VIII. Misja

251 30 2
                                    

----------------------------------------------

Ciężko mu było uwierzyć, gdy obudziły go poranne promienie słońca, wpadające do jego mieszkania przez niezasłonięte rolety

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ciężko mu było uwierzyć, gdy obudziły go poranne promienie słońca, wpadające do jego mieszkania przez niezasłonięte rolety. To się nie zdarza. Zazwyczaj albo budzi się jeszcze przed świtem, zalany potem i z gorzkim posmakiem w ustach, albo śpi doszczętnie wyczerpany, aż do wczesnego popołudnia tak mocno, że nawet trzęsienie ziemi nie było by w stanie go obudzić. Jakże więc wielkim dla niego szokiem, było obudzić się samoistnie, jako człowiek nie dość że wyspany, to jeszcze nieobolały.

Nie miał jednak zbyt wiele czasu, który mógł by poświęcić na rozmyślania nad tym. Zaspał. Jest już 7:30. Miał za półtorej godziny samolot. Przez ten czas musi dostać się do starego, w teorii już nie używanego lotniska po za miastem, gdzie czeka już na niego znajomy. Edvin Orlov, pilot i przemytnik, za młodu najemnik. Obecnie lata po całej Ameryce Północnej, czasem i nawet Południowej, w poszukiwaniu interesów. Traf chciał iż trzy dni temu znalazł je w Nowym Jorku, a Barnes zmierza z tego skorzystać. 

Ciesząc się, że wszystkie potrzebne rzeczy spakował jeszcze wczoraj przed spotkaniem z Abigail, skorzystał tylko na szybko z łazienki, przebrał się w miarę świeże ciuchy, po czym chwycił swoją torbę i wyszedł z mieszkania. Rzucił lekki uśmiech w stronę drzwi swojej sąsiadki, zastanawiać się przez chwilę, czy może właśnie ze względu na sobotni poranek wciąż śpi w swoim łóżku, czy może jednak jest rannym ptaszkiem. Wszelkie jego myśli i odczucia do Abby muszą jednak zaczekać.

Misja. Kolejna rzecz na jego liście. W tym momencie tylko ona się liczy.

Zbierał się do niej tak naprawdę od początku. Mówiąc dokładniej, od kiedy tylko zaczął spisywać swoje grzechy w dzienniku od Steve'a. Ta konkretna sprawa, jednak nie do końca jest jego grzechem. Sam był jedną z jej ofiar.

Ludzie z Projektu Stonoga uczynili z niego królika doświadczalnego, oraz prywatne źródło serum. Używali jego krwi, aby tworzyć mu podobnych. Nadludzi. Super Żołnierzy, ale i nie tylko. Wykorzystywali do tego zwykłych, zdesperowanych, zazwyczaj nie mających nic do stracenia ludzi. Składali im fałszywe obietnice lepszego świata, aby później kształtować ich według swoich potrzeb. Większość z nich umierała w trakcie morderczego procesu mutacyjnego. 

Garstka która przeżyła pewnie wolała by tego nie zrobić.

Oczywiście za finansowanie całego projektu odpowiadała Hydra, która niestety podczas swego upadku, nie pociągnęła Stonogi za sobą. Znaleźli się inni, będący gotów łożyć ogromne pieniądze na rzecz stworzenia  nadludzi, którzy później będą działać na ich usługi. Z tego co się dowiedział ze swojego wywiadu, przez okres Blipu prace nad projektem ustały, z przyczyny której każdy mógł  by się domyśleć. Większość biorących w nim udział osób wyparowała, jednak teraz gdy efekt pstryknięcia Thanosa został cofnięty, nie minie dużo czasu, zanim Projekt Stonoga wróci do pełnej formy.  

TERAPEUTKA - "Nigdy Więcej Zimy" / Fanfiction: AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz