— Ethan, Valentina! Spóźnicie się na rozpoczęcie roku! — Usłyszałam głos mojej mamy, która czekała na nas w kuchni.
— Jeszcze chwila! — Odkrzyknęłam jej i w pospiechu wzięłam pierwsze lepsze buty na obcasie z półki w garderobie.
Wychodząc z garderoby, napotkałam mojego starszego brata, Ethana. Był ubrany w bordowy garnitur z czarną koszulą, jak zwykle rozpiętą na kilka guzików. Miał długie czarne włosy, zaplecione w dwa francuzy po bokach głowy. No nie będę ukrywała, wyglądał bosko. Zawsze zazdrościłam mu poczucia stylu i buntowniczego charakteru.
— O Valentina, pożyczyłem od ciebie te czarne perły. I tak w nich nie chodzisz, a mi dzisiaj pasują. — Powiedział, odwracając się do mnie.
— Ja nie mam nic przeciwko, ale tata może mieć. — Wskazałam na jego palce ozdobione sygnetami taty. — Ciągle wyciągasz jego sygnety, kilka już zgubiłeś. — Odpowiedziałam, a on tylko machnął na to niedbale ręką.
Gdy zeszliśmy schodami do kuchni, mama zmierzyła mojego brata dziwnym wzrokiem. Jak zwykle pewnie będzie miała coś przeciwko stroju Ethana, jednak on wcale nie zwracał uwagi na jej przeciwwskazania.
— Ethan, to nie jest odpowiedni strój do szkoły. Ale nie mamy już czasu na przebieranki, wiec chodźcie. — Powiedziała i wyszliśmy za nią do samochodu.
***
Wchodząc do budynku szkoły, od razu napotkałam moją przyjaciółkę Victorię. Jak zwykle musiała wpaść w jakąś kłótnię z wicedyrektorem szkoły.
— Proszę się wyluzować, proszę pana. To tylko zwykły początek roku szkolnego. — Powiedziała luzackim tonem, który jeszcze bardziej denerwował wicedyrektora.
— Właśnie! Początek roku szkolnego, a już jest pierwsza skarga na pannę De Angelis! Jeszcze jeden taki wyskok w tym miesiącu, a przysięgam, że wylecisz stąd nim... — podniósł głos, ale nie dokończył swojego wywodu, ponieważ do nich podeszłam.
— Dzień dobry panie wicedyrektorze. Co się stało? Strasznie pan czerwony. — Popatrzyłam na niego.
— O panienka Torchio, świetnie jeszcze jej tu brakowało. — Wymruczał pod nosem i odszedł.
Od razu z Victorią się roześmiałyśmy. Nasz wicedyrektor, pan Esposito zawsze miał do nas problem, właściwie to nigdy nie mogłam pojąć dlaczego. Jednak nie przejmowałam się nim za bardzo, bo przynajmniej było dzięki niemu śmiesznie w szkole.
— Czego znowu od ciebie chciał? — Popatrzyłam na przyjaciółkę.
— Jakieś pierwszoklasistki poskarżyły się na mnie, że palę zioło w szkolnej toalecie. Co prawda to były tylko zwykłe czerwone Marlboro...
— Mhm, już ja widzę te twoje Marlboro — zaśmiałam się.
— Dobra chodź na te rozpoczęcie, bo zaraz znowu się ktoś o coś przywali — powiedziała i objęła mnie ramieniem.
Ruszyłyśmy razem w stronę sali apelowej, na której zawsze rozpoczynał i zakańczał się rok szkolny. Po drodze mijałyśmy wiele nowych twarzy, głównie to były pierwszaki, ale sporo osób mówiło o nowym uczniu, który jest w ostatniej klasie. Byłam ciekawa kto to, bo z tego co Victoria mi opowiadała, był cholernie przystojny.
Jednak gdy naciskałam za klamkę drzwi do sali apelowej, ktoś z drugiej strony z impetem je otworzył, przy czym mocno mnie nimi uderzył w głowę. Poczułam tępy ból przeszywający moją czaszkę, na chwilę nawet zrobiło mi się ciemno przed oczami.
— No czy ciebie popieprzyło?! — Wydarłam się, trzymając się za obolałe czoło.
— No czy ciebie popieprzyło — usłyszałam męski przedrzeźniający mnie głos.
CZYTASZ
Devil| Damiano David Måneskin
FanfictionValentina jest ułożoną szesnastolatką z dosyć bogatej włoskiej rodziny. Doskonale się uczy, jej życie jest usłane różami, ale gdy w jej liceum pojawia się nowy chłopak, nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo namiesza w jej sielankowym życiu.