Od spotkania tajemniczego mężczyzny w lesie minęły trzy dni. W tym czasie do zamku przybył król Phil wraz z dwoma synami: Willem i Thomasem. Mimo, że byli rodzeństwem, strasznie się od siebie różnili. Ten pierwszy wydawał się być cichociemny, a drugi był jak miód na serce.
Uznałaś, że po prostu musisz znów się spotkać z tym całym Techno. Nie wiedziałaś dlaczego tak cię zaintrygował, po prostu coś w sobie miał. Może chodziło o to, że chciałaś mu się odegrać za swoją kostkę? Jakbyś rzeczywiście miała jakąkolwiek szansę wygrać...
Niestety jednak gdy w pewną noc wyrwałaś się z zamku, próbując go odnaleźć w zakamarkach lasu, nie udało ci się. Jakby po prostu zniknął, wyparował.
Również twoi rodzice byli bardzo poruszeni tym całym lordem. Skoro ma taki przydomek, to pewnie jest stary, a jeśli jest stary to pewnie też brzydki. Twój ojciec był bardzo podekscytowany jego przyjazdem, a natomiast matka była zaniepokojona. Jakby się go bała.
Tak mijały kolejne dni. Dużo myślałaś o tych tajemniczych dwóch mężczyznach, w zamku roiło się od gości, a Karl spędzał dużo czasu z Nickiem. To ostatnie było słodziutkie.
— Panienko Y/N, muszę panią uszykować. W końcu dziś jest wielki dzień, wieczór do zapamiętania na całe życie. — Kara weszła do twojej komanty.
Przyniosła ze sobą kilka sukni. Miałaś wybrać najlepszą.
— Przykre tak się starzeć. — stwierdziłaś.
— Siedemnaście to nie tak dużo, naprawdę. — Kara zachichotała.
Przez dłuższą chwilę zastanawiałaś się nad wyborem sukni.
— Puffy... — służka spojrzała na ciebie. — Wiesz może... Wiesz kto to jest ten cały lord Dave? — zapytałaś.
Kobieta westchnęła. Nie uśmiechała się. Wprawdzie z jej twarzy nie dało się wyczytać nic. Sięgnęła po szmaragdową suknie, mówiąc:
— Wiem, że jest zimny. Zupełnie jak kraina, w której mieszka. To młody jegomość, rycerz. — podeszła do ciebie z suknią.
— Rozumiem. — przymierzyłaś to, co ci podała. — Nie podoba mi się ten kolor. Możemy spróbować ten perłowy róż?
— Oczywiście.
Wieczorem zeszłaś do sali balowej. Czułaś, że wyglądasz całkiem znośnie, więc gdy schodziłaś po schodach, uśmiechałaś się miło do gości naokoło.
Książęta czekali, rozmawiając między sobą. Twoim zadaniem było ich oficjalnie powitać, później z czasem bal sam miał się rozkręcić.
Skłoniłaś się przed nimi, a następnie oni przed tobą.
Było całkiem znośnie. Raz na jakiś czas ktoś zamienił z tobą parę słów, ktoś zaprosił do tańca. Jednak po pewnym czasie zaczęło to być nużące i postanowiłaś wrócić do swojej komnaty i się położyć. Ruszyłaś więc przed siebie śmiałym krokiem, gdy nagle z kimś się zderzyłaś.
— Ups, przepraszam.
— Nic się nie stało.
Podnioslaś wzrok. Okazało się, że był to nie kto inny jak Techno. Byłaś w szoku.
— C-co pan tu robi? — zapytałaś.
— Dostałem zaproszenie. — wyjaśnił. — Nie możemy tak stać na środku sali, zatańczmy.
Bez pytania złapał cię w talii, zmuszając, byś położyła dłonie na jego karku.
— Zaproszenie?
— Tak. — mówił cierpliwym tonem. — Niechętnie się zgodziłem, bo wasz lud za mną nie przepada, ale... — westchnął i uśmiechnął się. — Jak już się spotkaliśmy, to uznałem, że nie jesteś taka zła.
Nadepnęłaś mu obcasem swojego pantofla na palce.
— Nie bolało. — powiedział.
Byłaś zdenerwowana, oburzona i zestresowana.
— Dlaczego wtedy mi nie powiedziałeś, kim jesteś? — zapytałaś.
— Kiedy my przeszliśmy na ty?
Dlaczego zachowywał się w taki sposób? Na co on sobie pozwalał? Dostrzegłaś za jego plecami twojego ojca, który obserwował was z niepokojem ale również uśmiechem.
— Co, tatuś patrzy? — zakpił.
— Skąd wiesz? Przecież stoisz tyłem.
Obrócił cię w miejscu, przez co straciłaś równowagę, ale on zręcznie cię złapał tak, że zawisłaś nad ziemią.
— Taki mam... zmysł.
Przyciągnął cię do siebie. Był strasznie intensywny.
— Możemy wyjść na zewnątrz? — zapytałaś. — Tu wszyscy patrzą.
On w odpowiedzi kiwnął głową, po czym złapał cię pod rękę i wyszliście do ogrodu.
Gdy tylko znaleźliście się sami, odsunęłaś się od niego.
Może i nie miał żadnego obowiązku ci się wcześniej przedstawiać, ale to i tak nie tłumaczyło tego, że cię poszkodował.
— Słuchaj no, chłoptasiu, za kogo ty się właściwie masz? Popadasz w jakieś skrajności.
— A ty? Czy ty w ogóle kiedykolwiek wychodzisz na zewnątrz? — twoja twarz zbladła. — Widać po tobie, że nie. Mogłaś wtedy zrobić sobie krzywdę. Moim obowiązkiem było odwieźć cię do domu.
— Ale z ciebie dżentelmen! No proszę, ale może powinieneś bardziej uważać na to, jak mocno kogoś trzymasz. To zabija.
Spojrzał na ciebie z politowaniem.
— Z każdym tak się wykłócasz czy mam się czuć wyjątkowo? — zapytał, poprawiając swoją czerwoną pelerynę.
— Powinieneś być szczęśliwy, że w ogóle z tobą rozmawiam. — stwierdziłaś. — Jesteś niemożliwy, zachowujesz się jakby wszystko ci się należało, irytujesz mnie!
— Lecisz na mnie.
— Że co proszę?
— I to po jednym spotkaniu. Imponujące.
Sięgnęłaś do najbliższego kwiatka i zaczęłaś zrywać z niego liście, którymi następnie zaczęłaś w niego rzucać.
— Jesteś głupi!
— A ty bezczelna.
Podszedł do ciebie i złapał twoje dłonie, unieruchamiając cię. Próbowałaś się szarpać, ale on wtedy zamknął cię w swoim uścisku.
— Puść mnie. — nakazałaś.
— Naprawdę chcesz, żebym cię puścił? — zapytał.
Przestałaś się szarpać. Jego dłoń powędrowała do twoich włosów, które pogłaskał.
— Potrzebujesz, żeby ktoś cię stąd wyciągnął, mam rację? — westchnął. — Jesteś jak ptak w klatce.
Był zbyt silny. Nie było sensu się z nim siłować, przecież by wygrał. I miał rację z tym co mówił.
Tylko problem tkwił w tym, że on miał cię tylko za damę w opałach. Kobietę, która nie potrafi się bronić. Bezradną, głupią nastolatkę.
— I co zamierzasz zrobić? Poślubić mnie i wyciągnąć stąd? — zapytałaś sarkastycznie.
— Nie. Twój ojciec się jednak na to nie zgodzi. Mimo wszystko za mną nie przepada. — powiedział. — Mogę cię porwać.
Osłupiałaś.
— Albo... — jego głos zniżył się do szeptu. — Ucieknij ze mną.
Puścił cię i stanął naprzeciwko ciebie. Ten człowiek był chodzącą bombą. Ledwo cię znał, a proponował takie rzeczy.
— Sama zadecyduj. Masz sporo czasu. — odwrócił się i wrócił do środka zamku, gdzie bal trwał w najlepsze.
CZYTASZ
Technoblade X Female Reader [PL]
FanfictionGdy Y/N pewnego dnia wbrew woli swoich rodziców opuszcza zamek i zapuszcza się w głąb lasu, spotyka tam pewnego tajemniczego młodzieńca, który spotykać jej sobie nie planował. Inspirowany jednym opowiadaniem DNF.