XV

72 12 2
                                    

   Siedziałam sobie sama w domu, bo mama jak zwykle pojechała na jakiś wyjazd służbowy. Cieszyło mnie to, bo przynajmniej miałam spokój.

   Dzisiaj miała się odbywać niedaleko w lasku impreza, a ja szczerze chciałabym na nią pójść, ale miałam za dużo nauki.

   Wkuwałam właśnie jakieś wzory z chemii gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Pierwsze co pomyślałam to to, że to Moblit do mnie przyszedł. Od razu poszłam to sprawdzić.

   - Hej Mobli- powiedziałam, ale nie dokończyłam gdyż ku mojemu zdziwieniu za drzwiami stał Levi- Levi.. to ty! Stęskniłam się, wchodź!

   Gdy tylko skończyłam moją wypowiedź, on zdjął buty i stanął za mną.

   - Czemu mnie nie odwiedzałaś?- zapytał niby normalnie, ale jednak z wyrzutem w głosie.

   - Nie miałam czasu, nauka i te sprawy- zaśmiałam się- herbatki?

   On w odpowiedzi pokiwał tylko głową i usiadł na krześle.

   Zrobiłam jego ulubiony napój i mu go podałam, sama pijąc sobie soczek pomarańczowy.

   - Hanji.. chciałabyś gdzieś wyjść?- zapytał mnie, ale jakoś ciężko mu to przechodziło przez gardło.

   - Mam dużo nauki.. raczej nie mogę- odpowiedziałam mu, a w jego oczkach zobaczyłam lekki smutek- ehh.. dobra, ale nie na długo..

   - Jasne, chcesz iść na tą imprezę dzisiaj?- zaproponował mi.

   - Tak!- ucieszyłam się, bo wiedziałam że będzie tam pyszne jedzenie- a kupisz mi jedzonko tam?..

   - Niech będzie.. ale nie przesadzaj z ceną ani ilością- uprzedził mnie, na co ja się zgodziłam.

   Nie mogłam się już doczekać naszego wieczornego wyjścia.

~•●♡●•~

   Po długich staraniach udało mi się namówić Levisia na taką dużą watę. On ma pieniądze, a ja nie, to niech się dzieli.

   Siedziałam sobie na ławeczce i ją jadłam, a obok mnie był Levi patrzący sobie w niebo. Po chwili powiedział mi że pójdzie sobie kupić coś do jedzenia i żebym poczekała.

   Więc siedziałam tak już dobre dziesięć minut na tej ławce. Była już noc, w miejscu gdzie się znajdowałam nie było dużej ilości osób. Większość ludzi znajdowała się w centrum imprezy, ale jako że wiedziałam, że Levi nie lubi tłumów, my siedzieliśmy tutaj.

   Po kolejnych pięciu minutach zaczynałam się o niego martwić. Postanowiłam go poszukać, tym samym wchodząc w bardziej zatłoczone miejsca.

~•●♡●•~

   Chodziłam tak już jakiś czas, ale nigdzie go nie widziałam. Zamierzałam już wrócić na ławkę, gdy nagle ktoś mnie zaczepił.

   Przez kaptur nie do końca widziałam jego twarz, ale od razu w oczy rzuciły mi się jego zielone tęczówki. Był chyba ode mnie młodszy, ale co do tej rzeczy nie byłam pewna. Za nim stał jakiś rudy dzieciak w dresiku.

   Zanim cokolwiek zdążyłam zrobić oni zaczęli mnie atakować. Nie wiedziałam o co im chodzi, więc zaczęłam się bronić. Walczyliśmy tak chwilę, nie byli zbyt silni, była to raczej wyrównana bójka.

   Ostatecznie uderzyłam pięścią jednego z tych dzieciaków, na co drugi od razu zareagował i zabrał przyjaciela uciekając z nim.

   Dziwna sytuacja, chodziarz muszę przyznać że nie czułam się teraz zbyt dobrze. Byłam cała poobijana i bardzo bolała mnie noga. Ludzie przechodzący obok patrzyli się na to z miną ,,tylko jakieś dzieciaki się bawią". To smutne, że nikt nawet nie chciał mi pomóc.

   Siedziałam na ziemi, bo nie dawałam rady wstać. Po chwili zobaczyłam że ktoś do mnie podchodzi. Kamień spadł mi z serca gdy zobaczyłam, że to Levi. Szkoda tylko, że nie przyszedł kilka minut wcześniej.

Szansa|| Hanji Zoe × Levi AckermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz