1.Chemia

634 26 2
                                    

Biegłem, nie wiedziałem co się dzieje, czułem palący ból w lewej nodze, ale bałem sprawdzić z jakiego powodu go czuje. Upadłem. Słyszałem zbliżające się kroki. Bałem się. Czemu? Ja się nigdy nie boję! Przestań się bać! Ty się nie boisz! Tak, racja... Ja się nigdy nie boję! Wstałem i odwróciłem się w stronę z której uciekłem. Nikogo tam nie było. Czemu więc uciekałem? Nagle usłyszałem za sobą czyjś śmiech. Odwróciłem się. To ten nowy blondyn.
- Taki mały chłopczyk, który nawet sam nie umie poradzić sobie ze swoimi problemami? To naprawdę ty? A myślałem, że jesteś typem wojownika....

-Nosz, kurwa! NICO!

Otworzyłem gwałtownie oczy i podniosłem się do siadu. Obok mnie stała Hazel.

-Co?-zapytałem opadając z powrotem na poduszkę.

- Za 10 min masz iść do Leo, debilu...-odparła patrząc na mnie zmęczona.

- Dobra już idę- zamknąłem oczy.

-Wstawaj!-zawołała dziewczyna widząc jak przysypiiam.

- No dobra, dobra- wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Uczesałem się i umyłem zęby. Kiedy wychodziłem z domu z plecakiem na ramieniu zegar wskazywał za pięć siedemnasta.

Czyli mam tylko pięć minut żeby przejść przez pół miasta i dojść do domu dziecka. Wybiegłam na ulice nie zważając na jadące samochody. Przebiegłeem przez park i już znajdowałem się tylko dwie przecznice od miejsca zamieszkania Leo, gdy nagle ktoś wpadł na mnie z boku i przewróciliśmy się na trawnik.

- Ja pierdolę! Patrz jak chodzisz!- warknąłem i spojrzałam na podnoszącego się nastolatka.

- Sorki- popatrzył na mnie i zdałem sobie sprawę, że to ten nowy, który już zdążył się zaprzyjaźnić z Leo.

Podobno jest do niego podobny pod względem optymizmu. Na jego piegowatej twarzy pojawił się uśmiech, a w moją stronę wystrzeliła ładnie umięśniona, zgrabna ręka -Jestem Will, miło mi.
-Fajnie -odpowiedziałem i zacząłem się oddalać od denerwującego obiektu.
-A ty to?-o nieee.... chłopak jak na nieszczęście przyczepił się do mnie.
-Ktoś- dałem sobie sprawę, że nie tylko z Leo mam robić projekt. On też tam miał być.
-A dokładniej?- dopytywał.
-Nico.
-Aaaa.... Fajnie! Czyli razem idziemy do Leo!
-Tak, na to wychodzi Williamie.- odparłam trochę sarkastycznie. Jego mina była zachwycająca! Nie spodziewał się, hehehe.
-No to...- niebieskooki chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliłem mu na to.
- Idziemy do Leo i będziemy robić projekt z chemii. Koniec.- ładnie i elegancko zakończyłem rozmowę.
Kiedy doszliśmy było już dziesięć po piątej.

Want to fight? /Solangelo AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz