Kochani. Najpierw przeproszę, że tak długo musieliście czekać na ostatnie rozdziały. Na swoje usprawiedliwienie napiszę tylko, że miałam zaliczenia w szkole- uczyłam się nutek ;) Pochwalę się, że jestem absolwentką drugiego roku szkolenia muzycznego ;) Pragnę wam również podziękować za każdy okruch sympatii i wsparcia z waszej strony - za gwiazdki, komentarze, rozmowy... To bardzo wiele dla mnie znaczy. W mediach przemycam Wam utwór, którego będą słuchać nasi panowie. Polecam go włączyć razem z Magnusem ;)
Miłego czytania :*
Alec biegł do Instytutu z szerokim uśmiechem na twarzy. Kilka razy złapał się na tym; nakazywał sobie wtedy powagę, ale już po chwili i tak szczery uśmiech wracał na dawne miejsce. Spieszył się, bo było już naprawdę późno, a miał jeszcze do napisania raport z interwencji w szpitalu. Kto jak kto, ale sumienny Alec doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że po każdej akcji raport musi znaleźć się u jego matki na biurku najpóźniej do następnego dnia rano. Miał cichą nadzieję, że może Jace się domyśli i sam go wypełni ale nadzieja nadzieją a rzeczywistość rzeczywistością.
Przebiegając przez ulicę skierował się w stronę Central Parku. Z tego miejsca to była najkrótsza droga do domu. Kiedy przeszedł przez bramy parku, lekki uśmiech ponownie pojawił mu się na ustach. Przypomniał mu się dzień, kiedy przyszedł tu z Magnusem. A potem pomyślał, co robił z nim przed chwilą i gorąco zalało mu policzki. Zwolnił nieco, rozpamiętując te chwile. Tak szalone i zupełnie nie w jego stylu.
***
Kiedy portal wyrzucił ich w mieszkaniu Magnusa, ten nie tracąc chwili przyciągnął Aleca do siebie i wpił się w jego usta. Pocałunek był długi, zmysłowy, powolny... Magnus się nie spieszył, przedłużał każdą chwilę, napawając się każdym muśnięciem warg, ich ciepłem, miękkością...
Kiedy dostał informację o spotkaniu, był pewien, że Nocni Łowcy tam się zjawią, ale miał nadzieję, że będzie przed nimi. Kiedy zrozumiał, że tak się nie stanie nie mógł przestać myśleć o tym, co zastanie kiedy tam dotrze. Piekielny Ogar to nie byle jaki przeciwnik. Nie był pewien czy nawet umiejętności Łowców dałyby mu radę. W tym konkretnym przypadku nie mógł przemieścić się w magiczny sposób, musiał dostać się tam za pomocą środków transportu, więc wiedział, że zjawi się tam później niż Łowcy. Ten wysłannik piekielnych otchłani był wyjątkowo potężny, jego moc blokowała niektóre aspekty magii, niemożliwe więc było stworzenie portalu. Całą drogę do szpitala Magnus martwił się o Aleca.
Teraz pozwalał, by nagromadzone emocje wychodziły z niego. Zamiast narzekać, krzyczeć czy zamartwiać się, zdecydowanie wolał Alexandra całować. A że myślał o tym nieprzerwanie przez ostanie trzy dni, teraz, kiedy w końcu miał go przy sobie nie potrafił się temu przeciwstawić. Wiedząc już, że nic mu się nie stało, że nic mu już nie grozi, tulił go do siebie mocno, nie odrywając swoich warg od jego. Alec na początku był chyba zbyt zaskoczony, by zareagować, ale po chwili, gdy rozluźnił się już w jego ramionach, zaczął nieporadnie i nieśmiało oddawać pocałunki. Stali więc tak w korytarzu przy drzwiach, tam gdzie wyrzucił ich portal, nie zwracając uwagi na otoczenie, czas ani na to, że nadal są w strojach bojowych, ciesząc się bliskością.
- Przepraszam. - Szepnął, opierając czoło o czoło Aleca, kiedy w końcu oderwał się od jego ust, przerywając pocałunek. - Ale nie widziałem cię od naszego pierwszego pocałunku a tak bardzo chciałem się z tobą zobaczyć. A potem ten Ogar... Tak bardzo bałem się, że nie zdążę... Musiałem cię pocałować, to pragnienie było ode mnie silniejsze. - Tłumaczył się cicho. Nadal nie wypuszczał Aleca z objęć.
CZYTASZ
Magnus Bane I Dziwne Jego Przypadki
Fiksi PenggemarMagnus Bane to Wielki Czarownik Brooklynu. Ekscentryk jakich mało, gdzie się nie pojawi, wzbudza ogólne zainteresowanie. Niebanalny, kolorowy, chodzący własnymi drogami buntownik. Tak postrzegany jest przez ogół. Tylko jego nieliczni najbliżsi wi...