- Bane? ALEC ?!?!
Na ten dźwięk krew w żyłach Aleca zastygła, gdy serce zapomniało przez chwilę bić. W głowie panował chaos, choć jedna myśl wybijała się ponad inne. Jace? Dlaczego Jace? Dlaczego teraz? Gdy serce na nowo podjęło przerwaną pracę a krew wpłynęła do żył z nową porcją adrenaliny, oderwał się od Magnusa, odwracając się w stronę, z której dobiegał go głos zaskoczonego brata.
Stał tam, kilka stopni niżej, z szeroko otwartymi oczami, z ustami uchylonymi, jakby chciał coś powiedzieć, choć z jego gardła nie wydobył się już najcichszy nawet dźwięk. Obok niego stała Clary, równie mocno zaskoczona. Jej rozbiegany wzrok co chwilę lądował to na Magnusie, to na Alecu i widać było, jak próbuje zachować powagę. Po chwili ogarnęła się na tyle, że zapanowała nad sobą.
- Dobry wieczór panie Bane... Alec... - Ale kiedy witała się z Aleciem, musiała zacisnąć mocno wargi, by nie rozciągnąć ich w szerokim uśmiechu.
- Dobry wieczór Clary. Miło mi cię znów widzieć. - Uprzejmie odpowiedział Magnus. Alec zerknął na niego szybko i zobaczył, że czarownik jest zupełnie swobodny, jakby ta sytuacja nie miała na niego żadnego wpływu. Jego kocie oczy znów zamieniły się w brązowe, wyglądał jak zwykle. Stał wyprostowany, lekko uśmiechając się do dziewczyny. Alec pomyślał, że spokój, to jedyne co teraz może pomóc.
- Jace...?
- Alec... Czy możesz powiedzieć mi... Wytłumaczyć... Co tu się do cholery dzieje? Bo jeśli wzrok mnie nie myli, to przed chwilą całowałeś Magnusa Bane'a...? - Jego głos łamał się w napięciu.
Magnus w tym momencie pomyślał, że szczerość do bólu to widocznie cecha wszystkich dzieci Lightwoodów.
- Jace... porozmawiajmy w środku, dobrze? Wejdź do domu i poczekaj tam na mnie. Zabierz Clary a ja niebawem do was dołączę... Słyszysz mnie...? Jace?
Jace stał nadal, wpatrując się w brata, nie ruszając się. Alec błagalnie spojrzał na Clary, która w lot pojęła, o co mu chodzi. Złapała Jace'a za rękę i wchodząc po schodach pociągnęła go za sobą wymijając czarownika. Gdy zniknęli za ciężkimi drzwiami, Alec odwrócił się do Magnusa. Teraz, gdy zostali sami a on przypomniał sobie w jakim momencie im przerwano, poczuł się niezręcznie. Wcisnął ręce do kieszeni i wszedł o stopień wyżej, stając na tym samym co czarownik. Wiedział, że tamta chwila minęła i wiedział, że musi się pożegnać by móc porozmawiać z czekającym na niego bratem, ale nie wiedział co Magnusowi powiedzieć.
- Bardzo niefortunne zakończenie wieczoru... - Mruknął z rozbawieniem Magnus.
- Bardzo. - Zgodził się Alec.
- Kiedy się odezwał, musiałem z całych sił powstrzymać się, by nie zmienić go w żabę. - Zażartował, mrugając do Aleca, uśmiechając się przy tym. Jednocześnie ani przez chwilę nie spuszczając z niego swojego spojrzenia.
- Trzeba było. - Burknął Alec, również się uśmiechając. Czuł, że napięcie lekko go opuszcza, skoro Magnus nie przejął się tak bardzo tym wszystkim. - Pewnie miałbym mniejszy problem z opieką nad żabą, niż z tłumaczeniem bratu... tego wszystkiego. - Zaśmiał się pod nosem... - Widziałeś jego minę? - I głośno parsknął śmiechem, nie wytrzymując już napięcia. Śmiał się oparty o poręcz schodów, nadal z rękami w kieszeniach. Czuł, jak opuszcza go cały stres. Magnus, również się śmiejąc zrobił krok, podchodząc do Aleca.
- I co teraz?
- Muszę iść i z nim porozmawiać. Wyjaśnić mu...
- I jak się z tym czujesz? - Magnus Martwił się trochę. Dziś Alec miał wiele atrakcji.
CZYTASZ
Magnus Bane I Dziwne Jego Przypadki
FanfictionMagnus Bane to Wielki Czarownik Brooklynu. Ekscentryk jakich mało, gdzie się nie pojawi, wzbudza ogólne zainteresowanie. Niebanalny, kolorowy, chodzący własnymi drogami buntownik. Tak postrzegany jest przez ogół. Tylko jego nieliczni najbliżsi wi...