Grzeszny List do Kaśki nr 27

600 24 10
                                    

Stawianie Masztu

Droga Kasiu,

Powiem Ci, że ten Czarek umie czarować. Czytając twój list w jakiś sposób się wręcz wzruszyłam jego postawą. Kaśka nie wiem jak ty, ale ja uważam, że skoro przypierdzielił tyle kilometrów tylko po to, żeby z tobą porozmawiać, to o czymś to świadczy prawda? Nie wiem, może piszę tak dlatego, że bardzo lubię Czarka i darzę go sympatią i z tego powodu mu kibicuję, ale mam przeczucie, że to u jego boku byłabyś szczęśliwa. Krystian mnie rozbawia niesamowicie, ale to nie jest mężczyzna dla ciebie, nie przypadł mi do gustu i uważam, że po pewnym czasie by cię zranił. Ja pierdziele, nie wiem co się ze mną dzieje, czuję, że robi się ze mnie jakaś ciepła klucha. Zbyt emocjonalnie ostatnio wszystko przechodzę i cieszę się, że pojechałam z chłopakami na ten weekend w te mazury, bo tam mogłam trochę oczyścić umysł. No i w dodatku dużo się wydarzyło.

W piątek wzięliśmy sobie wolne, żebyśmy mogli wyruszyć już rano i więcej czasu spędzić na wczasach. Mieliśmy do dyspozycji tylko trzy dni i chcieliśmy je wykorzystać w pełni. Umówiliśmy się, że pojedziemy samochodem Wojtka, bo on miał największy, jako że już miał dzieci to auto, które posiada jest iście familijne. Reszta naszej paczki, dalej się wozi sportowymi furami, skoro nie mamy jeszcze potomstwa w dorobku. Zapakowaliśmy się do jego siedmioosobowego Audi Q7 z tym, że tylne dwa siedzenia złożyliśmy, żeby mieć więcej miejsca na bagaże. Podczas jazdy oczywiście usadowiłam się z przodu, bo nie miałam zamiaru siedzieć z tyłu i to jeszcze w pośrodku między chłopakami. Jak to zawsze bywa na naszych wycieczkach ledwo pasy zapieliśmy, a już zaczęła się impreza.

Najpierw otworzyliśmy sobie po piwie, włączyliśmy sobie głośno muzykę, śpiewając po drodze wszystko co mieliśmy na swoich playlistach. Począwszy od disco-polo kończąc na Andrea Bocelli, nasz śpiew bardziej przypominał skrzek żaby podczas godów, ale najważniejsze to mieć dystans do siebie.

Dojechaliśmy koło południa do Mikołajek, zakręceni alkoholem podjechaliśmy pod hotel „Mikołajki Leisure & SPA" niczym banda ochlaptusów. Wpakowaliśmy się do środka jak „Janusze", po czym Dawid podpity rozejrzał się i palnął:

- Osz kurwa, no Francja elegancja. - na koniec zdania akcentując to głośnym czknięciem.

Kaśka myślałam, że spalę się ze wstydu. No, ale przemilczałam to. Zameldowałam nas i ruszyliśmy do apartamentu z widokiem na jezioro. W naszym pokoju było ogromne podwójne łóżko i dwa pojedyncze. Podział spania jak zawsze był prosty. Ja na wielkim łożu, a oni jak sobie chcieli, jak dla mnie to mogli i spać w wannie. Obeszłam ogromny pokój i jak to na kobietę przystało wparowałam do wielkiej łazienki. Dupa blada wanny nie było, ale za to mieliśmy duże jacuzzi. Byłam przeszczęśliwa, bo takiego relaksu potrzebowałam. Rozpakowaliśmy się i poszliśmy na dół do restauracji zjeść obiad. Po tych cholernych piwskach wypitych po drodze oraz po zjedzeniu, jak zawsze zrobiliśmy się senni, więc wróciliśmy i zwyczajnie walnęliśmy się na drzemkę. Mogłam jednak przewidzieć to, że w moim ogromnym łóżku będą towarzyszyć mi Filip oraz Michał i czułam, że w takim składzie będziemy spać niestety. Wojtek i Dawid zajęli sobie pojedyncze posłania.

Po naszej dwugodzinnej drzemce, obudziliśmy się praktycznie trzeźwi oraz pełni energii. Wylęgłam się z objęć chłopaków i ruszyłam na taras zapalić, wiedziałam dobrze, że gdy tylko poczują papierosa raz dwa wstaną. Jak zawsze się nie pomyliłam, zdążyłam się raptem zaciągnąć trzy razy, a cała czwórka już stała obok mnie odpalając fajki. Zamówiłam wcześniej kawę dla nas i przez kolejne pół godziny siedzieliśmy na tarasie paląc i pijąc nasz czarny nektar zastanawiając się co będziemy robić wieczorem.

- Ja to bym poszedł do jakiegoś klubu. Wiecie, ile już nie byłem nigdzie sam bez swojego ogona na takiej imprezie? - żalił się Wojtek, któremu to brakowało rozrywek, pomimo, że to nieprawda, bo moim zdaniem dosyć często wychodził i to sam.

Grzeszne ListyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz