Rozdział 20

577 25 0
                                    

                           Emilii





    Stoję w drzwiach jak sparaliżowana i nawet nie jestem w stanie wypowiedzieć słowa. Strach miesza się z bólem jaki zapewne dopiero poczuję na własnej skórze.

- Tęskniłaś? – wypowiada jeden z nich i jak sądzę to właśnie Orlando. Miki jest cichy i zdystansowany, ogląda moją twarz z zainteresowaniem.

- Gdzieś się chyba wybierasz hmm? – spogląda przez moje ramię zatrzymując się za pewne na walizce.

- Wyjeżdżam do rodziców – mówię cicho, a łzy po moimi powiekami zaczynają się gromadzić, chcąc za pewne wyjść na wierzch, na co pozwolić nie mogę. – O co chodzi?

- Cóż nie wyglądasz jakbyś opłakiwała męża – nie wierzę. Naprawdę chcą ze mną dyskutować na temat mojego życia z Nathanem, które było kompletnym kłamstwem?

- A powinnam? Nie sądzę – odwracam się, gdy dłoń jednego z nich łapie mnie za nadgarstek i mocno pociąga moim ciałem do tyłu, aż wpadam na twardy tors Orlando. Miki mija mnie i sięga po walizkę, co zaczyna coraz mniej mi się podobać.

- Wydaje mi się, że skoro powiedziałaś już tak mojemu bratu, to zasługuje na szacunek nawet po śmierci. Teraz wrócisz tam gdzie Twoje miejsce Emilii – zmroziły mnie te słowa, lecz nie było dane mi nic więcej powiedzieć, bo dziwna ciecz, którą przystawił mi do nosa Orlando, zaczęła odbierać mi siły.

*** *** ***

    Budzę się w ciemnym pomieszczeniu, którego w żaden sposób nie przypomina przytulnego miejsca. Leżę ze związanymi dłońmi na materacu, który strasznie śmierdzi starością. Lepsze to niż zimne płytki, tylko czemu tu jestem? Jak to się w ogóle stało?

    W końcu to do mnie dochodzi... Cholera, oni wiedzą jak się nazywam, tylko skąd? Ja sama nie wiem czy powinnam wierzyć iż nazywam się Emilii McLaren, jednak skoro nawet Orlando tak mnie nazwał, to coś w tym jest. Pytanie tylko dlaczego okłamywał mnie Nathan? Wiedział, że każdego dnia mogą wrócić do mnie wspomnienia, jednak unikał tego, wiedział dobrze co ma robić. Jednak ja nadal nie potrafię zrozumieć do czego zmierzał? Wątpię by to była miłość, czy choćby obsesja, ludzie wtedy nie myślą racjonalnie – chyba...

    Siedzę długi czas rozmyślając nad własnym życiem i tym co mnie spotkało, ale żadna sensowna odpowiedź nie przychodzi mi na myśl. Zaczynam tracić wiarę w siebie, oraz że kiedykolwiek moje życie będzie normalne. Że w końcu uwolnię się od świata, w którym nigdy nie chciałam być i ludzi z którymi nie chcę mieć nic wspólnego.

   Szmer za drzwiami pobudza moje zmysły i napędza również strach pod skórą. Nie wiem co takiego może się wydarzyć za sekundę, minutę, godzinę czy nawet rok.

   Ile będę tu siedzieć?

   Zabiją mnie, czy oszczędzą?

- Mike kurwa mówiłem zamknij te pieprzone drzwi na klucz! – nie wiem czemu krzyczy na brata i to w moim języku. Chcę mnie ostrzec, że tu wchodzi? Czy po prostu chce bym to zrozumiała. Teraz wiem gdzie w życiu popełniłam błąd. Mogłam uczyć się wielu języków, jednak wybrałam ucieczkę w książki, czy to nie głupie? Czytanie historii, które teraz dotyczą mnie i mojej obecnej sytuacji.

- Twoja księżniczka już nie śpi – głos Mike obija się o moje uszy, jednak nie spoglądam w jego stronę. Staram zebrać się w sobie, oraz zebrać siłę by móc z nimi walczyć na swoich zasadach. Nie poddam się, zbyt wiele razy odpuszczałam i mam tego efekt.

- Chyba nadal jest w szoku, ciekawi mnie tylko czy to dlatego, że zabiła naszego brata czy może dlatego, że nie wie co ją czeka – nawet w słowach przez nich wypowiadanych wyczuwam zadowolenie. Jakby to co robią sprawiało im jakąś radość lub przyjemność... – Zabierz ją na górę – uśmiecha się w moją stronę i dodaje coś po włosku, czego nie jestem w stanie zrozumieć.

Mafijna gra #2 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz