17. Brak kontaktu

115 6 14
                                    

Alert: samookaleczanie oraz spożywanie alkoholu, w tym rozdziale!

Nico Pov.

Ostatni raz kiedy widziałem Willa był z tym wysokim, przystojnym chłopakiem. Od tamtego czasu ani razu ode mnie nie odebrał, nie odpisał, ani nie skontaktował się w żaden inny sposób. Ściskało mnie w sercu na samą myśl, że do niego się uśmiecha. Oczy przestawały wyraźnie widzieć, dłonie zaczynały drżeć, oddech mi się urywał. Czułem się jakbym umierał, jakby każde dobre wspomnienie, które z nim miałem zaczynało mnie ranić, niszczyć od środka. Jakby każdy jego uśmiech, który mi posłał wbijał mi się w brzuch, każdy dotyk zostawiał bolesne oparzenie, każde spojrzenie rzucone ukradkiem cięło moje serce. Umierałem z każdą wysłaną do niego wiadomością, z każdym odrzuconym połączeniem. Nogi się pode mną uginały kiedy myślałem jak się teraz czuje, co robi, co o mnie myśli.

Moje dłonie same zaczęły szukać żyletek, schowanych głęboko w szafce nocnej. Same zaczęły kreślić wzory na nadgarstkach. A z pierwszą kroplą krwi, która wypłynęła na moją skórę poczułem wszechogarniającą ulgę. Mimo drżenia rąk, poczucie lekkości objęło całe moje ciało. Ból na nadgarstkach sprawiał, że przestawało boleć w środku, sprawiało, że wiedziałem gdzie boli.  Krew powoli spływała po moich rękach i coraz prędzej kapała, tworząc na podłodze sporą już kałużę. Od dawna nie było ze mną tak źle, od dawna nie traciłem siebie, od dawna nie byłem tak przytłoczony bezradnością i tym przeraźliwym bólem, nad którym nie potrafiłem zapanować.

 Od dawna nie było ze mną tak źle, od dawna nie traciłem siebie, od dawna nie byłem tak przytłoczony bezradnością i tym przeraźliwym bólem, nad którym nie potrafiłem zapanować

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Posprzątałem wszystko co zostało ubrudzone moją krwią i patrzyłem tylko na niezdarnie zawinięte bandaże na rękach. Cały dzień spędziłem na sprzątaniu, po tym jak się ciąłem. Hazel nie było w domu, bo pojechała na obóz, a ojciec z Persefoną mieli wrócić dopiero następnego dnia wieczorem. Podniosłem się z wygodnej kanapy w swoim pokoju i wyszedłem na korytarz, tylko po to, żeby zaraz skierować się do barku w kuchni. W domu zawsze mieliśmy dużo alkoholu, najróżniejszego rodzaju, tymi których mieliśmy najwięcej były: wina, whisky, brandy i oczywiście najróżniejsze "bittersy koktajlowe", jak to profesjonalnie nazywał mój ojciec. Wyjąłem z barku prosecco, kieliszek i korkownice, i usiadłem na kanapie w salonie. Sięgnąłem po pilota i włączyłem swoje ulubione anime.

Tak mogą wyglądać wakacje, zaśmiałem się pod nosem.

Czas nie miał najmniejszego znaczenia kiedy spędzałem tak czas. Wszystko było jakby rozmazane, czas także. Przymknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu, wypiłem połowę butelki w ciągu ostatniej godziny i delikatnie kręciło mi się w głowię.

~To pewnie dlatego, że siedzę. Gdybym się podniósł to od razu bym się przewrócił~ prowadziłem wewnętrzny dialog, już nawet nie czytając napisów swojego ulubionego anime. ~Ulu... bione. ulUbione. UlubiONE. Ulu... Ulub.. bione... U-LU-BIO-NE~ słowo traciło dla mnie znaczenie im dłużej je wymawiałem.

Sięgnąłem po pilota z zamiarem wyłączenia grającego urządzenia, gdy nagle usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza w zamku.

~Jestem w czarnej, głębokiej dupie~

Want to fight? /Solangelo AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz