rozdział 12

4.4K 250 87
                                    


Allison

Zmęczona zwlekłam się z kanapy i przeszłam do kuchni po kolejny kubek kawy. Większość nocy nie spałam, bo wymiotowałam więcej niż w ostatnich dniach. Prawdopodobnie nerwy w niczym mi nie pomagały. Rosemary domyśliła się, co się stało, nie musiałam jej mówić o ciąży. Dbała o mnie, chociaż to ja byłam starszą siostrą, ale też musiała odpoczywać. Trzeci dzień pobytu w górach nie wyróżniał się wśród pozostałych. Wszystko zlewało się w jeden chaos.

– Jak się czujesz? – spytał szef ochrony, z którym przeszłam na ty.

– Tak jak wyglądam – mruknęłam i włączyłam ekspres. – Mogę wyjść się przewietrzyć?

– Tak. Tylko z terenu nie wolno ci wyjść – uprzedził.

Do kuchni wszedł jeden z ochroniarzy i posłał mi pokrzepiający uśmiech. Kiwnęłam tylko głową i patrzyłam na parę unoszącą się z nad kubka z kawą. Dziwne, że od tego nie było mi niedobrze. Wyjęłam z lodówki jogurt z owocami i usiadłam przy wyspie.

– Ktoś z was wie, gdzie znajduje się Gabriel? – zapytałam wprost.

– Wyleciał ze Stanów. Nie wiemy gdzie – odparł Noah, opierając się rękoma o wyspę. – Zapewne cię szuka, ale na razie nikt nie wie o twoim pobycie tutaj.

– Super. – Uśmiechnęłam się sztucznie.

W kuchni zapanowała cisza, którą przerywałam łykaniem kawy. Ochroniarz wyszedł z pomieszczenia z espresso, a Noah był zajęty odpisywaniem na wiadomości – przypuszczałam, że zdawał raport ojcu.

Zjadłam jogurt, wypiłam kawę i poszłam się ubrać w coś cieplejszego. Każdy mój krok był ciężki, jakbym nie była w stanie unieść nogi. Najchętniej położyłabym się na środku i nie wstawała. Nic mnie nie motywowało, by dalej funkcjonować, bo straciłam wszystko, na czym mi zależało. Straciłam Gabriela. Rozpacz była kulą ognia wiszącą w mojej klatce piersiowej, która spalała mnie za każdym razem, gdy przypomniałam sobie twarz ukochanego.

Tłumiąc w sobie szloch, weszłam do sypialni i sięgnęłam po gruby sweter z komody, w której wczoraj zmusiłam się, by poukładać ubrania. Przeszłam jeszcze do pokoju siostry sprawdzić, czy już nie śpi. Leżała na łóżku z książką na klatce piersiowej i oddychała miarowo. Wyrzucałam sobie, że wyrywałam ją z bezpiecznego domu do miejsca, którego nie znałam, ale z nią wydawało się to łatwiejsze. Cała ta eskapada, ucieczka, mafia przypominały fabułę filmów z Tomem Cruisem. Nie pisałam się na to.

Nie budząc siostry, wyszłam z jej pokoju. Sama wybrałam się na spacer. Na szczęście teren wokół dom był wystarczająco duży, by się przejść i odsapnąć. Otworzyłam drzwi willi i prawie wywróciłam się o urnę stojącą na wycieraczce.

Minęło kilka sekund, zanim zorientowałam się, co znajdowało się przede mną.

Potem zaczęłam krzyczeć i nie potrafiłam przestać.

Stałam, jak wmurowana w ziemię i patrzyłam na czarną, lśniącą urnę, obok której leżała biała koperta. Nie odważyłam się po nią sięgnąć. Strach sparaliżował moje ciało.

– Allison?! – Noah dopadł do mnie w asyście ochroniarzy. – Zabrać ją do środka.

Nie wyrywałam się. Zabrakło mi oddechu. Przestałam krzyczeć.

Obudził mnie dotyk. Powoli otworzyłam oczy, by ujrzeć Rosie. Trzymała mnie za rękę, leżąc obok i nuciła cicho kołysankę.

– Rose? To nie był sen? – wychrypiałam, przyglądając jej się.

Mirror: odbicie prawdy. Tom 2|| Amerykańska mafia {Rodzina Cardin}✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz