Rozdział 31

496 20 4
                                    

Lukas





   Spierdoliłem wszystko,  pozwoliłem jej odjeść. Może jeszcze kiedyś nasze drogi się zejdą? Teraz muszę skupić się na tym co zaniedbałem i co powinienem zakończyć, gdy jeszcze był na to czas.

    Odjeżdżam z pod bloku Emilii z bólem serca, ale i szczęśliwy w końcu zgodziła się pójść ze mną na otwarcie szpitala, więc nie jestem jej całkowicie obojętny. Chociaż mogła to zrobić by w końcu na zawsze się ode mnie uwolnić? Jednak to nie jest realne. Ode mnie się nie odchodzi, a Emilii się o tym jeszcze przekona. Wybieram numer Marko i czekam zbyt długo nim słyszę jego głos w telefonie.

- Co jest? – warczy jakbym mu tym krzywdę robił.

- Odbierz paczkę z banku i zawieź do rąk Emilii – mam nadzieję, że w jakimś stopniu zrozumie tym mój przekaz.

- Jadę – rozłączam się i przypominam sobie jak długo stary Kapresse opierał się przed podpisaniem papierów.

    Nie był zbyt zadowolony z naszego spotkania, ale takich rzeczy nie da się przewidzieć. Chciał mojej głowy i mojego imperium, na co niestety zgodzić się nie mogłem. Sam dostał wszystko po ojcu, który budował każdą cegiełkę sam, dokładnie tak samo jak ja. Jak człowiek, który nie wie jak ciężko jest być na szczycie mógł chcieć odebrać mi wszystko co zbudowałem?

- Witam Kapresse – jego twarz na mój widok przybrała kolor biały. Nie spodziewał się ujrzeć mnie tak wcześnie?

- Jak tutaj wszedłeś?

- Nie bądź śmieszny! Zabierasz coś co należy do mnie, sprowadzasz pod swój dach, a teraz pytasz co tutaj robię? Może i darowałbym Ci życie, ale wciąganie mojej kobiety aby wystawiła Ci mnie na śmierć było ciosem poniżej pasa, a takich się nie wybacza – machnąłem głową na Marko i Gregora, aby zabrali tego śmiecia do gabinetu, gdzie już czekał adwokat tego pożal się Boże Bossa.

- Skąd to wszystko wiesz?

    To już moja sprawa. Fakt iż Emilii tak szybko zgodziła się mnie wydać, wkurwiał mnie do granic możliwości, jednak to nie był czas na rozmowy z nią na ten temat, a nawet wysuwanie pochopnych wniosków. Na te rozmowę przyjdzie jeszcze czas.

- Nie sądzę aby musiał się przed Tobą tłumaczyć – odpowiadam idąc wolnym krokiem za moimi ludźmi.

   Jak tylko drzwi gabinetu się otwierają, mogę uznać, że dokonałem w końcu w życiu czegoś, z czego można się pochwalić, jednak wolę by zostało to tajemnicą. Wszystko będzie zgodnie z prawem, no może prócz śmierci całej tej zasranej rodzinki i ich ludzi. Nikt nie skupi się na mnie, a na włoskiej mafii, co akurat mnie nie dziwi. Podstawiamy człowieka, który idzie siedzieć za wybicie każdego człowieka w tym domu. Mia Craft rozpływa się w powietrzu, a jak sądzę zrobiła to prawie trzy lata temu, więc o jej bezpieczeństw martwić się nie muszę, ale byt i płynność finansową trzeba jej zapewnić.

- Masz wybór podpisujesz papiery i zrzekasz się praw do wszystkiego co posiadasz na rzecz spadku dla Emilii, żony Twojego zmarłego syna. Brak dalszych krewnych, skłania Cię do zostawienia majątku wdowie po synu – wyznaję siadając w jego fotelu, a on zerka na prawnika, który tylko poprawia nerwowo krawat.

- Nie zrobisz tego, to należy do moich synów! – wydziera się w moją stronę, jakbym pieprzył jego żonę, na jego biurku i to na jego oczach.

- Twoi synowie już dawno podzielili los Nathana, więc nic innego Ci nie zostaje jak podpisać te pieprzone papiery! – wstaje celując mu między oczy.

Mafijna gra #2 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz