Awaria
Droga Lauro,
Twój ostatni list naprawdę mnie zmartwił i oczywiście, że do ciebie przyjadę. Wiesz, że Cezar zaprosił mnie do siebie. Było... Może napiszę ci następnym razem, bo nie wiem co bardziej pali mnie w tyłek, spotkanie z Cezarem czy to, co opisze poniżej. Na wyjazd do Czarka wzięłam kilka dni wolnego, nie chciałam chodzić do pracy, a już na pewno nie miałam ochoty jechać do Warszawy, bo nie w smak mi było spotkać Krystiana. Kiedy byłam już spakowana i właściwie uciekałam od Czarka (ta drama będzie mnie prześladować do końca życia chyba) żeby jechać do ciebie to dostałam telefon od Pana Janusza. Miałam się stawić w Warszawie jeszcze tego samego dnia, bo był problem w pokoju treningowym, a ja używałam tam sprzętu jako ostania.
Kurwa.
Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Musiało być poważnie, skoro dzwonił Pan Janusz. Kupiłam bilet na pociąg do Warszawy i ruszyłam na dworzec główny we Wrocławiu. Byłam ubrana tak jakbym wracałam z urlopu. Miałam na sobie ubrania na wyjazd i walizkę. Firma obiecała zapłacić za transport więc odstrzelona w wąska spódnice oraz czerwone szpilki i lekki wiosenny czarny płaszcz wsiadłam do pociągu. Kiedy wysiadłam w Warszawie było już późno. Zamiast jechać prosto do ciebie, pojechałam do pracy.
Pan Janusz obiecał, że w biurowcu będzie ochrona i mnie wpuszczą, żebym zobaczyła na komputerach historię swojego logowania do kamer. Wiesz, u mnie w pracy każdy ma osobny login i nikt nie może go użyć. Zastanawiał mnie fakt, że przecież IT mogło to z pewnością załatwić beze mnie, ale w tamtej chwili mnie to w ogóle nie obchodziło. Martwiłam się o ciebie i o to, że coś tak spartoliłam w pracy więc nie myślałam logicznie. Po chwili wysiadałam pod siedzibą firmy pełna wigoru, że niebawem wszystko załatwię i szybko pojadę do ciebie do domu na rozwiązanie naszych spraw.
W pokoju na monitoringu siedział jeden mężczyzna. Jeden patrolował budynek w środku, chodząc po piętrach, a dwaj pozostali chodzili w koło budynku. Ci na zewnątrz jak tylko mnie zobaczyli, jak wysiadam z taksówki, ukłonili mi się niczym kawalerowie na balu zapoznawczym.
Eh... Faceci.
Przywitałam się z nimi z uśmiechem i poprosiłam o wpuszczenie do budynku pokazując swój identyfikator. Wpuścili mnie i skierowałam swoje kroki prosto do pokoju operacyjnego. Przeklęta wąska spodniczka opinała mi tyłek i nogi tak, że ledwo stawiałam kroki po tych pierzonych schodach. Do tego zakichana walizka. Co za głupek zaprojektował takie wąskie i strome schody, aby dostać się do ukrytego ze względów bezpieczeństwa pokoju? Nie wiem. Ale wdrapywanie się po nich w szpilkach było jak wchodzenie na zasrany Giewont w klapkach japonkach (nienawidzę chodzenia po górach swoją drogą) Koszmar.
Wcisnęłam dzwonek intercomu i do kamery pokazałam mój identyfikator. Osoba w środku zwolniła blokadę i weszłam do pokoju. Zamarłam. W pokoju kontroli kamer siedział nikt inny tylko Krystian. Kurwa mać.
- Witaj Kasiu – uśmiechnął się z trumfem w oczach. Szlag!
Spojrzałam na niego z politowaniem.
- Co ty tu kurwa robisz? – postawiłam walizkę, zdjęłam płaszcz i rzuciłam go na fotel stojący w koncie, bo mi się w momencie zrobiło gorąco.
- Oj jak ty się nieładnie wyrażasz. Taka piękna kobieta a takie diabelskie słowa.
- Taki niby inteligentny mężczyzna, a taki kurewsko głupi. Czego nie zrozumiałeś w wiadomości „Nie chce mi się z tobą gadać"? – postanowiłam go ignorować. Nie chciało mi się szarpać. Chciałam zrobić to co miałam zrobić i jechać do Wrocławia na weekend.
![](https://img.wattpad.com/cover/265843829-288-k79567.jpg)
CZYTASZ
Grzeszne Listy
Lãng mạnCzy czytaliście kiedyś cudzą korespondencje? Nie sądzę... Przecież każdy z nas zna i szanuje prywatność listów. A co jeśli macie okazje przeczytać list... I to taki, który powinien dotrzeć tylko do jego adresata? Oto wymiana korespondencji między dw...