•𝟾•

2.1K 227 46
                                    

Nie spotykali się ze sobą w ciągu dnia, a przynajmniej George nie. Jeśli zauważył, że Dream wpatruje się w niego peryferyjnym polem widzenia, nie zwracał na to uwagi. Jedynym sposobem, aby to się udało, było oddzielenie tych dwóch części swojego życia. Mieli być rywalami, mieli się nienawidzić. Angażowanie w to innych ludzi tylko dodałoby niepotrzebnych komplikacji.

Nie wiedział nawet, czego się spodziewał, kiedy wstał w pośpiechu wczesnym rankiem. Wiedział tylko, w jaki sposób drwiny Dream'a przebiły się przez jego umysł, odrywając od siebie wszystkie sensowne myśli.

Wiedział, że Dream będzie tam wcześnie rano, był przewidywalny. Spodziewał się, że będzie próbował znowu go wkurzyć. Jednak nie spodziewał się, że Dream naprawdę zawarł umowę z nim, aby zaproponować jakąś neutralność w ich waśni.

Spotykali się co wieczór już prawie od tygodnia. O wpół do jedenastej wślizgiwali się tylnymi drzwiami i szykowali się do jazdy na łyżwach. George starał się ograniczyć rozmowę do minimum, ale toczył przegraną bitwę, jeśli chodzi o Dream'a. Mężczyzna zadawał tyle pytań, że rozmowa nigdy się nie kończyła.

- Więc jak to się stało, że przeprowadziłeś się do USA George? Jaki jest twój ulubiony kolor? Jesteś miłośnikiem kotów czy psów? Kiedy zacząłeś jeździć na łyżwach?

Nigdy nie przestawał. Brytyjczyk w większości ignorował mężczyznę, ale od czasu do czasu odpowiadał na jedno z jego pytań, gdy był znudzony. Wtedy twarz Dream'a rozjaśniała się jasno, uśmiechając się, jakby wygrał jakąś grę. George tego nienawidził.

Wciąż nie opanował do końca potrójnego skoku, ale musiał przyznać, że trening z dwudziestojednolatkiem był nieco korzystny. To było odświeżające, pracować z kimś, kto w końcu mógł za nim nadążyć. Kimś, kto mógł mu dorównać i rzucić wyzwanie.

Powoli, ale pewnie Dream przełamywał barierę nieufności, którą George wytworzył wokół siebie i nie wiedział, czy mu się to podoba, czy nie. Otwarcie się oznaczało zaufanie komuś, a George nie był na to przygotowany. Już dawno temu zamknął tę część siebie. Był on całkowicie zadowolony z trzymania blondyna na odległość, a jeśli to oznaczało ignorowanie go w ciągu dnia, to nie przeszkadzało mu to.

Wpatrywał się w miejsce, gdzie Sapnap i Dream jeździli po lodzie. Jego śmiech przeciął dźwięki innych uczniów, a George poczuł, jak coś kuje go w piersi. Pomimo swojej całkowicie nieznośnej osobowości, mógł przyznać, że chłopak miał całkiem niezły śmiech i kilka innych cech.

- Ziemia do George'a? - ręka machała przed jego twarzą.

Skrzywił się lekko do siebie, kiedy zdał sobie sprawę, że się gapił. Skierował wzrok z powrotem na Alex'a, który stał z przodu z pytającym spojrzeniem.

- Co? - zapytał ze zmrużonymi oczami.

Quackity przewrócił oczami.

- Pytałem, czy już zdecydowałeś się na swój pokazowy strój? - prychnął. - Ale oczywiście jesteś zajęty.

Zanim zdążył odpowiedzieć, oczy chłopaka przeszukały lód, skupiając się na tym, gdzie patrzył wcześniej George. Odwrócił głowę do tyłu.

- Wpatrujesz się w Dream'a, jak widzę.

George otworzył usta, a potem zamknął je ponownie, niepewny, czy Alex uwierzy w jakiekolwiek wymówki, które wymyślił.

- Ja... uhm, posłuchaj...

Niższy brunet przerwał mu.

- Spokojnie George, rozumiem. Trzymaj swoich przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej i tak dalej.

George spojrzał z powrotem na lód, nie do końca pewien, gdzie zniknął blondyn.

- Tak. Coś w tym stylu.

- Mam na myśli, że Dream najwyraźniej wpadł na ten sam pomysł. On nigdy nie przestaje się na ciebie gapić - Quackity zaśmiał się do siebie.

- Naprawdę? - spytał, nie mogąc się powstrzymać.

Alex odwrócił się i spojrzał na niego.

- Tak, daj spokój. Na pewno musiałeś już zauważyć. To trochę przerażające.

Oczywiście, że George to zauważył, ale zupełnie inaczej było słyszeć to od kogoś innego. Czasami wydawało mu się, że on i Dream są w zupełnie innym, własnym świecie. Denerwujące było to, że ktoś inny ich obserwował. Powinien prawdopodobnie poprosić chłopaka, żeby przestał się na niego ciągle patrzeć.

Już miał odpowiedzieć, gdy nagle poczuł za sobą czyjąś obecność, więc odwrócił się powoli.

- Cześć George - Dream uśmiechnął się do niego. Stał w towarzystwie Sapnap'a.

George zmrużył oczy, zastanawiając się, co kombinuje blondyn.

- Dream? - skinął w odpowiedzi głową.

- Tak, interesujący jak zawsze Dream - powiedział Quackity kpiąco.

Amerykanin powoli skierował wzrok w dół na młodszego mężczyznę.

- Och przepraszam, nawet cię tam nie zauważyłem.

Alex przewrócił oczami.

- Och, żart o wzroście, jak oryginalnie.

Dream odwzajemnił uśmiech.

- Co mogę powiedzieć, jako prawdziwy zwycięzca.

Przesłanie było jasne: taki zwycięzca jak on.

- Tak, powiedziałbym, że twoja dobra passa dobiegnie końca, naprawdę niedługo - Quackity zaśmiał się kpiąco.

Dream przeniósł wzrok z powrotem na George'a.

- Jeszcze zobaczymy - powiedział wyraźnie, aby dać George'owi do zrozumienia, że to nie będzie tak proste wyzwanie.

Brunet patrzył prosto w tył, nie chcąc łapać kontaktu wzrokowego z nikim. Nie chciał grać w tę grę z tak wieloma parami oczu, które były skierowane wprost na nich.

- Cóż, to było całkiem zabawne, ale naprawdę muszę już iść - powiedział z fałszywą uprzejmością Quackity, obracając się w stronę wyjścia.

- Mam nadzieję, że nie będziesz miał zbyt wielu nieprzespanych nocy, George. Będziesz potrzebował dużo snu, aby to wygrać - Sapnap uśmiechnął się, gdy zaczął się oddalać.

Oczy George'a zapłonęły na odpowiedź Sapnap'a. Nie chcąc patrzeć na Dream'a, wiedział, że blondyn mu powiedział. Nie wiedział dlaczego, ale była to dla niego pewnego rodzaju zdrada. Nie powiedzieli sobie wprost, że nie będą mówić o tym innym, ale to było do zrozumienia. Jego pierś paliła się z gorąca, a twarz wciąż trzymał nieruchomo.

- Och, uwierz mi, śpię dobrze - powiedział z szyderczym uśmieszkiem na ustach.

Gdy odchodził, czuł, jak oczy Dream'a przygniatają go, podążając za nim. Zastanawiał się, jak teraz wyglądał. Czy jego twarz była pełna poczucia winy, czy może zwykłej arogancji.

Dogonił Alex'a, gdy ten szedł do szafek.

- Cholera, to było takie nieprzyjemne - powiedział Quackity, brzmiąc na nieco zdezorientowanego tym, co się właśnie wydarzyło.

- Cóż... Możesz tak myśleć.

𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐳 𝐥𝐨𝐝𝐮 [𝐝𝐫𝐞𝐚𝐦𝐧𝐨𝐭𝐟𝐨𝐮𝐧𝐝]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz