10. Bóg przestał się przejmować

88 10 4
                                    

Tym razem krótka notka na początku: to 10 rozdział tej części (co zawsze traktuję za swego rodzaju jubileusz) i akurat na ten rozdział wypadła (moim zdaniem) najlepsza i najbardziej wartościowa piosenka George'a Michaela, która miała duży wpływ nie tylko na ten rozdział, ale też na cały drugi tom, więc gorąco zachęcam do przesłuchania jej przed przeczytaniem rozdziału.
***

Nathaniel dawno nie denerwował się tak bardzo jak w momencie, w którym drżącą ręką wybierał numer Matta. Nienawidził wracać do tej części swojej przeszłości, a tym bardziej nienawidził prosić Matta o jakąkolwiek przysługę szczególnie po tym, gdy mężczyzna właściwie załatwił mu międzynarodową karierę. Niestety w tej sytuacji był ich jedynym kołem ratunkowym i musiał z tego skorzystać – inaczej reszta miałaby do niego pretensje.

Był podpity. Musiał się napić, bo inaczej nie zdobyłby się na odwagę, aby wybrać ten numer. Czemu w ogóle wciąż pamiętał go na pamięć? Nie żeby w tym momencie było to coś złego, ale przerażało go to, że nie musiał go sobie w żaden sposób przypominać. To było tak, jakby jego podświadomość nie chciała zamknąć tamtego rozdziału z jego życia.

Matt nie odebrał za pierwszym razem, ale Nathaniel stwierdził, że skoro już znalazł w sobie odwagę to dodzwoni się do byłego kochanka, więc wybierał jego numer raz za razem kompletnie nie zważając na to, która jest godzina i która godzina może być aktualnie w Londynie.

Matt Romer, słucham — odebrał za siódmym razem, a Nathaniel jednocześnie miał ochotę odetchnąć z ulgą i zakląć. Matt miał dziwny ton głosu, jakby zmęczony, ale Nathaniel postanowił to zignorować.

— Cześć, tu Nathaniel Lewis — przedstawił się, a w odpowiedzi usłyszał westchnienie.

Powinienem był się domyślić, że nikt inny nie dzwoniłby do mnie o czwartej rano.

W tym momencie Nathaniel oprzytomniał, że jest coś takiego jak strefa czasowa i że być może powinien poczekać z telefonem do rana, zamiast posłuchać kolegów z zespołu.

Przepraszam, nie chciałem cię obudzić...

Nie przejmuj się tym. O co chodzi? Obaj wiemy, że nie dzwoniłbyś, gdyby to nie było nic ważnego.

Nathaniel westchnął. Czasem miał wrażenie, że to między nimi było w jakimś stopniu prawdziwe, bo Matt, mimo wszystko, dość dobrze go znał, a wszystko co o nim wiedział, odkrył w czasie, gdy ze sobą sypiali.

Obiecałem sobie, że nigdy więcej o nic cię nie poproszę, ale rozpaczliwie potrzebuję twojej pomocy — zaczął niepewnie. Miał nadzieję, że Matt nie odmówi, bo jakkolwiek bardzo nie chciał tego przyznać, bez jego pomocy będą potrzebowali cudu. —  Mógłbyś sprawdzić naszego menedżera? Nazywa się Arthur Cornett.

Przez chwilę zapadła cisza i Nathaniel bał się, że przerwało mu połączenie, ale akurat, gdy miał o to pytać, Matt się odezwał.

Nigdy o nim nie słyszałem. Coś nie tak?

— Jest dupkiem.

— Nate, większość ludzi w branży taka jest, sam wiesz to najlepiej. Nie dzwoniłbyś do mnie tylko przez to.

— Zażyna nas fizycznie i psychicznie, ma nas gdzieś jako ludzi, traktuje nas jako maszynkę do zarabiania pieniędzy, a gdy zagroziłem, że zmienimy menedżera, zaczął mnie szantażować. 

— Czym? 

— Wie o tym, co łączy mnie z Eddiem.

Kurwa, Nate. Nie mówi się takich rzeczy nikomu, nawet menedżerom. Chyba, że sypiasz z menedżerem, wtedy logiczne, że wie o twojej orientacji...

W siódmym niebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz