9.

772 62 30
                                    

Pierwszego września rano przekraczał próg szkoły z lekkim drżeniem serca. Znał już te mury, spędził w nich trochę czasu pod koniec czerwca. Ale teraz mijał mnóstwo ludzi: młodzieży, ich rodziców, innych nauczycieli, zaproszonych gości.
Niektórzy pozdrawiali go przyjaźnie, niektórzy patrzyli badawczo. Obawiał się, żeby ktoś go nie rozpoznał, nie zaczął nieprzyjemnej rozmowy. Nie chciał, żeby ścigały go poznańskie cienie. Był gotów zostawić przeszłość za sobą, zacząć wszystko z nową kartą.

Gdzieś daleko na końcu korytarza mignął mu i Sebastian, z notatnikiem, dyktafonem i aparatem fotograficznym. Był tu, aby zebrać materiał do kolejnego programu... a może artykułu? Ale Piotr był przekonany, że przyjaciel jest tu też dla niego, żeby swoją obecnością dodać mu odwagi. Wiedział, że Sebastian jest gotów zrobić dużo, żeby ułatwić mu nowy start.

Siedząc za stołem obok dyrektora, zresztą na jego osobiste zaproszenie, Piotr patrzył na zgromadzonych uczniów. Widział przejętych pierwszaków, którzy wyszli z gimnazjum i szkoły podstawowej z poczuciem dorosłości a tutaj stali się znowu najmłodsi. Przyszli maturzyści, którzy tę galę odbywali po raz ostatni, znali pewnie pierwszo-wrześniowe przemowy dyrektora na pamięć. Nie wyglądali na zainteresowanych.

Średnia wieku grona nauczycielskiego była dość wysoka, przeważali ludzie w wieku przedemerytalnym. Piotr był jednym z najmłodszych w tej grupie. Oprócz niego tylko dwie anglistki i wuefista obniżali średnią wieku.
"Może będzie ok? Może wreszcie zyskam trochę spokoju?" - myślał Piotr, słuchając dyrektorskiej przemowy a następnie przemówień kilku zaproszonych gości.

Wieczorem przy kolacji Sebastian zaczął opowiadać o swoich obserwacjach:
- Wszystkie małolaty, od klasy pierwszej do trzeciej, wpatrzone były w ciebie jak w obraz - zażartował. - Będziesz miał kłopot. Przewiduję wysoką frekwencję na twoich lekcjach, szczególnie wśród dziewcząt. Ale nie wiem, jak będzie z zapamiętywaniem twoich wykładów. Bo patrzeć na ciebie będą, ale czy będą słuchać?

Piotr westchnął. Od kiedy po raz pierwszy przyszedł do szkoły na praktyki studenckie, było tak samo:
- Dała bozia urodę, to dała. Nie prosiłem. Ale poczekaj, zrobię pierwsze kartkówki, to przestaną mnie lubić. Nawet uroda mi nie pomoże - zażartował ponuro - Ja naprawdę jestem wymagający. Uczę porządnie, nie obijam się. Początkowo jęczą i próbują się ze mną siłować, kto będzie bardziej odporny. Potem się przyzwyczajają i zaczynają uczyć. A przed maturą proszą o dodatkowe lekcje i kółka. Zresztą dyrektor dał mi carte blanche na sposób prowadzenia lekcji, mam tylko osiągnąć efekt.

Następnego dnia wszedł do sali i popatrzył na siedzących w niej uczniów. To była ta klasa specjalna, o podwyższonym poziomie, na której dyrektorowi tak bardzo zależało. Siedemnaście osób, w większości dziewczęta, jak przystało na klasę humanistyczną. Widział, że kilku z nich zabłysły oczy na jego widok. Szczególnie dwie ładne i świetnie ubrane nastolatki siedzące w ostatniej ławce pod oknem, ewidentnie były pod wrażeniem jego wyglądu. Nic dziwnego, zdawał sobie sprawę, że wyglądał jak bohaterowie filmów dla nastolatek.

Nie przejmował się. Zdawał sobie sprawę z własnej urody i z wrażenia, jakie robi na kobietach, szczególnie tych młodszych. Wiedział też, że kiedy zacznie wymagać od nich poważnej nauki, szybko zapomną o jego urodzie a będą narzekać na dyscyplinę. Miał tylko nadzieję, że w ciągu tych trzech lat zrozumieją i docenią jego podejście.

Zorientował się już, że w tej klasie ma kilkoro dzieci osób należących do lokalnej śmietanki towarzyskiej: burmistrza, dyrektora szkoły, paru przedsiębiorców, wyższych pracowników z urzędu. Było też kilka osób niezamożnych, bez większego wsparcia rodziców, za to inteligentnych i pracowitych. Dla nich w zasadzie powstała ta klasa.

Miłość na krawędzi. W małym miasteczku i nie tylko / 18+ / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz