VII. Typowy wojak

289 27 101
                                    

----------------------------------------------

Nie mieli pojęcia kiedy minęła ich pierwsza, wspólna godzina

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie mieli pojęcia kiedy minęła ich pierwsza, wspólna godzina. Widzą tylko, że gdzieś w jej połowie kelner zaproponował podanie im podanie wina. Zamówili więc po jego lampce i tak powoli sączyli je podczas swojej rozmowy. Było ono czerwone, półwytrawne, z mocno owocowym posmakiem. Oboje zdecydowanie gustują w piwach, bądź nieco mocniejszych trunkach, jednakże nie narzekają.

— Skoro już ustaliliśmy czym się zajmuje — stwierdza żartobliwie Bucky — to może zechcesz się ze mną podzielić, czym zajmujesz się ty.

Szeroki uśmiech rozkwita na jej twarzy. Zdaje się stawać jeszcze szerszy, gdy zaczyna mu opowiadać o swojej pasji do robienia zdjęć i o tym jak zmieniła się w jej sposób na życie. Wspomina przy tym o Jacobie. W końcu to dzięki właśnie tej wspólnej pasji go poznała i dzięki niemu pracuje tam gdzie pracuje.

— Brzmi na to, że jesteście ze sobą bardzo blisko.

— Jest moim najlepszym przyjacielem obok Jeny... I Galadrieli! — chichocze pod nosem. — Tylko przyjacielem, jeśli o to ci chodzi.

Bez problemu mogła dostrzec to niepewne pytanie, niemalże wypisane. na jego twarzy.

— Nie musiałaś tego dodawać, ale miło że to zrobiłaś.

Również się do niej uśmiecha. Naprawdę nie może sobie przypomnieć ostatniej sytuacji, w której tak często i przede wszystkim tak szczerze by się uśmiechał. Wszystkie wydają się odległym, rozmytym snem. Jakby ponownie patrzył na świat przez lodową taflę. Wie jednak, że to nie prawda. Jest mu zbyt ciepło na sercu.

— Twoja... Kotka... Gal - wypija jednym duszkiem, ostanie dwa łyki wina że swojej lampki. — Masz ją od roku?

Stara się ciągnąć rozmowę z jednego prostego powodu. Póki on to robi, ona nie będzie zadawać mu pytań, na które nie będzie mógł odpowiedzieć nie kłamiąc. Po za tym, rzecz jasna, chce ją po prostu bliżej poznać.

Abigail kiwa głową.

— Kupiłam ją tuż po tym jak... Nieco się ustatkowałam — spuszcza wzrok na swoje dłonie. — Moje cztery pierwsze lata po snapie były mocno burzliwe. Szukałam przez nie swojego miejsca. W pewnym momencie wszystko się sypło - wzdycha cicho. - Wróciłam tutaj, do rodzinnego miasta. Miała być moim lekiem na samotność. Siedzenie samemu w czterech ścianach potrafi być mocno przygnębiające.

Odwzajemnia jej smutny uśmiech. 

— Wiem coś o tym.

— Mógł byś sobie sam takiego sprawić. Ewentualnie... — bierze ostatni łyk szkarłatnej cieczy. - Jakiegoś chomika, złotą rybkę, bądź kanarka.

James prycha.

— To raczej nie wchodzi w grę. Jak sama zauważyłaś, zbyt mało czasu przebywam w mieszkaniu.

TERAPEUTKA - "Nigdy Więcej Zimy" / Fanfiction: AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz