7.

251 19 8
                                    

  Przylgnąłem do niej, a ona oderwała się ode mnie.

- Chyba powinieneś już iść - powiedziała chłodno, zakrywając się szczelnie.

- Nie chcę. Oczywiście, jeśli chcesz, to wyjdę zaraz, ale... - wstała wciąż opatulając się kołdrą. Nie patrzała na mnie, oczy miała wbite w podłogę. Wstałem niepewnie, i zacząłem się ubierać, w głowie układając sobie, jak powiedzieć jej o tym, kim byłem. Caroline jednak bez słowa zniknęła w łazience, nie pozwalając że sobą porozmawiać. 

 Przed wyjściem, gdy byłem gotowy, stojąc w korytarzu, po chwili namysłu cofnąłem się i zapukałem do drzwi  za którymi się chowała, oparłem czoło o białe drewno.

- Było mi na prawdę miło cię poznać Damiano, ale lepiej już idź- powiedziała, wiedziałem, że stała przy samych drzwiach, widziałem jej cień. Zapewne czekała aż wyjdę.

- Przepraszam, jeśli poczułaś się źle. Proszę wyjdź, ja... muszę Ci coś powiedzieć.

- Nie musisz przepraszać, lepiej po prostu idź - odparła pospiesznie. Wciągnąłem powietrze w płuca, chcąc dodać sobie otuchy. Serce waliło mi jak młotem. 

- To ja mieszkam pod numerem 120 - wypaliłem, a po drugiej stronie zapadła głucha cisza, zadawało mi się przez chwilę, że przestała oddychać. Zerknąłem na jej cień, ale wciąż stała w tym samym miejscu. - To ja czytam twoje listy od dwóch lat, Coraline - jeszcze nigdy cisza nie była tak uporczywa, jak wtedy, kiedy dzieliły nas te białe drzwi. - Mogę wyjść, jeśli chcesz, ale mogę też zostać. Bo bardzo chcę zostać- po chwili  łazienka się otworzyła. Coraline zerkała na mnie podejrzliwie, a jej niebieskie oczy zdradzały panikę. - Jestem Damiano David, i to na mój adres wysyłasz listy- dodałem, a dziewczyna ominęła mnie i wciąż okryta kołdrą, usiadła na łóżko. Spojrzała na mnie zmieszana. 

- Inaczej sobie ciebie wyobrażałam. 

- Tak? - odetchnąłem z ulgą, gdy w końcu się odezwała. Nie miałem czasu zastanawiać się czy był to komlepment czy wręcz przeciwnie. Pokiwała głową, i zaplotła ręce na piersi. Jej jasna skóra zlewała się niemalże z białą pościelą. 

- Długo zamierzałeś udawać? - zagaiła z wyrzutem w głosie, na który byłem przygotowany. 

- Nie wiedziałem, jak to powiedzieć. Bałem się, że się... - chciałem dodać zawstydzisz, bo tak by mógł się czuć ktoś, kto wiedział, że jego tajemnice były odkryte, zamiast tego jednak umilkłem. 

- Skąd wiedziałeś, że to ja? Podszedłeś do mnie tak zdecydowanie, że byłam pewna, że mnie z kimś pomyliłeś. 

- Próbujemy sprzedać dom, musiałem dowiedzieć się skąd są listy - rzuciłem skąpo, oszczędzając jej szczegółów. Patrzała na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. To chyba jej wystarczyło. Pokiwała tylko głową, a potem zaczęła zbierać z ziemi swoje rzeczy porozrzucane po wczorajszej zabawie. - Nie chciałem kłamać, ale nie umiałem Ci powiedzieć, że wiem. 

- To bardzo dziwnie się zobaczyć - wstała, patrzała na mnie zaciskając wargi w cienką kreskę. Wyglądała na lekko zszokowaną całą sytuacją, wręcz bliską płaczu. - Nigdy nie sądziłam, że cię kiedyś spotkam. Nie sądziłam, że ktoś  w ogóle czyta te listy , ani czy one w ogóle gdzieś docierają. 

- Docierają, i szczerze mówiąc czekałem na nie - uśmiechnęła się blado, a chwilę potem jej twarz wykrzywiła się w grymasie płaczu. Zbliżyłem się do niej szybko i pozwoliłem jej usiąć, a sam przysiadłem obok , obejmując ją. Rozpłakała się na dobre, niepewnie wtulając twarz w moją szyję. Czułem na skórze gorące łzy, a jej smukłe ciało, drgało w przypływie emocji. Jeszcze nigdy nie czułem się bardziej potrzebny niż wtedy, gdy mogłem na chwilę schronić ją w ramionach.

Twoja Coraline.  - Damiano David, MåneskinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz