3.Will

302 17 12
                                    

Nico Pov.

Zupełnie nic nie rozumiałem.

Will od ponad półgodziny tłumaczył mi biologię z takim zapałem jakby to było coś ciekawego. Ale co ciekawego mają w sobie mitochondria lub inne komórki czy co to tam jest? Nic. To jest przerażająco nudne, więc czemu Will jest taki podjarany? Chce być nauczycielem biologii? Pfff, nie radziłbym mu.

- Nico? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- wyrawało mnie z transu. Pokiwałem szybko głową. - Jeżeli tak to powiedz mi czym jest... siateczka śródplazmatyczna?

Spojrzałem na podręcznik, który w jednej chwili został zamknięty. Próbowałem coś wymyślić, cokolwiek co może być chociaż trochę prawdą. Przed chwilą coś o tym wspominał...

- Ymm... ona, no tego, no wiesz.... filtruje białka?- wymyśliłem szybko.

Chłopak patrzył na mnie zdenerwowany. Kurde, trochę przypał. Ale co mnie to obchodzi? To tylko biologia...

~To tylko Will...~ powiedział jakiś głosik w mojej głowie. Chyba się z nim zgadzałem. Ale trochę mi było głupio. Siedział u mnie od 3 godzin i spokojnie i nawet zrozumiale mi wszystko tłumaczył. Zrozumiałem nawet chemię i geografie, a to coś niezwykłego.

- Mam dość- powiedział i zaczął zbierać podręczniki i zeszyty.

Widziałem, że jego oczy się delikatnie zaszkliły. Zignorowałem to. Co on dla mnie znaczy? Nic? Chyba tak...

Wyszedł z mojego pokoju, czekałem aż trasie drzwiami czy nie wiem rzuci mi mordercze spojrzenie, ale nie. Drzwi zamknął spokojnie, nie krzyknął, ani nawet nie spojrzał na mnie. Po prostu zniknął. Wstałem i podszedłem do biurka, wziąłem do ręki zdjęcie i popatrzyłem  przepraszająco na Biancę.

- Przepraszam, wiem, że byś polubiła tego chłopaka- wyszeptałem.- Spróbuję się poprawić.

Tak, na pewno. Ja i bycie miłym dla tego... kogoś. Nie chciałem o nim myśleć. Wziąłem do ręki gitarę i założyłem słuchawki na uszy. Elektryczna gitara to jednak jest coś fajnego.

Will Pov.

Pożegnałem się z Hazel, która siedziała w salonie i wyszedłem cicho z ich mieszkania.

Czułem jak do oczu napływają mi łzy. Wszedłem szybko do windy i już po chwili byłem na dole. Wyszedłem z budynku, założyłem kaptur i schyliłem głowę tak, żeby nie widać mi było twarzy i spływających po niej łez.

Miałem być silny, spokojny i miałem nad tym panować. Wsiadłem w tramwaj i otarłem mokre policzki. Ludzie patrzyli na mnie współczująco i ciekawie. Denerwowało mnie to, ale nic z tym nie zrobiłem. Nie chciałem być nie uprzejmy. Wysiadłem, na którymś przystanku i ruszyłem do domu. Przechodziłem obok biblioteki, kwiaciarni i cmentarzu. Zatrzymałem się na chwilę i spojrzałem na świecace znicza i kolorowe kwiaty, które w ciemności wyglądały pięknie. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę: 21:34. Już dawno powinienem być w domu i robić zadanie domowe, ale kiedy opowiadałem Nico o lekcjach czułem na początku, że mnie słucha. Starałem się... próbowałem sprawić, żeby zrozumiał to lepiej niż na lekcjach. Ale nie, on nie słuchał mnie tak, że kiedy mówiłem o siateczce śródplazmatycznej, a po sekundzie zapytałem go co to, to on nie miał pojęcia. Mówiłem o tym w różny sposób tłumaczyłem mu na telefonach, zespołach muzycznych i innych rzeczach, które mógł zrozumieć.

Ostatni raz rzuciłem okiem na kolorowe światła i ruszyłem dalej do domu.

Gdy stanąłem przed drzwiami małego, ciepłego domku z dość sporym, zielonym ogródkiem, nie wiedziałem czy chcę wchodzić do środka. Mama bardzo kochała tatę, Austina i Kayle, ale dla mnie zawsze była bardzo surowa. Miała wobec mnie oczekiwania, chciała, żebym został lekarzem i artystą tak słynnym jak tato, żebym gotował obiady i zajmował się domem, podczas gdy mój brat tylko o rok młodszy nie musiał umieć nic, a siostra młodsza o kolejne dwa lata mogła robić cokolwiek chciała.

Tato kochał mnie bardziej, ale i tak bywał w domu tak rzadko, że nie było prawie żadnej różnicy pomiędzy nim, a mamą. Rodzeństwo natomiast zawsze było dla mnie najbliższe, zawszemnie wspierało.

~Nie wiem. Nie wiem co mam robić~ pomyślałem i spojrzałem w niebo.

Tak jak zawsze w Nowym Yorku, widać było tylko granatową pustkę. Żadnych gwiazd. Tęskniłem za tymi białymi, jasnymi punkcikami na niebie.

Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem drzwi. Mamą stała w kuchni przy czajniku i czekała, aż zagotuje się woda, Austin siedział przy zeszycie i rysował mamę, a Kayla siedziała w słuchawkach i znowu czytała coś na jakiejś stronie. Zdjąłem buty i bez słowa wszedłem po schodach na górę do swojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i odetchnąłem siadając na łóżku.

Czułem się źle. Zdjąłem z siebie bluzę, koszulkę i skarpetki. Wziąłem z szafy piżamę i poszedłem do łazienki. Rozebrałem się, wszedłem pod prysznic i oblałem się zimną wodą, próbując zmyć wszystkie uczucia. Nie chciałem być zły, ani urażony. Chciałem być obojętny na to co mówią i robią ludzie, ale nie potrafiłem.

Zawsze starałem się być taki jak chcieli rodzice, dziadkowie i znajomi. Idealny, opanowany i umiejętny. A ja chciałem być sobą, wesołym, miłym i pomocnym, taki byłem poza domem. W domu zawsze czułem się mniej dobry, uzdolniony niż moje rodzeństwo. Oni umieli takie niesamowite rzeczy! Moje zdolności były gorsze, bo kto chce mieć zdolności medyczne w wirku 12 lat? Pamiętam jak wtedy zszyłem koledze nogę w przychodni, bo nie było żadnego wolnego lekarza, wszyscy potem pytali jak to możliwe, że dziecko zrobiło to tak dobrze. Po czterech latach jestem w stanie zrobić prawie wszystko, ale po co mi to? Jasne chcę być lekarzem I to nie dlatego, że mama chce. Zawsze chciałem pomagać ludziom i teraz niby jako tako potrafię, ale to co potrafię powinienem się nauczyć na studiach, a nie umieć naturalnie. Umiem też śpiewać, ale i tak robię to gorzej niż mama, a do taty to nawet nie ma co porównywać.

Wyszedłem z pod prysznica i spojrzałem w lustro. Jak to możliwe, że wyglądam tak wesoło, miło i pięknie, kiedy czuje się tak słabo?

Przyglądnąłem się tatuażu na mojej lewej piersi. Słońce. Ja chciałem być takim słońcem dla Nica. Dalej chcę. Chcę mu pomóc z problemami i pokazać czemu warto coś z nimi robić. Chciałem być dla niego przyjacielem, który potrafi poprawić humor i rozśmieszyć kiedy jest Ci smutno. Chciałem być pocieszycielem i wsparciem dla każdego potrzebującego. A Nico bardzo tego potrzebował. Widać to było po jego zachowaniu, a zachowywał się jakby nic go nie obchodziło. Jakby wszytsko było mu obojętne. Zmienię to. Ja będę dla niego nie obojętny.

Uśmiechnąłem się do swojego odbicia z nagłą poprawą humoru. Wytarłem się i ubrałem piżamę, składającą się z białej koszulki z krótkim rękawem i nadrugiem Star Wars i czarnych, luźnych dresów. Ogarnąłem łazienkę i wróciłem do pokoju. Wyjąłem zeszyty z plecaka i zabrałem się za zadanie domowe z chemii, matematyki i polskiego.

Gdy skończyłem było już po pierwszej, szedłem do łazienki umyć zęby kiedy usłyszałem znajome kroki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy skończyłem było już po pierwszej, szedłem do łazienki umyć zęby kiedy usłyszałem znajome kroki. Zatrzymałem się i wyjrzałem przez okno na korytarzu.

- Nie wierzę- wyszeptałem zaskoczony.








- Dziadek?

°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•


Dzięki, za czytanie i komentowanie. Każdy komentarz, gwiazdka i odsłona jest dla mnie czymś bardzo miłym 💛🖤

Want to fight? /Solangelo AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz