----------------------------------------------
Wrócił do swojego mieszkania o szóstej nad ranem. Niektórzy ludzie o tej porze są budzeni przez dźwięki budzika, dającego im znać, że pora wstawać do pracy po dobrze przespanej nocy. Bucky w tej chwili nie ma nawet siły im zazdrościć. Jest wykończony po tej pracowitej nocy. Wszystkie mięśnie go bolą. Ma wrażenie iż nawet jego metalowa ręką zdaje się lekko pobolewać. Jedyną myślą jaka go nieco pociesza, jest ta która mówi mu, że było warto.
Spotkał się dzisiaj z handlarzami broni. Niegdyś z nimi współpracował jako Zimowy Żołnierz. Kilkukrotnie rozkazano mu im pomóc, w wykradaniu najnowszych projektów, lub też prototypów narzędzi militarnych amerykańskiego rząd. Skrzywdzili oni wielu dobrych ludzi. Może i nie tylu co on sam, ale to nie zmienia faktu... Z resztą nie ważne! Liczy się tylko to uniemożliwił im ich dalszą działalność.
Dopadł ich w jednym z magazynów w którym trzymali swój towar. Zapakowywali go właśnie do ciężarówki, gdy po cichu, pod osłoną deszczowej nocy obezwładniał jednego po drugim. Gdy zrobił już swoje, wezwał policję, aby po nim posprzątali. Dosłownie podał im jak na tacy piętnastkę nieprzytomnych drani. Ułożył ich wszystkich w jednym miejscu, na samym środku hangaru.
Nie zabił nikogo.
Przysięgał sobie, że już nigdy nie odbierze życia żadnemu człowiekowi. Zrobił to tej niezapomnianej nocy, gdy dowiedział się, że jest w końcu wolny. Patrzył wtedy prosto w rozgwieżdżone niebo przez swoje łzy, które płynęły swobodnym strumieniem, chyba... Po raz pierwszy w jego życiu. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek tak mocno płakał i nie sądzi, żeby płakał tak kiedyś ponownie.
Teraz czuję się jakby przejechał po nim pociąg.
Nie spał od ponad trzydzieści sześć godzin i nie jadł od około dwunastu. Jest cały posiniaczony, ma rozcięty kawałek lewego policzka i kilka zadrapań. Wie że wszystkie obrażenia zniknął całkowicie w ciągu doby, dzięki krążącemu w jego żyłach serum. Czyni ono jego ciało znacznie wytrzymalszym od ciała przeciętnego człowieka. Zwiększa jego siłę i przyspiesza regenerację, ale nie eliminuje ono podstawowych potrzeb, których zaspokajaniem James niestety nie za bardzo się przejmuje. Aby serum mogło działać w pełni, potrzebuje wsparcia regularnie dostarczanych składników odżywczych oraz przynajmniej paru godzin odpoczynku raz na jakich czas.
Piwo. Prysznic. Sen.
Te trzy słowa zapętliły się w głowie Barnesa. Nic po za nimi go nie obchodzi. Właśnie wyjmuje butelkę alkoholu z lodówki. Jedną z zalet posiadania metalowej ręki, jest fakt, że zawsze masz przy sobie niezawodny otwieracz praktycznie do wszystkiego. Upija duszkiem niemalże połowę objętości chłodnego płynu. Nie wpływa na niego w żaden odurzający sposób, ale jest w stanie przysiąść, iż sam jego smak nieco go odpręża.
Cofa go wspomnieniami do czasów, gdy był jeszcze młodym chłopakiem. O ile miał tylko przy sobie drobne, zawsze po dobrze wykonanej robocie, sięgał po piwo. W szczególności w okresie, gdy pracował jako pomocnik na budowie. Często popijał w tedy że starszymi budowlańcami. Zdarzało się, że nawet mu je stawiali.
CZYTASZ
TERAPEUTKA - "Nigdy Więcej Zimy" / Fanfiction: Avengers
Fanfiction- Skarbie... Wiesz że to nie prawda. Jestem nikim Abby. Pustą skorupą rozbitą na kawałki. Nie możliwą do poskładania. Nawet nie człowiekiem. - To nie prawda. Błagam cię, przestań to w końcu sobie wmawiać! - Kim więc jestem? Powiedz mi. - Jesteś Jam...