12. Miłość zmusza cię do troski

80 11 5
                                    

Live Aid i Glastonbury – to było odkrycie Matta. Dostali zaproszenie na Live Aid, ale Arthur odmówił, nawet ich o tym nie informując. Chciał ich organizator festiwalu Glastonbury, który stawał się największą imprezą muzyczną w całej Wielkiej Brytanii, ale i tu Arthur odmówił, nie wspominając o tym ani słowem żadnemu z członków zespołu.

Nathaniel wpadł w szał, ale trzaśnięcie telefonem i kilka wyzwisk na odreagowanie było niczym przy demolce, którą w pokoju hotelowym zrobił Patrick, gdy tylko dotarła do niego ta informacja. Rozerwał powłoki od poduszek i kołdry, zbił kilka szklanek i cały czas przy tym krzyczał. Nathaniel był zaskoczony, że nikt nie przyszedł sprawdzić, co się dzieje. Gdyby tu był Eddie, ten pewnie uspokoiłby Patricka, ale Nathaniel kazał mu zostać w pokoju i odpoczywać. Gabriel nawet nie próbował uspokajać brata, jakby wiedział, że to na nic, więc Nathaniel postanowił po prostu dać mu odreagować i co jakiś czas zerkał, czy kogoś nie ściągnął hałas.

Gdy Patrick ochłonął, uzgodnili, że skonfrontują się z Arthurem po próbie, aby pokazać mu, że mają przewagę już przed koncertem. Nie chcieli robić tego przed próbą, bo byli pewni, że to wywoła konflikt, a woleli przebywać z Arthurem możliwie jak najmniej czasu, gdy już powiedzą mu, że o wszystkim wiedzą i nie zamierzają tak tego zostawić. Arthur mógł popełnić błąd w kwestii Live Aid i nie byłby w tym jedyny na rynku – wielu menedżerów nie było co do tego przekonanych, ale ukrywanie prawdy i okłamywanie ich, że nie dostali zaproszenia, gdy o to pytali, było już nie w porządku i faktycznie było solidną podstawą do zerwania współpracy z Arthurem jako menedżerem. A jeśli po zwolnieniu Arthur zacznie coś mówić? Raczej wszyscy wezmą to za chorą rządzę zemsty.

Wciąż śpiewali z playbacku, bo Eddie nie był w stanie zaśpiewać więcej niż jedną piosenkę. Cokolwiek mu było, gorączka nasilała się pod wieczór. Czasem czuł się dość dobrze w okolicach lunchu, ale wieczorami wszystko wracało do czegoś, co niestety powoli stawało się normą. Nawet gdy Arthur mierzył mu temperaturę i okazywało się, że gorączka spadła, Eddie rzadko czuł się dobrze – był osłabiony i miał wrażenie, że wszystko go boli. To sprawiało, że o normalnym koncercie mogli póki co jedynie pomarzyć. Po co więc próby, skoro nawet dźwięk instrumentów był z playbacku? Nikt tego nie rozumiał. Może to miało pomóc zachować pozory?

Na próbie zespół wyczekiwał końca odkąd tylko weszli na scenę. Podczas prób grali najpierw normalnie, a potem razem z playbackiem, jakby Arthur sprawdzał czy faktycznie brzmi to wystarczająco podobnie, aby ludzie się nie zorientowali. Eddie zazwyczaj dawał radę, bo próby były dość wcześnie, gdy czuł się trochę lepiej, a do tego trwały do pół godziny, ale dzisiaj już po kilku minutach zdał sobie sprawę, że czuje się gorzej niż przez ostatnie dni. Gdy zorientował się, że pomylił kilka nut z rzędu przestał grać i powoli, jakby kosztowało go to naprawdę dużo, nachylił się do mikrofonu.

— Możemy skończyć? Gorzej się czuję — poprosił, zerkając w stronę Arthura, który bacznie im się przyglądał.

— Ja powiem, kiedy kończycie. Graj — powiedział ostro Arthur.

— I tak gramy z playbacku... — zaczął Nathaniel, ale menedżer nie dał mu szansy tego dokończyć.

— Lewis, im dłużej będziecie się kłócić, tym więcej czasu tu spędzimy. Grajcie.

Chłopcy spojrzeli po sobie porozumiewawczo, po czym westchnęli i wrócili do próby. Po krótkiej chwili to Patrick przerwał i wskazał ręką na Eddiego.

— To nie ma sensu — stwierdził. — Myli dźwięki, przez co wszyscy inni się gubią.

— Jak dla mnie każdy może grać co innego — powiedział Arthur, na co Nathaniel odłożył gitarę i ruszył w stronę menedżera. Stanął przed nim pewnie, widocznie zirytowany.

W siódmym niebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz