rozdział 19

4.8K 254 75
                                    


Gabriel

Wiele kosztowało mnie wejście do domu rodziców, wiedząc, że w piwnicy był mój brat. Od samego rana myślałem o tym, jak przeprowadzić całą rozmowę. Tylko z Vincentem mogłem podzielić się obawami, bo branie ojca pod uwagę było zbędne. Nie mógłby być obiektywny i na pewno chciał wybaczyć Julianowi. Obecnie nie brałem takiej możliwości pod uwagę.

– Dzień dobry, Gabrielu – powitała mnie gosposia.

Skinąłem głową roztargniony i przeszedłem do salonu, mając nadzieję, że znajdę tam Vincenta. Niestety na kanapie siedziała moja matka i gdy tylko mnie zobaczyła, zerwała się na równe nogi, patrząc na mnie z przejęciem. Pokręciłem lekko głową, wiedząc, co zamierza powiedzieć, a ja nie chciałem tego słuchać.

– Gabriel – zaczęła cicho. Posłała mi znaczące, bolesne spojrzenie, a nie wypowiedziane słowa zawisły między nami.

Powoli się do niej zbliżyłem i wziąłem ją w ramiona. Zaniosła się płacząc, cała się trzęsąc. Drżała, szlochając i mocno trzymając mnie za koszulę, a ja jak przez mgłę pamiętałem płaczącą matkę. Zawsze znosiła wszystko z twarzą bez emocji i zdawała się nie przeżywać tego na zewnątrz. Tym razem jednak chodziło o jej syna i ta świadomość uderzała we mnie niczym rozpędzony tir.

– On sam wybrał taką drogę – powiedziałem cicho, głaszcząc ją po plecach. – Zdradził rodzinę, swoich ludzi i swojego szefa. Mógł prosić o pomoc, ale poszedł prosić o nią wroga.

– Proszę, porozmawiaj z nim. Chcę wiedzieć dlaczego. Nie odmawiaj mi tego. – Uniosła głowę, ocierając łzy wierzchem dłoni.

– Nie odmówię – szepnąłem i czule pogłaskałem policzek matki. – Porozmawiam z nim. Gdzie jest ojciec?

– Wyszedł na spacer, nie chce tu być, gdy będziesz decydował.

Odsunęła się i nerwowym krokiem podeszła do kominka, na którym równo stały ustawione rodzinne zdjęcia. Wzięła do ręki fotografię Juliana i załkała, kuląc się w sobie. Widok matki w takim stanie rozwalał moje serce, które i tak już było zmaltretowane w ostatnim czasie, a myśl, że nie mogłem z tym nic zrobić, sprawiała, że się nienawidziłem. Nie mogłem złamać zasad. Nie mogłem zaakceptować nielojalności brata.

– Gotowy? – usłyszałem za sobą cichy, chłodny głos.

Spojrzałem na opanowanego Juliana i cieszyłem się, że będę miał go obok w tak trudnej sytuacji. Zerknąłem na Douglasa, który stanął za jego plecami.

– Tak, chodźmy – odparłem i ruszyłem pierwszy.

Weszliśmy do piwnicy, w której mieściły się cele. Obecnie tylko Julian był tutaj więziony. Nie sądziłem, że będę widział własnego brata za kratami, ale w tej samej celi jakiś czas temu trzymałem teścia. Los często stroił sobie ze mnie żarty i niestety nie były one zabawne.

Kazałem strażnikom otworzyć drzwi. Julian siedział na metalowej leżance i patrzył tępo w ścianę. Dbali tu o niego, więc nie wyglądał tragicznie. Nie mógłbym zabronić matce zaopiekowania się synem.

– Podobno na mnie czekałeś – odezwałem się obojętnie.

Wszedłem w rolę szefa, nie brata. Przyciągnąłem krzesło i usiadłem naprzeciwko Juliana.

– Byłem zajęty moją dziewczyną, która zdaje mi się... porwałeś – dodałem, przesuwając palcem wskazującym po policzku i westchnąłem.

– Gabriel, nie pierdol. Błagam cię. Porwałem ją, bo chciał tego Costa. Zlecenie złożył wróg ojca All...

– Zamknij się – przerwałem mu spokojnie. – Po co mówisz mi coś, co już wiem? Tracimy czas.

Mirror: odbicie prawdy. Tom 2|| Amerykańska mafia {Rodzina Cardin}✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz