Dobry wieczór.
Po dłuższej przerwie (tak, wiem, była naprawdę długa, przepraszam) przychodzę z dalszą częścią mojej historii.
Wszystkim tym, którzy do mnie pisali, pytali i starali się podtrzymać na duchu, dziękuję za zainteresowanie. To wiele dla mnie znaczy, bo to był ciężki czas.
Dziękuję Wam, że nadal ze mną jesteście.
Zapraszam, MarzeniemCzyimśByć.
Magnus siedział na ziemi w tunelu mocno trzymając Aleca w ramionach. Byli sami. Asmodeusz wraz z Adamem odeszli jako pierwsi. I dobrze. Po tym wszystkim co się wydarzyło, Magnus nie miał najmniejszej ochoty patrzeć na niego. Zawiódł się na swoim ojcu.
Catrina wraz z Ragnorem odeskortowali łowców do Instytutu. Jace był cały, nie potrzebował hospitalizacji, lecz Catrina obawiała się o jego psychikę. Zresztą nie tylko jego. Dziewczęta nie były w lepszej kondycji. Patrzenie na ból i cierpienie brata i narzeczonego wypruło psychicznie również i je. Ragnor otworzył portal i przeprowadził wszystkich w bezpieczne mury Instytutu.
Nie martwili się o swojego przyjaciela. Magnus odzyskał część swoich magicznych mocy. Nawet nie w pełni sił był wystarczająco potężny, by zapewnić sobie i Alecowi bezpieczeństwo.
Zimno coraz mocniej dawało mu się we znaki, lecz nie ruszał się. Siedział tak odkąd Alec wpadł w jego raniona. Płakał tak mocno i długo, że padł wyczerpany i teraz tylko pociągał nosem od czasu do czasu. Magnus wiedział, że potrzebował tego. Nie wiedział, co mu się przytrafiło, ale czuł, że nie może na niego naciskać.
- Alexandrze... - Zaczął. Delikatnie przeczesywał ciemne włosy ukochanego. - Alec... Pomyślałem sobie, że może wrócimy do mojej samotni...? Co ty na to? Odpoczniesz, prześpisz się....
- Nie jestem zmęczony.... - Cichy głos zaskoczył Magnusa. Ale ucieszył się, że ma kontakt z Aleciem.
- Nic ci nie jest kochany? Miałeś połamane chyba wszystkie kości. Dobrze się czujesz? Z Catriną nie potrafiliśmy wam pomóc, nic nie działało.
- Nam? - Alec znów mu przerwał.
- Tobie i Jace'owi. On również był połamany. Wszystko co zrobił ci Azazel, poprzez runę parabatai doświadczył również Jace. Ty nie reagowałeś, natomiast on.... To było okropne...
Na wspomnienie wrzasku Jace'a Magnus jeszcze mocniej przytulił Aleca. Ale on odsunął się od niego i siadając, z przerażeniem w oczach zapytał.
- Gdzie on jest?
- Kto? Jace? Catrina i Ragnor zabrali go, Isabelle i Clary do Instytutu... Dlatego pomyślałem, że ... - Ale znów nie dane było mu dokończyć.
- Nie Jace. Gdzie Azazel?
Magnus przyglądał się Alecowi jak przeczesuje wzrokiem wnętrze tunelu. Musiał go uspokoić.
- Nie ma go. Mój ojciec go zabił a jego ciało obróciło się w proch. Zniknął na zawsze. Jesteś bezpieczny.
Alec pokiwał głową. To dobrze. Znów przylgnął do Magnusa. Chciał być blisko, chciał czuć jego ciepło, jego ramiona wokół siebie. Potrzebował bezpieczeństwa. Ale najpierw...
- Muszę zobaczyć się z Jace'm. Zabierzesz mnie do Instytutu?
- A nie wolisz najpierw odpocząć? Mogę cię zabrać...
- Nie. Muszę z nim pomówić. To ważne. A z tobą spotkam się później, dobrze? Wtedy... Wtedy zabierzesz mnie gdzie będziesz chciał. Ale najpierw Jace. Muszę go zobaczyć. To dla mnie ważne...
CZYTASZ
Magnus Bane I Dziwne Jego Przypadki
FanfictionMagnus Bane to Wielki Czarownik Brooklynu. Ekscentryk jakich mało, gdzie się nie pojawi, wzbudza ogólne zainteresowanie. Niebanalny, kolorowy, chodzący własnymi drogami buntownik. Tak postrzegany jest przez ogół. Tylko jego nieliczni najbliżsi wi...