rozdział 8

4.5K 274 88
                                    


Allison

Mój ojciec już na mnie czekał. Z samego rana przyjechał z dużą obstawą, którą dodatkowo sprawdzili ludzie Gabriela. Skończyłam jeść śniadanie w towarzystwie Liliany. Obie byłyśmy w szoku po tym, co się wczoraj wydarzyły i obie byłyśmy obolałe. Lily pojechała do szpitala jeszcze wieczorem i na szczęście nic jej nie było. Gabriel nie chciał mi odpuścić. Też musiałam jechać na badania.

– Potem przyjedź prosto do domu – powiedział, gdy oddawałam talerz gosposi.

Odwróciłam się do niego, masując obolałe żebra.

– Wiem, że grozi mi niebezpieczeństwo, ale wrócę cała i zdrowa. Nie martw się. – Dotknęłam jego policzka. – Ty na siebie uważaj.

– Będę – szepnął i pocałował wnętrze mojej dłoni.

Strach o mnie go dobijał i jednocześnie strasznie męczył. Był wykończony i wiedziałam, że w nocy nie zmrużył oka. Miał sińce, był blady i ostatnio bardzo schudł. Bolało mnie to, że myśl o mnie tak go przerażała. A raczej to, co mogłoby mi się stać. Nie bagatelizowałam tego wszystkiego. Było groźnie, mogłam skończyć jak Amanda – rozumiałam jego obawy.

Wyszłam z domu i zostałam przejęta przez ochronę. Dwóch mężczyzn założyło mi kamizelkę kuloodporną i upewniło się, że dobrze leży. Potem zostałam pokierowana do garażu podziemnego, z którego wyjechały cztery takie same samochody marki Audi. W jednym z nich był mój ojciec, w drugim ja – nie mogliśmy jechać razem, bo to stwarzałoby niebezpieczeństwo. Do tej eskorty dołączyły dwa auta ochrony taty. Jechałam do szpitala zestresowana i bardzo spięta. Było mi cholernie niedobrze, ale wsunęłam pod język kilka Tic-taców. Nie spuszczałam wzroku z kierowcy, o którego bardzo się bałam. Nie wiedziałam, czy tym razem strzał padłby na mnie, czy może na niego. Wypierałam to, co się wczoraj stało, ale wspomnienia krwi i rozwalonej głowy Ryana wracały jak bumerang. Potrzebowałam terapii, jeśli chciałam przetrwać.

– Prawie jesteśmy – zapewnił kierowca, którego imienia nawet nie znałam.

– Super – mruknęłam, czując jak wszystko podchodzi mi do gardła.

Miętowe cukierni nie pomogły. Jeszcze przez długi czas nie będę potrafiła normalnie wsiąść do auta, nie bojąc się o to, czy przeżyję.

Dotarliśmy pod klinikę, w której miałam umówioną wizytę. Oczywiście podjechaliśmy od strony wjazdu dla karetek i stamtąd, tak, by nikt nie widział, weszliśmy do środka. Tata obejmował mnie ramieniem i co chwila patrzył na mnie zaniepokojony.

– Chcę z tobą zdążyć pogadać – powiedziałam cicho, gdy zbliżaliśmy się do recepcji.

– Nie ma innej opcji, Allison. Za dużo się wydarzyło. Sądziłem, że pod ich opieką będziesz bezpieczna, a jest gorzej niż mogłoby być.

– Porozmawiamy po badaniach – szepnęłam.

Przed nami stanęła pielęgniarka, która była przerażona obecnością ochrony i zapewne zestresowana. Sprawnie skierowała nas do gabinetu lekarskiego. W godzinę wykonano mi szereg badań, upewniając się, że nic mi nie jest. Pobrano mi krew, zrobiono EEG i EKG, a potem dokładnie przyjrzano mi się moim żebrom. Zdziwiło mnie, że nie zostałam wysłana na prześwietlenie klatki piersiowej. Nie zapytałam o to i nie podważałam decyzji lekarza, który się mną zajmował.

Podczas badań mój ojciec czekał na korytarzu. Wracając z leżanki, spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem, a on posłał mi słaby uśmiech.

– Proszę chwilę poczekać. Laboratorium zaraz odda mi wyniki – poprosił lekarz.

Mirror: odbicie prawdy. Tom 2|| Amerykańska mafia {Rodzina Cardin}✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz