rozdział 12

1.2K 49 18
                                    

Rodzina jest dla człowieka niczym płótno dla artysty. Przelewamy na nie nasze najwspanialsze marzenia. Kreślimy je często w sposób niedoskonały i nieudolny, ale wszyscy jesteśmy przecież zaledwie amatorami w sztuce życia. Jeśli jednak nie skupiamy się na roztrząsaniu własnych pomyłek, z czasem powstają w ten sposób prawdziwe arcydzieła. Z czasem uczymy się także, że to nie piękno końcowego efektu godne jest najwyższej pochwały, lecz wysiłek, jaki wkłada się w jego malowanie."

Richard Paul Evans

Zdeterminowanie wymalowane na twarzy Hailee, wzbudzało we mnie podziw. Była drobną kobietą, skrywającą pod delikatnym ciałem wielkie pokłady zaangażowania i odwagi. Jedyna w swoim rodzaju, nieustępliwa. Do tego niewiarygodnie piękna i delikatna. W duchu już dawno zacząłem karcić się za pomysł zrobienia jej krzywdy. Przez kilka długich chwil gotowy byłem pozbawić ją życia i na moje szczęście w porę się opamiętałem.

Siedząc z nią w zamkniętym pomieszczeniu samochodu, czułem jej delikatny orzeźwiający zapach. Już teraz życie jej nie oszczędzało, a ja jak egoistyczna świnia, zamierzałem dołożyć jej zmartwień.

— Nadal chcesz poznać prawdę? — Zapytałem, by upewnić się, że to o co prosi mnie kobieta, jest jej przemyślaną decyzją.

— Tak, Christian. Chcę poznać prawdę. — Jej stanowczy głos i determinacja, nie pozostawiła mi wyboru. Płynnie włączyłem się do ruchu, by kilkanaście minut później znaleźć się pod budynkiem, w którym znajdowało się moje biuro. Kątem oka spostrzegłem zdziwienie, wymalowane na twarzy Hailee. Jednak to nie był czas ani miejsce na żadne dodatkowe pytania. Spojrzałem na zegarek, ciasno zapięty na lewym nagrastku. Dochodziło popołudnie, więc bez słowa pomogłem wysiąść Hailee z samochodu, czas naglił.
Spoglądała to na mnie, to na duży i nowoczesny budynek.

— Chodźmy. — Westchnąłem, delikatnie ciągnąć ją za rękę. Stawiała kroki ostrożnie i z wielkim wyczuciem, nie spuszczając wzroku z budynku. Mogę tylko podejrzewać, co takiego kryło się w jej głowie w tym momencie. Kiedy przekroczyliśmy obrotowe drzwi, ochroniarz natychmiast znalazł się obok nas.

— Dzień dobry, Panie Christianie.

— Witaj, Peter. Przyszedłem tylko na chwilę, jeśli możesz, nie informuj nikogo o moim przyjściu.

— Naturalnie. Życzę miłego dnia.

Skinieniem głowy podziękowałem mężczyźnie w średnim wieku, za jego słowa.
Przechodząc przez bramkę elektromagnetyczną natychmiast skierowałem kroki w stronę głównego gabinetu tego budynku. Stojąc przed dużymi, masywnymi drzwiami nacisnąłem ich klamkę, otwierając je na oścież.

— Wejdź.

Hailee bez słowa spełniła moje żądanie, lecz na moment zatrzymała się na środku pomieszczenia. Wzrokiem przemierzała te kilkanaście metrów kwadratowych, nie wydając z siebie żadnego niepotrzebnego dźwięku. Nie zważając na jej zaciekawienie, stanąłem przed biurkiem, chwytając w dłonie teczki.

— Czym się zajmujesz? — Ciszę przerwał dźwięk słów kobiety. Obróciłem w jej stronę wzrok i w momencie, w którym chciałem odpowiedzieć na jej pytanie, do pomieszczenia jak proca, wpadła długonoga blondynka.

— Christian myślałam, że już Cię dzisiaj nie zobaczę w pracy! Mam dla Ciebie info... — Kobieta nagle, przerwała wypowiedź, jak mniemam w momencie, w którym spostrzegła, że w środku nie znajdowałem się sam.

— Elizabeth, nie teraz, jestem zajęty. — Westchnąłem, zajmując miejsce na obrotowym, kremowym fotelu.

— Naturalnie, ale nie zapomnij zajrzeć do mnie, kiedy będziesz wychodził, to ważne.

REVENGE [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz