40

502 19 0
                                    

-Puśćcie go-nalegałam z miłym wyrazem twarzy.

-Dlaczego chcesz byśmy go wypuścili?-spytał blondyn-Jest potworem.

-Nie ważne kim by był, dla mnie jest bratem. Dlatego proszę ostatni raz. Puśćcie go-brunet zaśmiał się kpiąco na co dostał w brzuch łokciem od blondyna. 

-A co zaoferujesz, jak go wypuścimy?-Spytał blondyn, chyba nazywał się Nolan.

-Złamany nos-zanim zrozumiał o co mi chodzi walnęłam go. Upadł, a ja podeszłam do bruneta i kopnęłam go w jaja. Słabi z nich zawodnicy-Dobra Dunbra skoro jesteś cały możemy się już chyba zbierać-pokiwał głową i wyszliśmy jednym wyjściem, a drugim w tym czasie wszedł trener. Wyprowadziłam go ze szkoły, a po drodze dołączył do nas Mason. 

-Jak będziesz w domu przemyj to-kazałam chłopkowi, który miał wrócić z przyjacielem. 

Napisałam do Theo, lecz nie odpisał na kolejną wiadomość zaczęłam się o niego bać. Nie odpisywał, aż tak długo po raz pierwszy. 

*Na następny dzień*

Obudził mnie dzwoniący telefon. Szeryf.

-Halo?-pierwsze co usłyszałam po drugiej stronie.

-Tak, wujku coś się stało?-spytałam przestraszona.

-Nie, ale przyjedź na posterunek-wstałam do siadu.

-Dlaczego? Coś się dzieję?-wstałam z łóżka i zaczęłam ubierać pierwsze lepsze ubrania.

-Nie, spokojnie. Po prostu przyjedź-rozłączył się. Coś to nie gra. Wyszłam z domu, zabierając wcześniej kluczyki i z piskiem opon wyjechałam z podjazdu. Zaparkowałam przed komisariatem, weszłam do środka, a wujek pomachał bym weszła do pomieszczenia, gdzie było widoczne pomieszczenie z celami. Podeszłam bliżej, a z mojej twarzy odpłynęła krew. Theo był w środku. Podeszłam jeszcze bliżej, a on zaczął mówić.

-Nie mam z tym nic wspólnego-słyszałam go dobrze nawet bez tych urządzeń-Halo?-razem z nim była jeszcze dziewczyna i chłopak. Obrócił się w ich stronę-Kogo zabiliście? Rozumiem. Im dłużej milczycie, tym lepiej-powiedział z sarkazmem w głosie- Siedzicie za morderstwo-kucnął przed nimi- Mnie też tu trzymają, chodź to wy zabiliście. 

-Nie-odpowiedział w końcu chłopak.

-Jiang-upomniała go dziewczyna.

-Nie mieliśmy wyjścia, zaatakowali nas.

-Jiang, zamknij się-wkurzyła się dziewczyna.

-Wystarczy?-wstał z szyderczym uśmiechem i obrócił się do kamery.

-Audrey-zaczął wujek-za nim go wypuszczę. Mieliście dobre relacje ostatnim czasem?-zapytał czym mnie zaskoczył.

-Tak-odpowiedziałam pewnie.

-Bo nie raz moi ludzie przyłapali go na tym, że sypia w aucie. Nie dawaliśmy mu mandatów po znajomości, ale to się musi skończyć i chciałem, żebyś o tym wiedziała-pokiwałam głową

-A co z rodzicami przecież tu są-nie wierzyłam, że mógłby mi to zrobić.

-Jego rodziców tu nie było w ogóle. Pierwsi byli aktorami, jego biologiczni zostali w ich poprzednim miejscu zamieszkania-dochodząc jeszcze do siebie co przed chwilą usłyszałam. Kłamał. Przez cały czas. 

Po chwili zobaczyłam szatyna zmierzającej w moim kierunku razem z szeryfem. Był zadowolony z siebie, lecz gdy odnalazł mnie jego uśmiech opadł, a on sam zatrzymał się. Piorunowałam go spojrzeniem, spojrzałam na Noah i zmieniłam wyraz twarzy.

-Dziękuję, że po mnie zadzwoniłeś-podziękowałam i uśmiechnęłam się. Wzrokiem powróciłam do Theo i znów przybrałam ten samy wyraz twarzy co na początku-Idziemy-wycedziłam przez zęby w jego stronę. 

-Audrey-zaczął , gdy stanęliśmy przy moim wozie-Audrey-ponowił, lecz nie odpowiedziałam i nie obdarzyłam go żadnym spojrzeniem od czasu wyjścia-Spójrz na mnie-nalegał, wręcz błagał. Chciał podejść i chwycić mnie za ramię, lecz odsunęłam się szybko i spojrzałam na niego. W moich oczach mógł zobaczyć gniew, obojętność, ale też zawiedzenie. 

-Dlaczego?-zapytałam i zaciskałam wnętrze policzka, by żadna łza nie opuściła oka-Dlaczego kłamałeś?

-Nie wiem, chyba wstydziłem się. Co byś pomyślała, gdybym przyszedł i powiedział, że jestem bezdomny?-zapytał spokojnie i przyglądał się mojej twarzy.

-Sądziłabym, że jest szczery. Czy ja cię kiedyś osądzałam? Porównywałam do innych? Nie. Gdybyś przyszedł i powiedział to powiedziałabym, że jesteśmy w tym razem, bo jesteśmy parą. Zamieszkałbyś ze mną, a jak nie to moi rodzice mają jeszcze mieszkanie w centrum. Nie byłbyś sam. Theo jeżeli dzieję się coś w twoim życiu złego, dobrego nawet mało znaczącego dla mnie, ale ważnego dla ciebie chcę byś się tym ze mną dzielił. Na tym polega związek-złapałam go za rękę i gładziłam kciukiem jej wierzch-Jestem zawiedziona i straciłam jakąś część zaufania do ciebie. Czuję, że nie było ci łatwo o tym powiedzieć, ale i tak to boli. 

-Przepraszam-powiedział, a mnie zamurowało-przepraszam nie chcę cię stracić-rękę położył na moim policzku i gładził go kciukiem-byłem idiotą-przyznał-Nigdy nie byłem w  związku i nie wiem, jak to jest, ale będę się starał ile sił-pocałowałam go krótko w usta i głupio uśmiechałam-Co się tak uśmiechasz?-zapytał z brwiami uniesionymi do góry.

-Już drugi raz słyszę, jak przepraszasz-przyznaję,  a jego kącik ust się podnosi.

-Co ty ze mną zrobiłaś Morningstar? -zapytał na co dostał w ramię-Czekaj coś słyszę, lepiej wróćmy do środka- złapał mnie za rękę i razem weszliśmy do tego samego budynku, z którego wychodziliśmy przed chwilą.

Córka Lucyfera  || Teen wolf || Theo ReakenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz