53

395 14 0
                                    

Każdy ruszył w swoją stronę. Gdy dojechałam do szpitala musiałam wymyślić, jak się dostać do środka. Spojrzałam na drzewo, które było obok szpitala i pomyślałam, by się nim wdrapać. I tak zrobiłam. Stałam na dachu i weszłam przez drzwi, których kretyni nie zamknęli albo specjalnie je zostawili. Zeszłam powoli schodami rozglądając się. Usłyszałam strzały dobiegające zza rogu. Przygotowałam się, a jak wyszłam dostrzegłam Liama.

-Liam, jak dobrze cię widzieć-pomogłam mu wstać, a razem powaliliśmy "pacjenta", który zaatakował blondyna. Chciałam coś powiedzieć, lecz powstrzymał mnie odgłos naładowywania broni. Obróciłam się, a stał tam brunet z dwoma uzbrojonymi gośćmi. Oby Theo tu nie było.

-Czekajcie-zatrzymał ich, gdy w nas mierzyli-Ja to zrobię. Uciekajcie tak będzie zabawniej-odparł przyjaciel Nolana. 

-Liam schowaj się-nakazałam , a wszedł on gdzieś do tyłu i jedynie usłyszałam, jak wsiada do windy.

-Zabawniej będzie, jak ci to wykręcę-zaczęłam iść w ich stronę, a kule jedynie dziurawiły moje ubrania. Wyrwałam jednemu broń i odepchnęłam, aż doleciał do ściany na końcu korytarza. To samo zrobiłam z drugim, a gdy podeszłam do bruneta wykręciłam mu broń, że nie mógł oddać żadnego strzało-fajnie nie?-popchnęłam go i wylądował po środku wcześniejszej dwójki. Obróciłam się i wsiadłam do windy, którą przed chwilą odjechał chłopak. Gdy weszłam widok mnie ucieszył. 

-Jak się bałem-podszedł do mnie i wpił się w moje usta.

-Nie chciałbym wam przerywać, ale nasze życie jest zagrożone-oderwaliśmy się od siebie uśmiechając się.

-Nie umrę za ciebie-zaczął Liam do Theo.

-Ja za ciebie też nie-poparł go szatyn.

-Ale mogę walczyć razem z tobą-powiedział niechętnie Dunbar.

-Dobra-przytaknął.

-No w końcu!-machnęłam rękoma w górze, a chłopaki się zaśmiali. Wyszliśmy z windy, a przybyło ich więcej. Każdy walczył z jednym , a gdy kończył od razu podchodził do kolejnego. Gdy byliśmy już zadowoleni Nolan wybiegł i krzyknął:

-Uważajcie!-wszyscy spojrzeliśmy za swoje plecy, a stał tam brunet z naładowaną bronią. Mierzył w Theo. Moja pierwsze reakcja to odsunięcie Dunbara przez co wpadł do jakieś sali. Rozwinęłam swoje białe skrzydła i zakryłam nimi Theo, który został postrzelony jakąś substancją, która była w środku, lecz nie mordownikiem. Zasłoniłam go skrzydłami i trzymałam jego twarz w swoich dłoniach. Ból był nie do zniesienia.

-Theo?-szepnęłam ledwo słyszalnie, a on spojrzał na mnie-Zapytałeś mnie, dlaczego przy tobie robię się śmiertelna, tylko przy tobie. Staję się wrażliwa z wyboru, bo cię kocham-łza spłynęła po moim policzku, lecz nie z bólu tylko miłości, przyznania się do swoich uczuć.

-Audrey-uśmiechnął się-Też cię kocham-wpił się w moje usta, lecz przerwałam to jękiem wbitego kolejnego strzału w moje skrzydła-Audrey przestać-nakazał, lecz ja pokiwałam głową przecząco. Chciał się wydostać, lecz na nic-Wypuść mnie, proszę. Będzie dobrze, już jest. Z nogą wszystko porządku-wskazał na nogę, która była już prawie zagojona-Proszę. Nie mogę patrzeć, jak cierpisz-skrzydła znów zniknęły, a Theo pomógł mi wstać. Nie czułam się najlepiej, lecz teraz trzeba było walczyć. Liam wyszedł z sali i razem rzuciliśmy się na nich.

Córka Lucyfera  || Teen wolf || Theo ReakenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz