V

1K 55 10
                                    

Nie podnosząc głowy minęłaś czekającego pod Twoim domem Gojo Satoru i chcąc zostawić go w tyle zaczęłaś szukać kluczy do wejścia głownego.

- Pouczymy się innym razem.  Idź do domu. - Wymamrotałaś a Twoje dłonie drżały, pęk kluczy stawał się coraz trudniejszy do opanowania. Chłopak nie podnosząc wzroku znad swojego telefonu zaczął:

- Kazałaś mi się nie spóźnić, a sama się spóźniłaś to jawna hipokryzja. Czekałem, żeby osobiście Ci powiedzieć, że dziś odpada, muszę zawieźć Sayę na trening. - Wciąż nie podnosząc oczu znad telefonu kontynuował. - Przyniosłem Ci mały lunch w ramach przeprosin za dzisiaj. Wiem, że się umawialiśmy.

- Co Ty w ogóle w niej widzisz,co? - Zapytałaś cicho sycząc przez zęby i odwracając się powoli w jego stronę ściskając w jednej dłoni pęk kluczy, a w drugiej swój warkocz.

- No wiesz, jest miła, kochana, zależy mi na niej - Wymieniał wciąż klikając coś w telefonie.

- To zwykła kurwa... Do tego z parszywym charakterem. - Spuściłaś głowę, a Satoru uniósł w końcu swój wzrok znad świecącego ekranu.

- Jesteś niemiła.. Przecież jesteście dobrymi koleżankami, co nie? - Satoru zaczął przyglądać się twoim włosom.
- Himekawa, polecić Ci jakiegoś lepszego fryzjera, wyglądasz jakbyś biła się z kotami, znów się dziś potknęłaś? - Po chwili rozbawienia podnosząc wzrok zobaczył w dłoni Twój warkocz, spojrzał na umorusany od błota mundurek i plecak. Uśmiech zszedł z jego twarzy, a głos stracił żartobliwy ton. Chwycił twój podbródek i przechylił twoja twarz w górę. Jego oczom ukazała się brudna od błota i mokra od łez twarz ze śladami zaschniętej krwi przy nosie i ustach.

- Kto Ci to zrobił? - Spuściłaś głowę w dół, w pęku kluczy odnalazłaś ten, który był Ci teraz najbardziej potrzebny. Odwróciłaś się bez słowa i zaczęłaś otwierać drzwi. Zamek zazgrzytał, a ty miałaś wrażenie, że to trwa wieczność.
- Yuna, ktoś zrobił Ci to w szkole?! Odpowiedz co to za zjeb! To chore nie zostawiaj tego tak, zgłoś to dyrekcji.

Zmyłaś się za drzwiami i już miałaś je za sobą zatrzasnąć, gdy jego noga wylądowała między drzwiami a futryną.

- Cholera.. - syknął.

- Satoru idź już, bo się spóźnisz. Po prostu zejdź mi z oczu. - Gojo popchnął drzwi i wpadł do środka zatrzaskując je za sobą. Teraz staliście w korytarzu, który wypełniał się po brzegi jego słowami.

- Żartujesz sobie ze mnie? Nie zamierzasz nic z tym zrobić? Będziesz udawała, że nic się nie dzieje?

- Idź już - Prosiłaś, a łzy napłynęły Ci do oczu.

- Poczekaj, Saya jest w waszym samorządzie, wiele razy brała udział w ankietach i wydarzeniach szkolnych przeciwko przemocy w szkole. Zadzwonię do niej i coś wymyślimy. - Satoru Gojo zaczął sięgać po telefon, a Ty wyrwałaś mu go z ręki.

- Co Ty? Ona na pewno Ci pomoże... Nie musisz się wstydzić prosić o pomoc. - Gojo złapał Cię za ramiona.

- To ona. Kisaragi Saya.

- Tak, jest w samorządzie i na pew... - Chłopak uciął, gdy zdał sobie sprawę z Twoich słów. - Co powiedziałaś? Powtórz?

- Kisaragi mi to zrobiła. Zniszczyła moje notatki i zeszyty. Zniszczyła moje włosy, przywaliła mi w twarz. Zmusiła do przeprosin, nagrała to... - Wstrząsnął Tobą dreszcz, a na oczy cisnęły się łzy, przez które już ledwo widziałaś. Teraz w obu dłoniach ściskałaś swój warkocz, a z oczu zaczął się wylewać potok łez. Opadłaś na kolana trzęsąc się i płacząc.

Jujutsu Kaisen +18 DoujinshiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz