wychodzę
z tego pokoju wymalowanego
na biało
wychodzę
jak na człowieka ozdrowiałego
przystałopodchodzę
stoję tuż przed podświetloną
tą bramą
podchodzę
wychodzi strażnik okrywając się
swą chwałąwyglądam
za bramę i szukam wzrokiem
za mą ukochaną
wyglądam
jakbym przez życie z łowcy
stał się ofiarnąciebie tu nie ma
lecz czuję twe łzy
nie stoisz gdzieś obok
lecz słyszę twój krzyk
zapomniałbym
wyleczyli mnie i terazrozumiem
ziemska wizja tu okazuje się
tak marną
rozumiem
śmierć najpiękniejsza wprawdzie
jest szkaradną