Rozdział XXXIV: Miłość

347 22 0
                                    

Wróciłam piękni. 

P.S Dobiłam 100 stron A4 podczas tego rozdziału. Czyli jesteśmy w połowie (najparwdopodobniej).

*

-Dostałem list od waszych rodziców- powiedział Remus podchodząc z kopertą do stołu. Rudzielce podnieśli głowy z nad talerzy.

-Co piszą?- Zapytała Ginny z nadzieją w głosie.

-Przyjadą dopiero w przyszłym tygodniu.- Mężczyzna przejechał wzrokiem po całej długości pergaminu.- Fred i George nabawili się przeziębienia, a ze względu na okoliczności w jakich jesteśmy boją się przyjechać wcześniej.- Dziewczyna jęknęła cicho, a jej brat wzruszył ramionami.

Dni w domu Syriusz mijały na tym samym. Ciche śniadanie, zamykanie się w pokojach, cichy obiad, zamykanie się w pokojach, cicha kolacja, zamykanie się w pokojach. Do świąt zostały prawie dwa tygodnie, a nie zapowiadało się, żeby były one szczęśliwe. Jedynymi osobami, które jako tako do siebie mówiły to Syriusz i Remus.

Harry strasznie był na to zły. Wyobrażał sobie najlepsze święta swojego życia, razem z chrzestnym i przyjaciółmi w rodzinnej atmosferze. Oczywiście, nic nie stało na przeszkodzie zmienienia tego, ale chciał jak najdłużej odkładać rozmowę z nim, a na Rona i Hermionę nadal był zły. Remus sam miał nastrój do zabijania, a Dracona starał się unikać jak ognia.

Wieczorami siadał i ze wstydem otwierał książkę o tańcu. Wąchał każdą jej stronę wyobrażając sobie jak to Draco jeździ po niej palcami. Nie było to normalne. Harry czasami myślał, że wmówił sobie to całe „zauroczenie". Tak naprawdę przyszło to od tak. Z Cedrikiem (a było to jego jedyne doświadczenie) było inaczej. Przychodziło to stopniowo i nie było tego punktu zaskoczenia. Jednakże jeśli chodziło o Draco poszło od razu. Wystarczyło, że chłopak był dla niego miły, a on poleciał na niego jak osa do miodu. Wyobrażając sobie Malfoy'a bez koszulki, jego palce czy dłonie, śliniąc się do każdego wymruczanego przez niego słowa, czy unikaniu jego dotyku i towarzystwa, zachowywał się jak jakaś napalona nastolatka.

Najgorsze jest to, że nie wiedział czy to miłość. Miłość to dla niego wielkie słowo, a powiedzieć o kimś takim jak Draco, że się go kocha, trzeba to przemyśleć. I mimo, że ślizgon przyznał się do błędów, i mimo, że teraz był „dobry", to nadal mógł być podstęp. Jakaś gra, w którą się bawił jego uczuciami. Harry raczej nie płakał, zazwyczaj leżał bez ruchu, albo uderzał w ścianę. Często podejrzewał chłopaka o dolanie mu czegoś do picia, albo rzucenie zaklęcia, więc kiedy pewnego wieczoru uśmiechnął się do niego widząc jak Ron i Hermiona wreszcie usiedli koło siebie, bez zastanowienia poszedł do Syriusza.

-Mogę wejść?- Zapytał otwierając lekko drzwi do biblioteki. Syriusz siedział na jednym z foteli patrząc w okno. Kiedy jednak Harry odezwał się odwrócił wzrok z uśmiechem.

-Jasne. Siadaj- wskazał na miejsce naprzeciwko swojego. Gryfon z lepkimi rękoma oraz na miękkich nogach zajął wskazane miejsce.

-Chcę coś wiedzieć- powiedział nie patrząc w oczy wujkowi. Black usiadł wygodniej zakładając nogę na nogę. Złączył swoje dłonie razem.

-Czy to ta rozmowa, którą chciałeś ze mną przeprowadzić?- Zapytał, a Harry spojrzał mu w oczy.

-Skąd wiedziałeś, że jesteś zakochany?- Wypalił zanim odwaga z niego uleciała.

-Ah, miłość. Mogłem się tego domyśleć- Uśmiechnął się szerzej. Zamyślił się przez chwilę.- Skąd wiedziałem? Tego się nie wie.- Pokręcił głową. Czarne włosy opadły mu lekko na oczy.- To się czuje. Najpierw przychodzi serce, a dopiero potem rozum, Harry.

Zapominając Słońca | Harry Potter | Drarry | NIE BĘDZIE KONTYNUACJI |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz