20

543 26 4
                                    

(ostatni rozdział, dlatego trochę dłuższy)

4 lata później

W ostatniej chwili wbiegłam do windy, prawie potykając się o własne nogi i te wszystkie torby, które niosłam w rękach. Zdyszana odłożyłam je na podłogę i wcisnęłam przycisk piętra. Dziś musiałam zrobić zakupy w pośpiechu, by zdążyć wrócić do domu na 19. Moja przyjaciółka miała zaplanowane spotkanie na 20, więc musiałam pospieszyć się w dotarciu do domu, by pozwolić jej wrócić do siebie jak najszybciej. Niestety musiałam zostać dłużej w pracy, przez co cały mój harmonogram się posypał i musiałam wypełnić wszystkie plany na szybko. Odebrać paczkę, zatankować, zrobić zakupy. Niezgrabnie wytoczyłam się z windy na moim piętrze, uważając, by nie zgubić niczego po drodze. Wygrzebałam klucze z kieszeni i włożyłam je do zamka. Nacisnęłam klamkę i z weszłam do środka, na wejściu rzucając naręcze toreb.

-Gdzie ty byłaś, już się bałam, że coś się stało!

Spojrzałam na Patrycję, stojącą teraz naprzeciw mnie. Nie była zdenerowana, raczej zmartwiona, co przed chwilą wyraziła słowami.

-Przepraszam cię Pati, musiałam zostać po godzinach, potem jeszcze pojechałam odebrać paczkę, bo by mi ją odesłali, po drodze włączyła mi się rezerwa więc szybko zajechałam na stację, no i na końcu zakupy w biegu, bo w lodówce zostało tylko światełko. Nie zatrzymuję cię już, leć do domu! Jeszcze raz przepraszam!

-Nie no spokojnie, nie przepraszaj. Mam jeszcze trochę czasu.

Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością i ruszyłam do salonu. Jak tylko się w nim pojawiłam, poczułam małe rączki oplatające moją nogę.

-Mamaaa!

Schyliłam się i wzięłam w ramiona mojego szkraba. Złożyłam pocałunek na jego głowie i przytuliłam mocno. To był moment, który zawsze rekompensował mi ciężki dzień w pracy. Odstawiłam malucha na ziemię, a on pobiegł z powrotem na kanapę, gdzie porozrzucane były kredki i kolorowanki. Wrócił do przerwanej czynności, a ja poszłam pożegnać Patrycję i przynieść zakupy do kuchni. Zaczęłam rozpakowywać zakupy, spoglądając co jakiś czas na małego.

-Michałku, jadłeś już kolację?

-Tak mamusiu.

W takim razie na szybko przyrządziłam tylko sobie jakiś posiłek i z talerzem udałam się na kanapę. Włączyłam telewizor i usadowiłam się obok syna. Zaczęłam jeść, lecz gdy spojrzałam na ekran, jedzenie stanęło mi w gardle. Rzadko po pracy oglądałam telewizję, a tym bardziej nie trafiałam na serwisy informacyjne. Jednak teraz było po 19, więc na ekranie pojawiła się twarz dobrze znanego mi polityka. Spoglądał swoimi brązowymi oczami prosto w kamerę. Nadal na ten widok przechodziły mnie ciarki. Po chwili na moje kolana wgramolił się Michał, przytulając się do mnie. Pogładziłam go po jasnych włosach, a on spojrzał na mnie wielkimi ślepiami. Tak samo pięknymi, ciemno brązowymi. Choćbym niewiadomo jak się starała, ten jeden element jego urody szczególnie nie pozwalał mi zapomnieć o ojcu mojego dziecka. Westchęłam lekko.

-Mami kto to?

Maluch wskazał palcem na ekran. Wstrzymałam oddech. Nie powiedziałam mu nigdy prawdy. Miał dopiero 3 lata. Nie chciałam mieszać mu w głowie i tłumaczyć, dlaczego jego tatuś nie mieszka z nami, nie chodzi z nim na plac zabaw tak jak tatusiowie jego rówieśników. Ja sama nadal się do końca z tego nie wyleczyłam, nie ruszyłam dalej. Byłam samotną matką, pracującą w marnej kancelarii prawnej, proszącą swoich znajomych o pilnowanie dziecka, bo na nianię nie było mnie stać. Nie miałam czasu na ułożenie sobie życia towarzyskiego, syn i praca zajmowały mi większość dnia. Odkąd się urodził, nie spotykałam się z żadnym mężczyzną. Co jest jednoznaczne z tym, że ostatnim facetem, z którym spałam czy z którym chociażby się całowałam, był...

Funky Holiday || Rafał Trzaskowski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz