6. Muszę być spokojny, zrelaksowany

96 11 0
                                    

Eddie przywykł do innego rodzaju pobudek. Zazwyczaj budził się gdy Nathniel obejmował go ramieniem czy zniecierpliwiony łaskotał. Tym razem obudziło go delikatne szturchanie. Gdy zobaczył nad sobą twarz Nathaniela, potrzebował chwili, aby zrozumieć czemu nie śpią w jednym łóżku i czemu chłopak budzi go tak nietypowo.

— Stało się coś? — spytał szeptem, nieco przestraszony, ale uśmiech na twarzy Nathaniela sprawił, że Eddie błyskawicznie się uspokoił.

— Po prostu narzuć coś na siebie i chodź — odpowiedział szeptem Nathaniel, odsuwając się zanim jego chłopak zdarzył zapytać go o cokolwiek więcej.

Eddie wyjrzał za okno. Wciąż było ciemno. Ile mógł spać? Godzinę? Może dwie. Może mniej. Westchnął, szybko narzucił szorty i po chwili zastanowienia narzucił na siebie koszulę, bo uznał, że skoro Nathaniel ubrał koszulę to on chyba też powinien i nawet jej nie zapinając, dołączył do Nathaniela, który czaił się przy drzwiach i widocznie coś obserwował.

— Co...? — zaczął Eddie, ale Nathaniel błyskawicznie pokazał mu, żeby był cicho, więc urwał.

Po chwili Nathaniel gestem ręki pokazał mu, że wychodzą. Gdy Eddie za nim wyszedł, po cichu zamknął drzwi i szybkim krokiem ruszył w stronę schodów, jakby uważał, że czekanie na windę jest bez sensu.

Gdy Eddie był tuż przy schodach, kątem oka dostrzegł wychodzącego z pokoju, chyba nieco zaspanego Nicka. Teraz zrozumiał na co Nathaniel czekał – na te kilkanaście sekund, w trakcie którym mogli niezauważenie wydostać się z hotelu. Tylko po co?

— Która jest godzina? — spytał Eddie, gdy byli w połowie schodów.

— Piąta — odpowiedział Nathaniel, a Eddie westchnął. Wrócili do hotelu po drugiej. Potem była rozmowa z Arthurem, po której nie był w stanie zasnąć od razu. Spał więc tej nocy niecałe dwie godziny. Miał nadzieję, że Nathaniel miał na to dobre wytłumaczenie.

— Czemu obudziłeś się o piątej? — spytał podejrzliwie.

— Nie obudziłem się, w ogóle nie spałem — poinformował go.

Eddie westchnął.

— Nath, powiedz co się dzieje — poprosił.

— Nic się nie dzieje — odparł o dziwo spokojnie, jakby nieco rozbawiony i przytrzymał Eddiemu drzwi, gdy wychodzili z hotelu, puszczając go przodem.

— Więc czemu wymykamy się z hotelu o piątej rano?

— Bo czasem bywam romantykiem, okej? — odpowiedział, wskazując ręką na drogę. — Chodź.

Eddie ruszył za nim i resztkami przytomności umysłu próbował zgadnąć co wymyślił Nathaniel. Znał swojego chłopaka na tyle, aby wiedzieć, że momentami bywa romantyczny, ale zazwyczaj był taki z konkretnych powodów jak ich pierwszy raz czy rocznica. Czemu był taki teraz?

Szli blisko siebie, a Nathaniel przeklinał w myślach latarnie – gdyby nie ich światło, bez zawahania splótłby swoją dłoń z tą Eddiego, a tak bał się, że ktoś mógłby ich zauważyć i rozpoznać. Z drugiej strony latarnie ułatwiały mu zadanie, bo dzięki nim widział tabliczki, które kierowały ich w założone przez niego miejsce, do którego bez przydrożnych wskazówek z pewnością by nie trafił.

— Plaża? — spytał Eddie, orientując się gdzie dotarli. Nie widział już światła latarnii, ale księżyc skutecznie oświetlał taflę wody na horyzoncie.

Nathaniel wykorzystał fakt, że się zatrzymali, aby spleść obie swoje dłonie z tymi Eddiego i stanąć tuż przed nim.

— Wiem, że ludzie uważają zachody za romantyczne, ale ja jestem zwolennikiem tego, że wschody są bardziej romantyczne — wyznał, a Eddie zmarszczył brwi.

W siódmym niebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz