Rozdział XXVII: Korytarz

354 21 1
                                    

Nagle w pustym korytarzu rozległ się głuchy dźwięk spadających na ziemię książek i kilku przekleństw.

-Uważaj jak łazisz ty niedorozwinięt...- Draco Malfoy spojrzał na osobę, która na niego wpadła i momentalnie zamknął usta. Stał, a raczej klękał przed nim sam złoty chłopiec zbierając rzeczy, które upuścił. Widząc wybrańca w takiej pozycji poczuł jak ciepło rozlewa mu się po karku. Pierdolone hormony. 

-Merlinie przepraszam, za dużo tego wszystkiego.- Malfoy patrzył przez chwilę jak Harry niezdarnie łapie za wszystkie księgi i papiery. Dopiero, kiedy zauważył brak okularów bruneta klęknął na przeciwko niego szukając ich w bałaganie.

-Potter.- Rzekł łapiąc za nadgarstek niższego, kiedy znalazł szkła. Chłopak spojrzał na niego, chociaż pewnie widział tylko mgłę, a Draco wsunął na jego nos okulary.

-Malfoy.- Rozpoznał towarzysza.- Dziękuję.- Zaczerwienił się lekko patrząc na dalej trzymającą go dłoń. Blondyn momentalnie zabrał ją kładąc sobie na ciepłym karku i drapiąc go w zdenerwowaniu.- Sorry, że na ciebie wpadłem.- Starszy tylko wzruszył ramionami powoli zbierając rozsypane książki.

-Każdemu się zdarza. Żebyś zobaczył jednego drugoklasistę wczoraj- zachichotał.- Te książki były wyższe od niego.- Wybraniec zastygł w bez ruchu. Czy Draco Malfoy sobie żartował? On... Chichotał?! Pomyślał. Ślizgon zwrócił na niego uwagę po chwili ciszy.- Powiedziałem coś nie tak?- Teraz Harry był już zgubiony totalnie.

-Nie, tylko- wydukał.- Ty... Żartujesz.- Stwierdził, a Draco przewrócił oczami.

-Zdarza mi się.- Podał mu książki wstając. Gryfon zrobił to samo uważając, żeby znowu ich nie zgubić.- A teraz już pójdę.- Oznajmił oddalając się. Wtedy Harry zrobił coś czego nawet sam się nie spodziewał. Podbiegł do swojego wroga i złapał za rękę odwracając w swoją stronę.- Co jest, Potter?- Słychać było w jego głosie tą dawną irytację.

Wybraniec na chwilę zagapił się w jego oczach. Jeszcze przed sekundą był taki pewny siebie. Tak pewny, żeby złapać za rękę t e g o Malfoy'a. A teraz, kiedy nastolatek podniósł głos, jego pewność siebie uleciała.

-Muszę ci coś powiedzieć.- Wypalił, a brew ślizgona podleciała do góry.

-A do tego musisz mnie trzymać za rękę?- Zapytał kpiąco, a chłopak nagle zrobił się jeszcze bardziej czerwony.

-No tak, jasne.- Puścił jego dłoń czując nieprzyjemne zimno pustego korytarza muskające jego palce.- Syriusz jest chory.

-Co?- Zdawało się, że to wyznanie zaszokowało blondyna.- O czym ty mówisz?

-Syriusz jest chory. Jeszcze nie wiadomo co mu jest, ale z tego co wiem stracił swoje moce. Nie może czarować, ani praktycznie normalnie funkcjonować- powiedział na jenym wdechu. Draco zrobił wielkie oczy. Poczuł jak robi mu się nie dobrze.

-A mówisz mi to, bo?- Nagle zmienił wyraz twarzy na ten obojętny. Widać, że nie chciał pokazywać swoich obaw. 

-Bo to twoja rodzina? Poza tym w wakacje wydawaliście się sobie bliscy- wzruszył ramionami.- Prędzej czy później byś się o tym dowiedział, więc chciałem cię uprzedzić.- Spojrzał mu w oczy. Wrażały kompletną pustkę.

-No tak. Dziękuję- uśmiechnął się lekko, a Harry poczuł ciepło w okolicy brzucha. 

-To tyle. Chciałem ci tylko to powiedzieć.- Stali tak przez chwilę na przeciwko siebie patrząc na wszystko, tylko nie wprost.- Pójdę już.- Oznajmił Harry wymijając Draco.

-Co miałeś na myśli, kiedy mówiłeś, że i tak bym się dowiedział?- Zapytał nagle Draco. Harry odwrócił się otwierając lekko uta.

-Będziesz na Grimmauld Place na święta. Znaczy yyy tak przynajmniej myślałem. Wiesz, byłeś tam w wakacje, twoja matka gadała z Dumbledorem. Myślałem, że...

-Masz rację. Głupio, że zapytałem.- Przerwał mu nagle wyższy.- Do zobaczenia, Potter.

-Do zobaczenia Malfoy.- Rozeszli się. I mimo, że oboje w dwie różne strony, myśleli o tym samym.

***

Draco wszedł do pokoju wolnym krokiem. Syriusz był chory. Czy moja matka wiedziała? Od kiedy Potter wiedział? Czy dowiaduje się jako ostatni? Utrata mocy? Przecież to musi być coś poważnego. 

Myśli kłębiły się w jego głowie. Nawet kopnął szafkę uważając, że to pomoże. Nie pomogło. Jedynie w jego oczach zebrały się łzy. Co prawda, Draco nie był blisko przez całe swoje życie z Blackiem, ale ostatnio jego matka mówiła o nim same dobre rzeczy. I był dla niego taki miły w wakacje... Nawet pisał do niego listy pytając jak się czuje, czy co u niego.

Był na siebie zły. Na siebie i na życie, że nie może nic zrobić. Że jest teraz w zamkniętej szkole i nie może wyjść dalej niż do Hogsmeede. Wziął kilka głębokich wdechów, tak jak mama robiła to podczas kłótni z ojcem.

Nic mu nie będzie, nic mu nie będzie. Powtarzał w kółko jak mantrę, kiedy jadł kolację, kiedy brał kąpiel, kiedy kładł się spać. 


Zapominając Słońca | Harry Potter | Drarry | NIE BĘDZIE KONTYNUACJI |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz