7.

796 64 44
                                    

- I tak to wygląda, panie Piotrze - zakończył dyrektor.
Piotr popatrzył na niego z uznaniem:
- Jestem pod wrażeniem. Głównie tego, że panu się chce. Ostatnie kilka lat pracowałem w renomowanym liceum ale przyznam, że chęcią do zmian bije pan tamtego dyrektora na głowę - uśmiechnął się.

Dyrektor zamknął teczkę z dokumentacją, a potem uważnie popatrzył Piotrowi w oczy:
- Przydałby mi się pan. Właśnie kogoś takiego mi brakuje, żeby te plany wcielić w życie. Klasa zostanie zrekrutowana, teraz robimy nabór wewnętrzny, proponujemy chętnym z listy osób już przyjętych możliwość przeniesienia do nowej klasy... Oczywiście po pozytywnej opinii psychologa lub pedagoga, przejściu testu psychologicznego, gotowości nauki przy zwiększonej liczbie godzin - dodał szybko - oraz podpisaniu zgody przez rodziców. Później, po nagłośnieniu sprawy w mediach, za parę tygodni zrobimy rekrutację uzupełniającą, do pozostałych trzech klas. Ale do tej super klasy muszę mieć super nauczycieli. Mówił pan, że okres zatrudnienia kończy się panu z końcem sierpnia...? - zakończył pytaniem.

Piotr roześmiał się niewesoło:
- Chce pan położyć projekt, zanim ruszył? Kto mnie przyjmie do pracy po takiej aferze?
- Chcę pozyskać najlepszych nauczycieli... - poprawił dyrektor. - Mówmy otwarcie, nie mogę narzekać na nadmiar ofert od chętnych. A jak już się znajdą, to z różnymi kwalifikacjami, chęciami do pracy, wiedzą..... Pan spadł mi z nieba....

Piotr widział, że dyrektor mówi szczerze. Dlatego odpowiedział również z powagą i szczerością:
- Panie dyrektorze, nie ukrywam, że pochlebia mi pana propozycja.... Szczególnie, że ostatni pracodawca nie dał mi możliwości dalszej pracy. Tamta sprawa dużo mnie kosztowała. Zastanawiałem się wręcz, czy nie mam już zamkniętej drogi do nauczania.... Zakładałem, że przez rok, dwa czy nawet dłużej będę musiał przejść do sektora bardzo prywatnego, skupić się na korepetycjach..... Myślałem też nad pracą w jakiejś fundacji wspierającej dzieci z trudnościami edukacyjnymi.... Ale gdybym miał możliwości, chciałbym wrócić od września do nauczania. To jest to, co zawsze chciałem robić, robię to dobrze i mam efekty. Ale.... - zastanowił się przez chwilę, w jaki sposób ubrać myśli w słowa - zanim porozmawiamy o ewentualnym zatrudnieniu, niech pan to jeszcze raz przemyśli. Proszę zadzwonić do mojego adwokata, dokładnie dowiedzieć się, jak wyglądała moja sprawa. Chciałbym też, aby pozyskał pan jakieś referencje odnośnie mojej pracy, tylko nie bardzo wiem, jak to zrobić. Czy proponować panu kontakt z moim byłym przełożonym? Trochę niezręcznie... Niech pan to przemyśli przez kilka dni, może tydzień. A potem powie mi pan, czy podtrzymuje propozycję.

- Uczciwie postawił pan sprawę, dziękuję - Wilkomirski skłonił głowę. - A czy mogę liczyć na pana pomoc podczas rekrutacji do tej klasy? Może przeprowadzenie jakichś krótkich zajęć sprawdzających wiedzę dzieciaków i ich zainteresowania?

- Chętnie pomogę - uśmiechnął się Piotr. - Mam sporo wolnego czasu, więc mogę się włączyć w prace rekrutacyjne, mogę poprowadzić jakieś zajęcia wyrównawcze podczas wakacji, gdyby się okazało, że dzieciaki intelektualnie nadają się do tej klasy ale mają braki w wiedzy....
- Cieszę się - uśmiechnął się dyrektor - Jeszcze kawy, herbaty, może coś zimnego?

Piotr pokręcił głową:
- Dziękuję, będę już leciał. Umówiłem się z Sebastianem, że pojadę z nim do radia, pokaże mi swoją pracę od kuchni.... Ale będziemy w kontakcie.
Wstał. Dyrektor również wstał i wyciągnął do niego rękę:
- Obiecuję, że się wkrótce odezwę. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie długa i owocna....
Odprowadził młodego nauczyciela do drzwi.

***
Przez parę dni Piotr w towarzystwie przyjaciela poznawał lokalne atrakcje: lasy, jezioro, długie, szerokie, puste drogi. Pływali wpław i kajakiem, jeździli rowerami, w pobliskim pubie grali w kręgle i bilard. Piotr przypominał sobie, jak to jest na wakacjach, gdy się używa słońca, aktywności fizycznej i szeroko pojętego odpoczynku. Z satysfakcją przyjął do wiadomości, że o ile Sebastian jest szybszy w pływaniu, o tyle Piotr nadal ogrywa przyjaciela w bilard.

Akurat wyskoczyli z wody, prychając i otrząsając się jak dwa psiaki. Rzucili się na trawę:
- Wygrałeś, jak zwykle. Inteligencja musiała ustąpić przed siłą - zażartował Piotr. Sebastian udał, że zamierza się na niego:
- Zaraz ci dam inteligencję, ty wymoczku. Wmawiaj sobie, że jesteś lepszy.

Piotr przytrzymał jego rękę:
- Jesteśmy w miejscu publicznym. Chcesz się znaleźć zaraz w internecie, w materiale pod tytułem "Lokalny medialny celebryta publicznie morduje przyjaciela"? Albo "Zaprosił, żeby zabić. Męska przyjaźń to mit"?

Wybuchnęli śmiechem. Dobrze im było. Mając tak dużo czasu dla siebie, ponownie odkrywali przyjemność wynikającą z codziennych kontaktów i wielu godzin spędzanych razem. Rozumieli się bez słów, nadawali na tych samych falach, mieli podobne poczucie humoru.
Sebastian cieszył się z tego, że ma przyjaciela przy sobie. Piotr złagodniał, rozpogodził się, wyglądał jakby odmłodniał o dziesięć lat.
"Ostatnie przejścia sporo go kosztowały" - pomyślał ze współczuciem Sebastian.

W tym momencie zadzwonił telefon Piotra. Mężczyzna odebrał, rozmawiał przez chwilę a potem spojrzał na przyjaciela z niedowierzaniem:
- Wilkomirski zaprasza mnie, żeby omówić warunki pracy.... Nie odstraszyło go to, o co mnie oskarżali.....

Sebastian poklepał go po ramieniu:
- Świetnie. Wilkomirski jest cwany, potrafi skorzystać z okazji, szczególnie jeśli ta sama mu wchodzi w ręce. - i dodał z naciskiem, chcąc przełamać niedowierzanie przyjaciela:
- Piotr, jesteś świetnym nauczycielem. Sąd cię uniewinnił, nakazał hienom dziennikarskim wymazać cię z archiwów, a zresztą ta sprawa interesowała głównie Poznań. Tu ludzie żyją swoimi sprawami, mało kogo obchodzi co się dzieje na ścianie zachodniej. Teraz jesteś anonimowy, za chwilę będziesz bogaty, wcale nie musisz pracować. Ale - dodał pospiesznie - możesz, jeśli chcesz. A widzę, że kręci cię to wyzwanie budowania nowej klasy.....

Piotr pokiwał głową:
- To prawda. Ciekawe wyzwanie zawodowe, zbudować coś od zera, w zupełnie innych warunkach. Chętnie się tego podejmę.... Jeszcze nie jestem do końca anonimowy, bogaty też jeszcze nie, ale Andrzej trzyma rękę na pulsie.

Sebastian położył się, zamknął oczy i wystawił twarz na słońce:
- Zastanawiałeś się, co zrobisz z tą kasą, jak ją dostaniesz? Jeśli będziesz chciał, możesz sobie własną szkołę otworzyć. Gdziekolwiek. Albo wyjechać na wyspy hiszpańskie czy inne Bali i żyć z oszczędności.

Piotr położył się obok i tak samo wystawił twarz na słońce:
- Myślałem. Chciałbym założyć fundację, pomagającą ludziom w trudnej sytuacji. Może biednym dzieciakom? Ja tych pieniędzy nie zarobiłem, dostałem je jako wyrównanie krzywdy. Ale jestem silny, zdrowy, zarobię na siebie. Więc niech one idą na wyrównywanie krzywd innych, słabszych ode mnie. Oczywiście, jak już je dostanę. - zakończył temat.

Sebastian podniósł głowę i popatrzył kpiąco:
- Wraca Święty Piotr? - przypomniał przydomek z czasów studenckich, jakim ochrzcili kolegę przyjaciele, doceniając jego ówczesną aktywność społeczną.
- Święty to już może nie, ale z pewnością Żelazny. Tego możesz być pewien - odpowiedział przyjaciel a jakaś nowa nuta w jego głosie dała do zrozumienia, że mówi poważnie.

***
Następnego dnia pojawił się u dyrektora szkoły. Rozmowa była krótka, satysfakcjonująca, na koniec dyrektor nalał po kieliszku alkoholu i wzniósł toast za owocną współpracę.
Piotr obiecał włączyć się w rekrutację, jeśli będzie potrzebny, poprowadzić w sierpniu ewentualne zajęcia wyrównawcze jeśli będzie taka potrzeba i być główną siłą dydaktyczną nowej klasy. Był zadowolony. Nowe wyzwanie zawodowe podobało mu się, warunki finansowe też były w porządku.
Dlatego z zainteresowaniem oczekiwał dalszych działań.

Miłość na krawędzi. W małym miasteczku i nie tylko / 18+ / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz