Grzeszny List do Kaśki nr 10

859 17 2
                                    

Misja Seks

Moja najdroższa Kasiu,

Nie sądziłam, że te nudne szkolenia mogą mieć tak fascynujące zakończenia. Powiem Ci szczerze chyba sama zacznę na takie jeździć.

  W moim życiu jak zawsze dużo się dzieje, nigdy nie może być spokoju, a po ostatnim weekendzie majowym mam ochotę zaśpiewać jak Cugowski "znowu w życiu mi nie wyszło…"

  Był czwartek wieczór i wystawiałam faktury do nowych zamówień, ostatnio mam dużo pracy tak jak Ci mówiłam. Siedziałam już cała poirytowana i nagle zaczął dzwonić mój telefon. To był Mikołaj, mimowolnie się uśmiechnęłam:

- Hej piękna, jak mija wieczór? - zapytał tym swoim grubym głosem, od którego od razu mi się robiło ciepło.

- Hej, pracuje jeszcze, a ty jak skończyłeś już służbę?

- Tak i właśnie rozpocząłem urlop. Czy jutro mogłabyś skończyć wcześniej i poświęcić mi cały weekend, chcę cię porwać w pewne miejsce - czułam jak się uśmiecha do telefonu i słychać było jego radość.

  - Porwać? Brzmi nieziemsko wręcz - czułam już tą ekscytację.

  - Zobaczysz na pewno Ci się spodoba, przyjadę po ciebie o piętnastej.

  - Dobrze będę czekać.

W głowie roiło mi się, co on takiego mógł wymyślić, ale jednego byłam pewna. Mikołaj na pewno przygotował coś ekstra dla nas.

Na następny dzień spakowałam wszystko na weekend tak jak polecił. Dochodziła godzina spotkania, więc zeszłam na dół i wyszłam przed dom.
Po chwili usłyszałam warkot samochodu, który podjechał i zatrzymał się przy mnie. To był Mikołaj.

Zaczęłam prawie piszczeć na widok Chevroleta Impali z sześćdziesiątego siódmego roku (takim jak jeździli bohaterowie serialu Supernatural, oglądałaś prawda? Jak nie to musisz nadrobić). To było arcydzieło motoryzacji wręcz.

Mikołaj wysiadł z samochodu i posłał mi swój przepiękny uśmiech. Ubrany był w czarne przetarte jeansy, białą opięta koszulkę i skórzaną kurtkę. Do tego miał czarne ciężkie buty za kostkę. No cudo po prostu, chyba się zakochałam.

  - Skąd ty masz tą bestię? - zapytałam pełna zachwytu.

  - Jest mój, kupiłem go już około roku temu, ale dopiero teraz mam okazję wyruszyć nim gdzieś dalej - odpowiedział śmiejąc się z mojego podjarania tą maszyną - wskakuj jedziemy, przed nami kawałek drogi.

- Dokąd jedziemy? - zapytałam pakując się już do auta.

- Niespodzianka ślicznotko - powiedział puszczając mi oczko i przywierając do mnie ustami.

  Ruszyliśmy w podróż, a adrenalina i zachwyt jazdą wręcz buzowały w moich żyłach. Cieszyłam się jak dziecko z tej podróży.
Po ponad dwóch godzinach jazdy, dojechaliśmy prawie na miejsce.

  Rozpoznawałam gdzie jesteśmy, to były Mazury. Wszędzie dookoła były jeziora i lasy, których zapach było czuć nawet przez zamknięte szyby samochodu. Widoki były przepiękne, podziwiałam to wszystko, czując coraz większą radość i szczęście.

Grzeszne ListyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz