-----------------------------------------------
Abby zaparkowała najbliżej promenady jak mogła, zadowolona z faktu mniejszych tłumów niż się spodziewała. Zakłada torbę na swoje ramię, pokrowiec z aparatem zawiesza na szyi i wychodzi z auta. Barnes robi to samo, tylko że nieco wolniej. Poprawia okulary przeciwsłoneczne na swoim nosie. Nic nie mówiąc rozgląda się z poważną miną po okolicy, niemalże jakby wypatrywał potencjalnych zagrożeń. Dziewczyna szybko wyjmuje aparat i pstryka znienacka zdjęcie jego lewemu profilowi. James oczy to zauważa, w momencie gdy słyszy kliknięcie, jednakże nie komentuje tego. Jedynie przewraca oczami ukrytymi również za ciemnymi szkłami i wzdycha cicho.
— To gdzie chcesz iść najpierw? — pyta ją.
Rzuca mu znad okularów wymowne spojrzenie typu "Dlaczego ja mam decydować?". Brunet wzrusza ramionami.
— To był twój pomysł żeby tu przyjechać. Decyduj.
Ona przygryza lekko wargę w zastanowieniu. Ostatecznie jej brzuch decyduje za nią.
— Nie wiem jak ty, ale z wielką chęcią zjem coś nieprzyzwoicie kalorycznego i pysznego. Słodkie odpada, więc co powiesz na... — rozgląda się dookoła —hot-dog'a?
Nie tak że James był by w stanie jej czegoś odmówić. W końcu tu przyjechał.
I tak zajmują kolejkę w "Dawgs on the boardwalk", po czym wybierają dla siebie opcje z menu. Ona hot-doga papryką jalapeno, podwójnym serem i łagodnym sosem czosnkowym, on z duszoną cebulką i słodką musztardą. Gdy ona sięga do swojej torby po portfel, Bucky już wylicza gotówkę.
— O nie nie nie! Ja cię zaprosiłam. Ja płacę — upiera się dziewczyna.
— Ty zapewniłaś nam transport, ja zapewniam jedzenie. Koniec kropka — wręcz pieniądze kasjerowi, a następnie odbiera ich zamówienie. — Zero dyskusji.
Abigail piorunuje go wzrokiem, zaciskając jednocześnie usta w cienką linię, ale tylko po to, żeby się nie uśmiechnąć.
— Dzięki — mruczy pod nosem, zaczynając zajadać się swoją porcją.
Bucky wciąż się zastanawia, jak to całe jedzenie może się zmieścić w tak drobnym ciele.
Przez następne parę minut przechadzają się po promenadzie konsumując posiłek. Mija ich mnóstwo ludzi, przeważnie rodziny z dziećmi, lub młode pary. Dziewczyna zastanawia się gdzie najpierw iść. Przygotowała sobie wczoraj całą listę miejsce w których nie dość że będą mogli spędzić miło czas, to jeszcze porobić fajne zdjęcia. Przegląda ją na komórce.
— Możemy najpierw udać się do "Silverball Retro Arcade". Mają tam ponad sześć tysięcy klasycznych maszyn do gier z czego najstarsze pochodzą z lat pięćdziesiątych — proponuje mu.
CZYTASZ
TERAPEUTKA - "Nigdy Więcej Zimy" / Fanfiction: Avengers
Fanfic- Skarbie... Wiesz że to nie prawda. Jestem nikim Abby. Pustą skorupą rozbitą na kawałki. Nie możliwą do poskładania. Nawet nie człowiekiem. - To nie prawda. Błagam cię, przestań to w końcu sobie wmawiać! - Kim więc jestem? Powiedz mi. - Jesteś Jam...