Uwaga! Treści w rozdziale mogą być nieodpowiednie dla osób wrażliwych!
Nie wiem, może ktoś by pomyślał, że postradałem zmysły. Całkiem możliwe. Od dawna źle spałem, od tygodni wypalałem więcej niż paczkę papierosów ze stresu. Gdy Corlaine się rozłączyła, w jednej chwili zerwałem się z łóżka. Spakowałem trochę neutralnych rzeczy w mały plecak. Jednak moją ucieczkę przerwało pukanie do drzwi, które po chwili, cicho się uchyliły. To był ojciec. Był już w piżamie, a na nosie miał okulary do czytania.
- Synek, co ty robisz? - zapytał cicho, zamykając za sobą drzwi. Zastygłem w bezruchu, z bluzą w ręku.
- Thomas ma problem - zaskoczyłem się z jaką łatwością przychodziło mi łganie. Zerknął na mój niedbale zapakowany plecak.
- Chodź - powiedział i cichaczem wymknął się z pokoju. Poprowadził mnie na dół, do salonu. Pomieszczenie było duże, nowocześnie urządzone, z ogromnymi oknami wychodzącymi na mały ogródek, w którym stała piaskownica i huśtawki. Białe, skórzane meble kontrastowały z ciemną, prawie czarną podłogą. Na największej ścianie, tuż nad elektrycznym kominkiem wisiała ogromna forografia ojca obejmującego ciężarną Adriannę i ich starszego synka. Nie lubiłem tego domu, zawsze czułem się w nim, jak w muzeum.
Ojciec wskazał mi miejsce na jednej z kanap, a sam podszedł do barku. Wyjął z niego dobre wino. Z aluminiowej tacki, ściągnął dwie lampki, i nalał do nich napoju. Podszedł i usiadł na fotelu po mojej prawej stronie.
- Nebbiolo - zareklamował z uśmiechem. Zwykle nie pił, a jeżeli już, to tylko coś dobrego.- Szlachetne, z winogron rosnących na zboczach Piemontu.
- Nie mam czasu - powiedziałem, a ojciec zatrzymał mnie dłonią.
- Oczywiście, że masz. Porozmawiajmy.
- Ethan na mnie czeka - a on pokręcił głową i odchylił się na fotelu z lampką, zakładając nogę na nogę.
- Nigdy nie byłeś dobry w kłamaniu. Następnym razem, chociaż ustal sobie, który z twoich kolegów potrzebuje pomocy. Pamiętasz, jak rozbiłeś piłką porcelanę babci? - zaśmiał się. Dawno go takiego nie widziałem. Ze mną. - Skłamałeś, że zrobił to jej kot, a potem przyszedłeś w nocy z rykiem do sypialni mojej i mamy, mówiąc, że policja może cię zabrać - uśmiechnąłem się baldo do tego wspomnienia, ale szybko przeniosłem bystry wzrok na rodziciela. Zachowywał się dziwnie. Nigdy jeszcze nie usiadłem z nim w salonie przy lampce jego ulubionego, kolekcjonerskiego wina.
- Słuchaj, ja na prawdę muszę iść - zegar wskazywał trzecią w nocy.
- Pakujesz się w kłopoty przez tę dziewczynę, Damiano - uśmiech znikł mu z twarzy. Ściągnąłem brwi.
- No tak, zapomniałem, co ludzie powiedzą, przecież jest najważniejsze - chciałem wstać, ale złapał mnie za rękę i sprawił, że zostałem w miejscu. Chwilę walczyliśmy na spojrzenia. Mógłbym przysiąc, że widziałem w jego oczach... troskę.
- Mam w dupie, co powiedzą ludzie! Obchodzi mnie to, że byłeś już dwa razy na posterunku, że zamykasz się w pokoju, gdy tylko masz ku temu okazję, że ukradłeś samochód, żeby jechać do Francji za jakąś dziewczyną i, że teraz też jesteś gotowy za nią wylecieć z Włoch, chociaż sprawa śmierdzi na kilometr!- gestykulował zamaszyście. - I nie rozmawiasz z nami! Ani ze mną, ani z matką!
- O, teraz ci się instynkt włączył? - fuknąłem, a on pokręcił głową.
- Wiem, wiem, nie jestem najlepszym ojcem. Na pewno, nie takim jakim byś tego chciał. Nie umiem cię wspierać w tych wszystkich twoich... dziwactwach. Ja nie nadążam za tym. Nie nadążam za tym, że całujesz chłopaków, chociaż masz dziewczynę, nie nadążam za tym, że ubierasz obcasy, wyginasz się na scenie jak kobieta, nosisz sukienki, ja... - urwał, a ja czekałem na kolejne jego słowa. - Ja się staram, Damiano.
CZYTASZ
Twoja Coraline. - Damiano David, Måneskin
Fanfiction🐧Krótkie opowiadanie ispirowane piosenką "Coraline" zespołu Måneskin. Na adres domu Damiano od kilku lat przychodzą listy. Kim jest Coraline i czemu pisze Damiano? Czemu frontmen zespołu napisał piosenkę o rudowłowej dziewczynie? Co się stało z Cor...