8.

234 15 8
                                    

UWAGA ! W rozdziale pojawi się przemoc!


Niespodziewanie Coraline szarpnęła mnie w tył i zatrzasnęła drzwi. Słyszałem jej przyspieszony oddech.

- Zamknij je! - krzyknęła rozpaczliwie, ale nim zdążyłem otrząsnąć się z szoku i pomóc jej przytrzymać drzwi, mężczyzna wdarł się do środka siłą. Widziałem to przerażenie na jej twarzy i złość policjanta, który szarpnął jej wątłym ciałem w bok. Przycisnął ją do ściany brutalnie, łokciem ugniatając jej łopatki. Zapłakała cicho.

- Ostrożnie! - zaprotestowałem zbliżając się do niego, ale mężczyzna nie żartował. Niedbałym ruchem ręki odsłonił kaburę z pistoletem.

- Jeszcze krok, a będę miał pewłne prawo pociągnąć za spust, przystojniaczku. Cofnij się i stań w rozkroku, tak żebym ręce miał na widoku! - jego głos nie znosił sprzeciwu, wiedziałem, że nie rzucał słów na wiatr. Oddaliłem się próbując opanować przyspieszony oddech. Patrzałem na wciśniętą w ścianę Coraline, która próbowała wyrwać się z uścisku szarpiąc się jak dzikie zwierzę w pułapce.

- Nie możesz jej aresztować! Jesteśmy we Włoszech! - broniłem jej jeszcze, a mężczyzna posłał mi pobłażliwy uśmiech.

- Tak? Jakoś nie wyglądasz mi na kogoś, kto siedzi w kryminalnym. Stul mordę i nie przeszkadzaj - szarpnął Coraline, a ona jęknęła z bólu obijając się o niego.

- Damiano nie pozwól mu mnie zabrać! To nie jest policjant! - rozpłakała się histerycznie, próbując się wyrwać. Zdezorientowany w pierwszej chwili, chciałem sięgnąć po telefon i zadzwonić po włoską policję, ale mężczyzna gwałtownie wytargał dziewczynę z mieszkania, niczym worek ziemniaków, nie dajac jej szansy nawet wstać na nogi.

- Czekaj! - krzyknąłem i zbiegłem za nimi. Wyprzedziłem go i zastawiłem im drogę ciałem. Serce waliło mi jak młotem, ledwo łapałem oddech. Chwilę walczyliśmy z mężczyzną na spojrzenia. Coraline zanosiła się płaczem, który niósł się echem po klatce schodowej. Słyszałem, że ktoś wyżej otworzył drzwi, nie musiałem patrzeć w górę, aby wiedzieć, że była to moja sąsiadka mieszkająca z boku. Pies myśliwski.

- Co tam się dzieje, David?! - krzyknęła wystawiając nos przez szparę w drzwiach.

- Proszę dzwonić na policję! Ten mężczyzna jest oszutem!- wywrzeszczała Coraline tak głośno, że słychać było, że zdarła gardło. Sąsiadka jednak nie mówiła po angielsku, słyszałem, że trzasnęła drzwiami niezdowolona. Mężczyzna pokręcił głową z dezaprobatą. Przepchnął mnie i zbiegł z nią ze schodów. Nie dawałem za wygraną, pognałem za nimi przeskakując po kilka stopni na raz. Dopadłem go gdy zamknął ją w środku zaparkowanego przy chodniku czarnego samochodu. Na jego dachu stał niebieski, wyłączony teraz kogut.

- Tak jej bronisz? - zapytał sapiąc, zmęczony po szarpaninie. Wymierzył we mnie palcem. - Dziewczyna jest oskarżona o morderstwo, czy rozumiesz, co do ciebie mówię? Ponimajet czy nieponimajet? - widziałem w jego oczach złość, na czole wyszły mu grube żyły.

- Mówi, że nie jesteś policjantem, chcę żeby przyjechała tu włoska policja! - zignorowałem jego złośliwy ton, nieustępliwie domagając się sprawiedliwości.

- Wiesz, co jeszcze mówi? Że widuje zmarłą kuzynkę. Dziewczyna choruje na schizofrenię maniakalną, jest zaburzona. Zejdź mi z drogi, bo właduję ci kulkę w te upierdliwe cztery litery, makaroniarzu! - przepchnał mnie, odblokował auto i wsiadł do niego. Coraline tłukła pięściami w szyby. Krzyczała i płakała, ale auto ruszyło przed siebie, zostawiając mnie na chodniku w szoku, jakiego jeszcze nie doświadczyłem.

Twoja Coraline.  - Damiano David, MåneskinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz