Niespodzianka
Witaj Lauro,
Kochanie mam nadzieję, że mimo zawirowań i pełnego emocji listu jaki wysłałaś do Mikołaja czujesz się dobrze. Myślę, że on zrozumie twoje obawy i jakoś się porozumiecie. Byłby głupcem, gdyby nie chciał spróbować z taką kobietą jak ty, skoro napisał ci, że cię kocha. Wiesz, że ja jestem gorącą zwolenniczką miłości, ale miłości, która nie ogranicza marzeń i pragnień drugiego człowieka. Wierzę w miłość, która może pokonać wszelkie przeciwności, jeśli tylko jest obustronna i szczera. Tak samo wierzę w to, że poznamy kiedyś mężczyzn… Tak mężczyzn, nie jakichś smętnych facetów, którzy zaakceptują naszą relacje, chociaż pewne jest to, że nie będą do końca jej rozumieć.
Ale hej!
Kto powiedział, że każdy musi nas rozumieć?
Takie pokrętne umysły jak nasze nie powinny szukać zrozumienia a najprostszej w życiu akceptacji czyż nie? Bo już sama akceptacja tego jakie jesteśmy i że w tym pieprzonym świecie sztuczności my chcemy być prawdziwe będzie niezłym osiągnieciem. Wiem, że wiesz co mam na myśli, bo my akceptujemy ludzi takimi jakimi są choć nie każdego rozumiemy.
Proste?
Dla mnie bardzo i wiem, że dla ciebie też, ale do rzeczy. Obie wyznajemy zasadę „traktuj ludzi tak, jak sam chcesz być traktowany” czyli przede wszystkim z szacunkiem.
Dla mnie twój list był pełny emocji, zwłaszcza tych o nas i tego co do mnie czujesz. Przepraszam cię, ale w dużej mierze skupiłam się na tej jego części, w której piszesz o mnie i o nas, bo ja zdecydowanie umiem czytać między wierszami i jeśli Mikołaj też to będzie potrafił, to wszystko się ułoży i będziesz szczęśliwa.
Wiem to.
Piszę do ciebie, bo stało się coś w co kompletnie nie mogłam uwierzyć i do dzisiaj nie mogę. Wiedziałaś, że Cezar przejechał do Gdańska? Oczywiście że wiedziałaś, bo ktoś musiał mu podać konkretny adres mojej pracy, a to mogłaś zrobić tylko ty.
Ty przebiegła diablico.
W momencie, kiedy zobaczyłam go pod moją pracą i powiedział mi skąd wie, gdzie pracuje miałam ochotę wsiąść w pociąg i dokonać na tobie morderstwa, ale teraz?
Sama nie wiem…
Tak więc we wtorek, kiedy wychodziłam z pracy musiałam zostać dłużej, bo nie zgadzały się moje raporty z dnia wcześniejszego z tymi z dziennej zmiany. Musiałam wszystko wyjaśnić z kierownikiem a już naprawdę byłam wykończona dwunastogodzinną, nocną zmianą. Zamiast o siódmej wyszłam o ósmej.
Podchodziłam do oszklonych drzwi budynku bankowego, kiedy zobaczyłam znajomą mi sylwetkę i nie mogłam uwierzyć w to co widzę...
Na chodniku a w sumie na jego skraju, tyłem do budynku banku, z którego wychodziłam stał Cezar. Miał spuszczoną głowę i ramiona ułożone w taki sposób, iż wskazywało to, że przeglądał coś w telefonie. Wiedział też którą mam zmianę więc domyślam się, że to także twoja sprawka, oj policzymy się za to droga przyjaciółko.
Tak więc wyszłam przed budynek i krzyknęłam odważnie:
-Hej przystojniaku, zgubiłeś się?
Czarek odwrócił się gwałtownie i zobaczyłam jak w rękach trzymał nie telefon a kilka słoneczników. Byłam w szoku, ale nadal trzymały się mnie żarty, bo sama wiesz, że w stresujących mnie sytuacjach żartuje i to czasem bardzo niewybrednie.
-Dzień kobiet był jakieś trzy miesiące temu drogi panie – zaśmiałam się robiąc daszek z dłoni, żeby mu się lepiej przejrzeć, słońce prażyło niemiłosiernie od samego rana.
CZYTASZ
Grzeszne Listy
RomanceCzy czytaliście kiedyś cudzą korespondencje? Nie sądzę... Przecież każdy z nas zna i szanuje prywatność listów. A co jeśli macie okazje przeczytać list... I to taki, który powinien dotrzeć tylko do jego adresata? Oto wymiana korespondencji między dw...