19.

687 60 42
                                    

Wakacje w Warszawie były gorące. Rozpalone mury i betony, topiący się asfalt, brak przewiewu pomiędzy budynkami powodowały, że z utęsknieniem czekał na powrót do miasteczka.

Sierpniowe upały powodowały rozdrażnienie pomiędzy mieszkankami azylu. Czasami miał wrażenie, że ma do czynienia nie z dorosłymi kobietami, ale z dziećmi z piaskownicy. Wszystko mogło stać się zarzewiem sporu: nie posprzątane po zabawie dzieci zabawki w sali telewizyjnej, nie pozmywane naczynia w zlewie, okruchy na stole, chęć obejrzenia "Trudnych spraw" czy "Dlaczego ja" zamiast ukraińskiego czy tureckiego serialu, nawet wybór pomiędzy "Wiadomościami" w TVP a "Faktami" w TVN.

Zajęcia prowadzone przez psychologa czy prawnika przestały się cieszyć zainteresowaniem, kobiety wołały się wylegiwać przed azylem na leżakach lub opalać się w oknach.

Dodatkowo Piotr postanowił wprowadzić zasadę współpłatnosci za możliwość zamieszkania w azylu. Pieniądze z odszkodowania nie były z gumy, mimo oszczędnego gospodarowania powoli zaczynało ich ubywać. Otrzymywali dofinansowanie z urzędu pracy na usługi dla pensjonariuszek i mniejsze lub większe darowizny od znajomych czy w ramach zbiórek internetowych, mieli też lokal wynajęty na preferencyjnych warunkach. Ale utrzymanie go, zapewnienie wyżywienia pensjonariuszkom i sfinansowanie ich innych potrzeb musieli zapewnić sami.

Dzięki pomocy pracownika socjalnego i prawnika wiele kobiet, nawet nie pracując, otrzymywało spore zasiłki: 500 + na dzieci, wsparcie celowe bądź okresowe z pomocy społecznej, alimenty od mężów czy ojców dzieci. Często też zasiłki dla bezrobotnych. Piotr wprowadził zasadę, że mieszkanki azylu posiadające dochody na określonym poziomie, powinny wpłacać do wspólnej kasy pewien procent dochodów.

Wywołało to wzburzenie mieszkanek azylu. Najbardziej kobiety bulwersował fakt, że nie wszystkie musiały płacić: nowe mieszkanki albo te, których sprawy były w trakcie rozpatrywania często nie dysponowały własnymi pieniędzmi. Były więc zwolnione z płacenia. Argumenty, że to niesprawiedliwe, Piotr zbywał krótko: nie ma przymusu mieszkania w schronisku, każda z kobiet może w każdej chwili odejść. Azyl jest inicjatywą prywatną, finansowany ze środków prywatnej fundacji. Więc i zasady pobytu w nim były ustalane przez władze fundacji.

Zresztą każda z dyskutantek musiała przyznać, że kwoty wpłacane przez mieszkanki pokrywały w niedużej części koszty ich pobytu, gdyby chciały zamieszkać "na mieście", za samo wynajęcie mieszkania musiałyby płacić dużo więcej. A tu było jeszcze wyżywienie, zajęcia ze specjalistami, możliwość bezpłatnego ukończenia kursów finansowanych przez urząd pracy i inne korzyści.

Okres wakacyjny nie obfitował w nowe przyjęcia, dlatego Piotr i inni pracownicy skupili się na aktywizacji mieszkanek. Miały zajęcia z doradcą zawodowym, stylistką, psychologiem, prawnikiem. Wszystko po to, żeby zbudować w nich odporność psychiczną, umożliwić podjęcie pracy zawodowej i tym samym usamodzielnić od dotychczasowych oprawców.

W sierpniu Piotr został sam. Alka z córką wyjechały na parę tygodni nad morze, żeby spędzić trochę czasu w spokoju.
Piotr cieszył się, że w momencie, kiedy postanowił wprowadzić zmiany, z kierownictwa azylu był tylko on. Cieszyl się większym respektem wśród pensjonariuszek niż Alka. Jej, może z racji młodego wieku a może tej samej płci, nie szanowały tak jak jego.

Tam, gdzie Alka musiała się naprosić, naprzekonywać, czasami podnieść głos, jemu wystarczyło popatrzeć tym swoim lodowym wzrokiem i wydać dyspozycję "belferskim" tonem. Dlatego postanowił, że rewolucyjne decyzje o współpłatnosci wprowadzi pod nieobecność Alki. Tak się zresztą utarło, że wszędzie, gdzie potrzebne było ciepło, zrozumienie, potrzymanie za rękę czy nawet wspólne popłakanie, do dyspozycji pensjonariuszek była Alka. Za to tam, gdzie trzeba było bronić, chronić, wymagać, czasami nawet karać, wkraczał Piotr.

Miłość na krawędzi. W małym miasteczku i nie tylko / 18+ / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz