam co mnie czeka. Wezwali mnie przez radio, a mój zastępca usiadł przed monitorami. Ruszyłam na lobby banku. Kobieta atakowała kasjerkę, bo ta nie miała banknotów dwustu złotowych.
Żenada dla tej pani, oczywiście mam na myśli klientkę. Kasjerki było mi żal, bo się dziewczyna tylko zdenerwowała. Klientka nie dawała za wygraną, mimo moich upomnień że będę ja musiała wyprowadzić z banku.
Babsko trzepnęło mnie tak torebką, że jej zamek przesunął mi się po boku głowy i zahaczył o ucho. Zrobiła ranę, która piekła jakby mi ktoś ucho wrzątkiem polał .
Nie wytrzymałam, kazałam chłopakom wezwać policję, a sama zaczęłam zagradzać jej drogę, żeby mi nie zwiała. Jak wiadomo dotknąć mi jej nie wolno było. Byłam wkurzona i zła. Policja przyjechała. Zabrali delikwentkę, okazało się ze była na psychotropach. Ja miałam masę papierków do wypisania i dość tego całego dnia.
Ucho miałam zadrapane i bolało. Jednak wytrzymałam do końca zmiany. Po takim dniu w pracy poszliśmy z chłopakami na piwo. Ten dzień tego wymagał. Wiesz jak ja to mowie „Ta zniewaga procentów wymaga „ i tak zrobiłam.
Był piątek wiec tym bardziej zgodziłam się na zaproszenie chłopaków. Wypiłam sporo, ale nie na tyle żeby nie dotrzeć sama do domu. Po skończonym dość wcześnie, bo o dwudziestej drugiej wieczorze pojechałam do domu.
Już wchodząc na klatkę schodową czułam, że coś jest nie tak. Zapach męskich perfum, które dobrze znałam unosił się na schodach. Wiedziałam, czyje to perfumy. Tego, który to wyruchał mnie nie tylko w małżeństwie, ale i z małżeństwa.
Mój były mąż Mariusz pseudonim oficjalny „obślizgły kutas„ . Choć szczerze zastanawiam się, czy słowo kutas w tej jakże twórczej inwektywie nie jest dla niego komplementem?Kiedy podeszłam pod drzwi stal tam oparty o ścianę, a w zasadzie o mój dzwonek. Przyciskał go tak, że naprawdę się dziwiłam, że jeszcze go nie spalił albo nie przepchnął na drugą stronę ściany.
Nie wytrzymałam nerwowo, a że byłam po wódce, a po wódce jestem kuloodporna i niezwyciężona to zapytałam go najkulturalniej jak umiałam:
- Mariusz, Co ty tu kurwa robisz?
Obejrzał się na mnie. Spojrzał tak… Sama nie wiem, jakby był zaskoczony, że tam jestem. Sam trzeźwy nie był. Domyśliłam się tylko, że pewnie kolejna panna wykopała go z mieszkania, albo coś w tym stylu.
![](https://img.wattpad.com/cover/265843829-288-k79567.jpg)
CZYTASZ
Grzeszne Listy
RomanceCzy czytaliście kiedyś cudzą korespondencje? Nie sądzę... Przecież każdy z nas zna i szanuje prywatność listów. A co jeśli macie okazje przeczytać list... I to taki, który powinien dotrzeć tylko do jego adresata? Oto wymiana korespondencji między dw...