4. Moje serce szuka domu

96 13 1
                                    

Byli naiwni wierząc, że Arthur nagle obdarzyły ich tak wielkim kredytem zaufania, aby pozwolić im wyjść z hotelu bez nadzoru. Owszem, mogli wyjść, ale z ochroną. Średnio gwarantowało im to jakąkolwiek prywatność, co irytowało przede wszystkim Patricka i Gabriela, bo Eddiemu i Nathanielowi nie robiło to większej różnicy – akurat oni nie planowali podrywać dziewczyn na jedną noc jak często mieli to w planach Patrick i Gabriel, ale nie tym razem – plany Patricka na ten wieczór były inne.

Gdy tylko weszli do klubu, zajęli stolik i zamówili drinki. Żadnej zabawy z obcymi, a przynajmniej nie na początku. Nathaniela nieco to zorientowało, bo dotarło do niego, że Patrick ma jakiś inny plan, którym widocznie jest rozmowa. Bał się, że jednak ich widział i to jego chory sposób na konfrontację.

— Za to, żeby Gabe się ogarnął — Patrick wzniósł toast, widocznie irytując tym swojego młodszego brata. Nathaniel nie wiedział czy odetchnąć z ulgą, czy raczej być w szoku, że Patrick okazał się tym, który postanowił wziąć na siebie ciężar załagodzenia całej sytuacji, ryzykując niemalże idealne dotąd relacje z bratem.

— Jestem ogarnięty — zaprotestował, a Patrick spojrzał na brata z politowaniem.

— Nie, nie jesteś. Przez ciebie się rozpadamy.

Gabriel wywrócił oczami. Nie rozumiał czemu jego brat postanowił zmienić stosunkowo miły wieczór w terapię. Przecież to, że miał problem o spanie z Nathanielem w jednym pokoju wcale nie oznaczało rozpadu zespołu, prawda?

— Jeszcze niedawno byłeś z nim w konflikcie, a teraz go bronisz? — spytał widocznie zirytowany.

Patrick westchnął zrezygnowany, bo tym tonem głosu Gabriel dał jasno do zrozumienia, że będzie wszystko utrudniał.

— To nie tak, że jesteśmy z Nathanielem przyjaciółmi...

— A kim? Kochankami?

W tym momencie Nathaniel zakrztusił się drinkiem. Ochroniarz był gotów zainterweniować i udzielić mu pierwszej pomocy, ale chłopak pokazał mu, że wszystko w porządku i spojrzał z obrzydzeniem na rodzeństwo siedzące po drugiej stronie stolika.

— Boże, za co? — spytał załamany Nathaniel. — Mam to teraz przed oczami, pomocy.

— Ja nawet nie zamierzam tego komentować — stwierdził Patrick i spojrzał na brata z widocznym wyrzutem. — Gabe, musisz zrozumieć to, co ja zrozumiałem. Nie musimy być przyjaciółmi, ale musimy być kolegami. Musimy się nawzajem szanować. Inaczej ten zespół nie przetrwa. Nie mamy innej opcji na życie, nie możemy tego teraz zaprzepaścić. Jeśli coś jest nie tak, bądź jak Eddie – on jest cichy i bezproblemowy.

— Bo nie mam żadnego problemu — odparł Eddie, który do tej pory siedział cicho, bo nie czuł potrzeby, aby cokolwiek mówić. — Jak coś jest nie tak, mówię. Tak jak powiedziałem do Gabriela, że nie będę się do niego odzywał dopóki nie przeprosi Nathaniela.

— Nie przeproszę go — zaprotestował Gabriel. — Niczego nie zrobiłem.

— Masz go za gwałciciela, to całkiem poważne oskarżenia — zauważył Eddie.

— O, jednak się do mnie odezwałeś — powiedział ze słyszalną ironią w głosie. Nie nazwał go gwałcicielem, nigdy nie użył tego słowa. Nie rozumiał czemu wszyscy nagle twierdzili, że to powiedział. Owszem, obawiał się, że Nathaniel kiedyś go dotknie, ale to nie sprawiało, że miał go za gwałciciela. Śpiąc z Nathanielem w jednym pokoju czuł się jak dziewczyna śpiąca z praktycznie obcym chłopakiem – to było niekomfortowe.

— Mogę mu przywalić? — wtrącił się Nathaniel, zwracając się do Patricka, jakby uznał, że jego zgoda załatwi sprawę.

— Chłopaki, tak tego nie załatwimy — Patrick postanowił wtrącić się w dyskusję, zanim to zajdzie za daleko. Znał charakter Nathaniela, znał też charakter swojego brata i wiedział, że do niczego dobrego to nie doprowadzi. — Gabe, powiedz z czym dokładnie masz problem.

W siódmym niebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz